34

3.2K 119 240
                                    

Kompletnie nie miałam pojęcia co ma być dalej. Gdzie leżała wina? Czy znowu wszystko było przeze mnie? 

Wiktor powiedział, że musi wszystko przemyśleć. Rozumiałam to, dałam mu czas. Sama go też okropnie potrzebowałam. Nie potrafiłam dojść do żadnych sensownych wniosków. Z tej sytuacji istniały tylko dwa wyjścia, a ja uparcie próbowałam znaleźć jeszcze inne. Bez skutku.

Albo wspólnie coś wymyślimy albo musimy zerwać. 

Tego drugiego cholernie nie chciałam. Bardzo kochałam Wiktora i nie wyobrażałam sobie zakończyć tego co mamy. Jednak jeśli byłabym zmuszona musiałabym to zrobić. Dla swojego dobra.

Diana była bezradna. Nie wiedziała jak ma mi pomóc, a też nie chciałam jej zbytnio męczyć, bo wyjechała na krótki wyjazd z Maćkiem. Paulina nic nie wiedziała, a opowiadanie jej całej historii trwałoby chyba wieki. Janusz oczywiście nie mógł stanąć po żadnej ze stron, ponieważ i ja i Wiktor byliśmy jego przyjaciółmi. Zostałam sama. A przynajmniej tak mi się wydawało.

- Według mnie powinnaś z nim zerwać. - powiedział Aleks, gdy spotkałam się z nim po dwóch dniach od tego feralnego wydarzenia - Tylko się w tym męczysz. To nie jest zdrowe. 

- Ty myślisz, że to takie proste? - warknęłam. - Ja go kocham do cholery.

- Ale siebie chyba kochasz bardziej.

Miał rację. Kochałam siebie bardziej i byłam przyzwyczajona do stawiania siebie na pierwszym miejscu. Tak było przynajmniej do poznania Wiktora. Teraz nie wiedziałam ile pozostało mi z tego postanowienia. 

- Nie mogę z nim zerwać. - powiedziałam po chwili ciszy - Przecież on się załamie, a ja przysięgłam sobie, że go nie zranię.

- W takim razie ty wolisz cierpieć? - spytał ironicznie - Klara, weź zastanów się poważnie. Ta wasza relacja nie jest w żadnym stopniu zdrowa. On wkurwił się na Ciebie, bo masz nowego kolegę. W chuj toksycznie.

Co z tego, że mówił prawdę? Gdybym nie była samolubna i powiedziała Wiktorowi o Aleksie od razu jak mnie zaczepił teraz nie miałabym problemu. A nawet jeśli by się pojawił to na pewno nie na taką skalę.

- Kurwa, ale ja mu nie powiedziałam o Tobie! - krzyknęłam zirytowana - Nie powiedziałam, bo nie chciałam, żeby był zazdrosny, a i tak go przed tym nie uchroniłam. 

- Może ty po prostu za bardzo chcesz chronić ten związek na siłę. Obydwoje jesteście dla siebie toksyczni. Przemyśl to. - powiedział, po czym pocałował mnie w głowę i opuścił pomieszczenie, a potem cały dom. 

Skłamałabym mówiąc, że nie ma racji. Miał ją i to właśnie bolało mnie najbardziej. Wiktor zawsze mówił o kilka słów za dużo, a ja zawsze nie mówiłam mu wszystkiego. Kończyło się tak, że któreś z nas zawsze musiało przepraszać. Gdzie była tu szczerość i troska? Chyba rzeczywiście nie byliśmy dla siebie aż tak odpowiedni, jak myśleliśmy.

Najchętniej pojechałabym teraz do Wiktora i przytuliłabym go mocno. Powiedziałabym, że go kocham i, że wszystko będzie jak dawniej, ale to nie miałoby sensu. Zamiatanie brudów pod dywan nic nie da, bo i tak prędzej czy później wyjdą. Jednym z nich był Aleks. W tym przypadku wina leżała jednak po dwóch stronach. Mojej, bo nie wspomniałam o nim ani razu, oraz Wiktora, ponieważ nie miał nawet ochoty mnie wysłuchać. 

Nie chciałam rozwodzić się nad tym kto zawinił mocniej, ponieważ nie przyniosłoby to żadnych skutków. Jedynie może lekko odciążyłabym swoje sumienie. 

Obawiałam się, że z każdym kolejnym dniem tylko bardziej zbliżaliśmy się do końca naszej relacji, przez co odczuwałam tylko ból. Wiedziałam, że mój chłopak, o ile mogłam go tak jeszcze nazywać odczuwa to samo. Żadne z nas nie chciało jednak wyciągnąć pierwsze ręki. Pieprzona duma.

Z czasem zauważyłam też, że Aleks zaczął się do mnie zbliżać. Nie miałam przy sobie Wiktora, Diany, Pauliny czy nawet Janusza, dlatego był on moją ostatnią deską ratunku przed zwariowaniem. Z początku unikałam go jak ognia, jednak pomagał mi on w moich przemyśleniach, a raczej skłaniał mnie do kompletnego zerwania relacji z Wiktorem. Nie chciałam go słuchać, ale za każdym razem, gdy ze mną rozmawiał trafiał w samo sedno. Znajdował problem i mówił jak go rozwiązać. A według niego było tylko jedno rozwiązanie. Bolesne, ale jak skuteczne. 

*

Mijały kolejne dni i kolejne, a za ten czas moi rodzice zdążyli wrócić z wakacji. Znów byłam w swoim mieszkaniu na Żoliborzu. Wszystko wokół wręcz krzyczało do mnie imieniem mojego chłopaka, przez co dostawałam chyba paranoi. Miałam tego serdecznie dosyć.

Powoli odcinałam się od wszystkich. Nie chciałam ich pomocy, nie chciałam ich wsparcia i co najważniejsze - nie chciałam ich współczucia. Nienawidziłam, gdy ktoś mi je okazywał. Czułam się wtedy słaba, a przecież taka nie byłam.

-  Błagam Cię, zakończ to, bo już nie mogę patrzeć na to jak bardzo się męczysz. - westchnął Aleks i usiadł obok mnie na kanapie. No tak, teraz utrzymywałam kontakt tylko z nim.

- Chyba rzeczywiście będę musiała porozmawiać z Wiktorem. - odparłam cicho, a na twarzy bruneta od razu pojawił się uśmiech. Wiedziałam, że tego pragnął. Nie chciał w końcu mojego nieszczęścia.

- No nareszcie! - powiedział uradowany i próbował mnie rozweselić. Coś we mnie mówiło mi jednak, że wcale nie robiłam dobrze i, że prędzej czy później tego pożałuję.

Ale tak chyba było przy każdej podejmowanej decyzji, prawda? 

***

no moje kochane, trzymajcie mocno kciuki;))

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz