105

1.6K 94 20
                                    

Nie wiem dokładnie ile czasu przesiedziałam z blondynką w pokoju, ale w końcu postanowiłyśmy, że to czas zejść na dół do reszty. Przyznam, że odrobinę obawiałam się, że mój ojciec znalazł sobie niefajną partnerkę, ale Marta była naprawdę w porządku. Wydawała się miła oraz sympatyczna, a zarazem śmieszna. Głupio to zabrzmi, ale była idealna. 

W jadalni zajęłam swoje poprzednie miejsce. Ze stołu zniknęły już dania obiadowe, a teraz było tam pełno ciast i jakiś mniejszych przekąsek. Po chwili nalano mi również wina, którego oczywiście nie odmówiłam. 

- Co z Wiktorem? Czemu z tobą nie przyszedł? - zagadał nagle tata, a ja poczułam, że cała uwaga rodziny spadła teraz na naszą dwójką. Wielkie dzięki. 

- Cóż, zerwaliśmy. - mruknęłam i przygryzłam swój policzek od środka. Mężczyzna zmarszczył brwi i parsknął cicho śmiechem. 

- Który to już raz? Na Wielkanoc i tak pewnie będzie siedział przy tym stole, bo znowu do siebie wrócicie. - rzucił, na co reszta również się zaśmiała. Mnie osobiście nie było do śmiechu, dlatego po prostu zmroziłam go wzrokiem. 

- Ty i Kinny zerwaliście?! - usłyszałam pisk jednej z moich kuzynek. Były bliźniaczkami i miały po siedemnaście lat. Odrobinę zdziwił mnie ich szok, ale stawiam, że musiały być jego fankami. 

- Jezu, a mógł tu z nami być. - warknęła druga, a ja uniosłam swoje brwi. Ich zachowanie było kompletnie nie na miejscu. Westchnęłam ciężko i stwierdziłam, że nawet nie warto tego komentować. 

- Jak w firmie, Marku? Wszystko gra? - z opresji uratowała mnie babcia, która sprawiła, że teraz każdy zwrócił swoją uwagę na ojca. Puściła mi dyskretnie oczko, na co podziękowałam jej uśmiechem. 

*

- Mama, no chodź się pobawić. - jęknął chłopiec i uporczywie trzymał dłoń Marty. Była już lekko poirytowana, co widać było gołym okiem. - Proszę!

- Tymek, masz masę zabawek, zajmij się nimi. - westchnęła i wyciągnęła swoją rękę z jego uścisku. Brunet pisnął i naburmuszył się. 

- Ale ja chcę się z kimś pobawić! - krzyknął.

- Tymon... - zaczął tata i przywołał go do siebie. Chłopiec wyglądał jakby miał za chwilę zacząć płakać, przez co zrobiło mi się go żal. - Teraz jemy, musisz pobawić się trochę sam.

Pamiętam kiedy to ja byłam dzieckiem i rodzice zawsze mi tak odpowiadali. Właśnie dlatego tak bardzo chciałam mieć rodzeństwo. Nie miałam nigdy nawet kuzynostwa w swoim wieku nie licząc tych dwóch bliźniaczek. Niestety z nimi tez nie mogłam liczyć na zabawę, bo były zbyt do siebie przywiązane. 

- No dobrze. - mruknął cicho chłopiec, po czym zeskoczył z kolan taty i ruszył w stronę salonu. Dobiegał stamtąd dźwięk bajki, więc stawiałam, że młody zrobił sobie tam małą bawialnię. 

- Właściwie ja mogę się z nim pobawić. - rzuciłam nagle. Nie wiem dlaczego moje słowa tak zdziwiły gości siedzących przy stole, ale postanowiłam to zignorować i wstałam od stołu. Ruszyłam za małym, aż w końcu znalazłam się w salonie. 

Miałam rację - wszędzie walały się jakieś klocki i samochodziki. Nie miałam pojęcia kto to będzie później sprzątał, ale już współczułam te osobie. Bez słowa usiadłam obok chłopca na kanapie i tak jak on zaczęłam wpatrywać się w ekran telewizora. 

- Co to za bajka? - spytałam miło i spojrzałam na niego kątem oka. 

- 'Psi patrol'. - odparł i dalej wpatrywał się w odcinek. Westchnęłam i nie do końca wiedziałam co mam dalej zrobić. 

Przed oczami stanęła mi scena z urodzin Łukasza. Dziś, tak samo jak wtedy zaproponowałam, że pójdę się pobawić i z dzieckiem i tak samo nie miałam wtedy pojęcia co wykombinować. Różnica była jednak taka, że tam miałam do pomocy Wiktora, a teraz sama musiałam zająć się chłopcem, który w dodatku był moim bratem. 

- A powiesz mi o co chodzi w tej bajce?

- Są tu takie pieski i one ratują innych. - powiedział i spojrzał na mnie. Przez chwilę czułam się jakbym patrzyła na swoje zdjęcia z dzieciństwa. Również byłam kopią mojego ojca i tak jak on miałam niebieskie oczy. Jedyne co różniło mnie i Tymka to fakt, że jego są brązowe. 

- Ale super, który to twój ulubiony? - pogłaskałam jego głowę. Ten wesoło zaczął machać nogami i uśmiechnął się do mnie. 

- Marshall! - krzyknął uradowany i wstał z kanapy. Pobiegł na drugi koniec pokoju, po czym wyciągnął z pudła jakąś maskotkę psa. Następnie wrócił do mnie i podał mi ją. Domyślam się, że był to właśnie niejaki Marshall. - Pobawisz się ze mną?

- Jasne, a w co byś chciał?

- Wyścigi! - pisnął i złapał moją dłoń. Zaczął kierować mnie na dywan, gdzie oboje zajęliśmy miejsce. Podał mi skrzynkę, którą otworzyłam. Była tam masa najróżniejszych samochodzików. Istne królestwo chłopców. 

*

- Jesteś moją siostrą, co nie? - spytał niepewnie po jakimś czasie, a mnie ścisnęło serce. Był przesłodki. 

- Jestem. - uśmiechnęłam się, co odwzajemnił - Cieszysz się?

- Bardzo! Jesteś super, Klara! - pisnął i przytulił się do mnie. Przyciągnęłam go do siebie i zamknęłam go w uścisku. Albo mi się zdawało albo przez chwilę poczułam, że moje oczy wilgotnieją. 

- Ja też się cieszę, zawsze chciałam braciszka, wiesz? - mruknęłam i poczochrałam jego bujne, brązowe włosy. Parsknął śmiechem, po czym wrócił na swoje miejsce i dalej pokazywał mi swoje autka. 

- Jak się bawicie? - usłyszałam głos taty za nami. Chłopiec szybko podniósł się z miejsca i podbiegł do niego prawie się przewracając. - Widzę, że chyba dobrze.

- Super! Tato, dasz nam żelki? - spytał błagalnie młody, na co mężczyzna przewrócił oczami, ale powiedział, że za chwilkę nam przyniesie. 

Westchnęłam cicho i podniosłam się z dywanu. Mój entuzjazm odrobinę opadł, bo wszystko na każdym kroku przypominało mi o Wiktorze. Dosłownie kilka miesięcy temu wypowiedział praktycznie te same słowa i to w tym samym kontekście. Zacisnęłam swoje wargi i przymknęłam delikatnie swoje oczy, ale wspomnienia same pchały mi się do głowy. 

- Jak się bawicie dziewczynki? - usłyszałam nagle za sobą głos Wiktora. Odwróciłam się i ujrzałam blondyna stojącego w drzwiach.

- Super! Ciocia bawi się ze mną lalkami. Ja jestem nauczycielką, patrz wujek! - dziewczynka wesoło pokazywała mu swoją lalkę, na co aż nie mogliśmy się nie zaśmiać. Chłopak podszedł do nas, poczochrał jej rude włoski i kucnął. 

Usiadłam na kanapie i odchyliłam głowę do tyłu. Próbowałam zacząć myśleć o czymś innym, ale za cholerę nie dawałam rady. Moja głowa jak na złość ciągle kierowała moje myśli wprost w stronę Wiktora. Miałam ochotę się po prostu wyłączyć. 

- Co Ci się stało? - podbiegł do mnie Tymek i usiadł na kanapie obok mnie - Zmęczyłaś się?

- Nie skarbie, nic mi nie jest. Chcesz się przytulić? - spytałam i rozłożyłam swoje ręce. Chłopiec ochoczo pokiwał głową i po chwili zamknęłam go w swoim uścisku. 

- Mam wasze żelki. - usłyszałam głos taty i przeniosłam na niego wzrok. Widziałam po nim, że jest szczęśliwy, że między mną i Tymonem jest dobrze. Stawiam, że bardzo mu na tym zależało.

- Żelki! - pisnął chłopiec, oderwał się ode mnie i pobiegł do miseczki. Uśmiechnęłam się na ten widok i pomyślałam, że to naprawdę niesamowite mieć rodzeństwo. 

***

postaram się napisać kolejny jeszcze dziś lub jutro!!

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz