72

2.2K 121 24
                                    

Z rana obudził mnie budzik, który nastawiłam na 8:00. Nie wiedziałam o której mała postanowi wstać, dlatego wolałam być przygotowana. Czułam się trochę niewyspana, bo zazwyczaj w weekendy spałam do przynajmniej 10:00. Teraz niestety nie miałam takiej możliwości.

Przeciągnęłam się lekko, po czym spojrzałam w lewo na Wiktora, który był pogrążony w naprawdę głębokim śnie. Cholera wie co mogłoby go dobudzić. Uśmiechnęłam się lekko i przejechałam lekko po jego policzku. Zmarszczył lekko nos, po czym przewrócił się na drugi bok i przytulił poduszkę. 

Westchnęłam lekko, po czym wstałam z łóżka. Ubrałam jeszcze szybko jakąś bluzę, po czym wyszłam z sypialni. Od razu w oczy rzuciła mi się Gabrysia, która cichutko mruczała coś pod nosem i bawiła się misiem. Złote dziecko.

- Hej, skarbie, jak się spało? - spytałam, kiedy tylko podeszłam do jej specjalnego łóżeczka. Spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami i od razu się zaśmiała. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam do siebie.

- Super! Patrz jakiego mam jednorożca! - powiedziała wesoło i pokazała mi fioletowego pluszaka.

- Śliczny, zawsze takiego chciałam. - odparłam, po czym przeczesałam jej rude włoski - Chyba czas zjeść jakieś śniadanie, co?

- Tak, naleśniki! - zapiszczała, na co lekko parsknęłam śmiechem, ale bez słowa zaprowadziłam nas do kuchni i posadziłam ją na krześle. Dziewczynka dalej bawiła się przytulanką, ale bacznie obserwowała wszystko co robię. - Ciociu, a możemy zjeść z czekoladą?

- A Twoja mama nie będzie zła? - spytałam, jednak mała pokręciła głową - W takim razie mogą być z czekoladą.

- Super! - znów zapiszczała, a ja byłam przekonana, że po tym weekendzie będę potrzebowała kilka dni kompletnego wyciszenia. Niesamowite jak wyczerpujące może być posiadanie dziecka.

- Ale do tego dołożymy truskawki i banany, jasne? - podniosłam brew, ale dziewczynka bez słowa zgodziła się. Cóż, na szczęście z jedzeniem nie miała tak ogromnego problemu jak z kąpaniem. 

Kiedy skończyłam smażyć naleśniki, w połowie posmarowałam je nutellą, a na drugie pół poukładałam pokrojone owoce. Następnie zawinęłam placki i zabrałyśmy się za jedzenie. Były okropnie słodkie, ale stwierdziłam, że to przeboleje. Ważne, że smakowały Gabrysi. 

Po zjedzonym posiłku wytarłam małej buzię oraz rączki, po czym kazałam jej pójść do salonu się pobawić. Sama w tym czasie poskładałam brudne naczynia do zmywarki i włączyłam ją. Zaparzyłam jeszcze kawę i poszłam do dziewczynki. Usiadłam na kanapie i przyglądałam się jak bawi się w dom lalkami. 

- Wujek! - mała podniosła się z podłogi i pobiegła w stronę wejścia do sypialni, w którym stał Wiktor. Był bardzo zaspany, ale dzielnie złapał dziewczynkę i podniósł ją do góry.

- Widzę, że panienki już od rana na nogach. - zaśmiałam się, ale rzeczywiście było już właściwie przed 10:00. Nie mam pojęcia gdzie uciekł ten czas.

- Pobawisz się ze mną? - spytała go błagalnie rudowłosa, jednak zanim zdążył odpowiedzieć musiałam im przerwać.

- Wujek pójdzie teraz zjeść śniadanie, a ty młoda damo się ubierzesz. Nie możesz chodzić cały dzień w piżamie. - podeszłam do nich i wzięłam ją na swoje ręce. Była lekko obrażona, na co westchnęłam lekko i spojrzałam na blondyna.

- Ej, młoda, pobawię się z Tobą jak zjem, okej? Ale teraz słuchaj się cioci i grzecznie się ubierz.

- No dobra. - mruknęła pod nosem, po czym spuściła głowę. Zgryzłam lekko policzek od środka, ale starałam się nie przejmować. To chyba normalne, że dzieci mają swoje humorki, prawda? 

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz