54

2.7K 114 38
                                    

- To ostatnia torba, możesz już je zabierać. - powiedziałam do Janusza, kiedy zaniosłam do przedpokoju ostatnią partię rzeczy Wiktora. Dopiero gdy musiałam je wszystkie spakować zauważyłam jak dużo swoich drobiazgów miał w moim mieszkaniu.

- Klara, jesteś pewna? - spytał nieprzekonany - Przecież on Cię kocha.

- Widocznie nie tak bardzo jak nam się zdawało. - odparłam i wzruszyłam ramionami - Zdrada to zdrada, a uczucia tu nic nie zmienią.

- A pozwoliłaś mu chociaż dojść do słowa? - nie odpowiedziałam - No właśnie.

- Wszystko wskazuje na jedno. Wątpię, że jego tłumaczenia będą ważne. - stwierdziłam obojętnie, a brunet jedynie pokręcił głową i westchnął ciężko.

- Kiedy ty się w końcu nauczysz, że warto rozmawiać? - spytał zrezygnowany, a ja wywróciłam oczami. Nie prosiłam o pouczanie mnie.

- Tutaj nie ma o czym rozmawiać. Możesz już iść. Cześć. - uśmiechnęłam się sztucznie, po czym odwróciłam się i wróciłam do salonu, w którym usiadłam na kanapie. Kilka chwil później usłyszałam trzask drzwi. Znów zostałam sama.

Schowałam twarz w dłonie, po czym przeczesałam włosy i westchnęłam głośno. Było mi niesamowicie ciężko. Naprawdę pogodziłabym się gdyby zerwał ze mną wprost, ale dlaczego mnie zdradził? Czym zawiniłam? Według mnie nikt nie zasługuje na bycie zdradzonym. To uczucie bólu, nagłej pustki... Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się tak czuć. Po raz pierwszy od dawna dopuściłam kogoś do siebie tak blisko i jak się to skończyło? Tragicznie. 

Usilnie starałam się bronić go przede mną. Pamiętam dobrze jak uciekałam od bycia w związku i przyznania do uczuć. Tyle zachodu tylko po to, żeby go nie skrzywdzić. Tak bardzo nie chciałam go zranić, a sama zostałam zraniona. Pokonał mnie moją własną bronią. Może to karma za moje dawne zachowanie? 

W całej tej sytuacji tylko Diana w pełni stała po mojej stronie. Nie chciałam nikomu narzucać jakiś poglądów, ale strasznie irytował mnie fakt, że nasi wspólni znajomi są bezstronni. Owszem, wiem, że nie potrafią postawić się u boku żadnej ze stron, jednak to ja zostałam zdradzona. Ja byłam tą pokrzywdzoną i to ja miałam teraz cierpieć. 

Czy Wiktor też cierpiał? Zbytnio mnie to nie obchodziło, jednak chciałam żeby tak było. Naprawdę wolałabym żeby płakał, miał wyrzuty sumienia i tęsknił za mną. Niestety realia pewnie były inne i właśnie zapewne trzymał w swoich ramionach Kingę. Jej imię ledwo przechodziło mi przez gardło. Dla mnie była po prostu szmatą. 

Chciałam przestać o tym wszystkim myśleć. Najchętniej po prostu wymazałabym cały ten problem ze swojej głowy. Za chwilę miałam zacząć kolejny rok studiów, a nie potrafiłam się ani trochę skupić. Czułam, że mój mózg był po prostu skierowany na jedną sytuację, co niezmiernie mnie denerwowało. Nie wiedziałam co zrobić, aby to zmienić. 

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek mojego telefonu. Podniosłam go ze stolika i zobaczyłam kto dzwoni. Mama. Cholera jasna.

- Halo?

- Cześć skarbie, co u Ciebie? - wyczułam, że się uśmiecha. Była szczęśliwa i aż mi wstyd, że za chwilę będę musiała zepsuć jej humor.

- Cóż, nie najlepiej. - westchnęłam, a kobieta chyba momentalnie się przejęła.

- Co się stało? - spytała zmartwiona, a ja zacisnęłam usta. Co miałam jej powiedzieć?

- Trochę mamy skomplikowaną sytuację z Wiktorem. - powiedziałam, jednak po chwili postanowiłam coś dodać - Właściwie już nawet zerwaliśmy. - zaśmiałam się smutno i zagryzłam policzki od środka.

- Tak mi przykro, kochanie. Chciałam was właśnie zaprosić na obiad, ale skoro tak to naprawdę ogromna szkoda. Porządny był z niego chłopak. - rzeczywiście, nie mogłam sobie wymarzyć porządniejszego. 

W moim gardle pojawiła się ogromna gula, którą usilnie starałam się przełknąć. Nie chciałam płakać, a znów nie miałam wyjścia. Łzy same zaczęły płynąć mi po policzkach.

- Wiesz co? Muszę już kończyć. - odpowiedziałam słabo. Potrzebowałam się jak najszybciej rozłączyć. Nie chciałam, żeby mama słyszała mój szloch.

- Wpadnij do nas za niedługo. Kochamy Cię. - powiedziała i zakończyła rozmowę. 

Szybko rzuciłam telefon na fotel obok i po prostu zaczęłam płakać. Dlaczego musiałam być taka słaba? Dlaczego nie potrafiłam powstrzymać tego uczucia, które wyniszczało mnie od środka? Tak cholernie nienawidziłam uczucia współczucia. Nie chciałam, żeby ludzie mi je okazywali. To jeszcze bardziej doprowadzało mnie do szaleństwa. Jedyne o czym teraz marzyłam to zapomnienie. Zapomnienie, że ktoś taki jak Wiktor Jakowski istniał w moim życiu.

Miłość jest pięknym zjawiskiem, ale niesamowicie niszczącym. Usilnie starałam się jej unikać, aż w końcu złapała mnie w swoje sidła i zesłała chłopaka, o którym nawet nie mogłam marzyć. Był wspaniały i to nie podlegało dyskusji, jednak chyba się zagubił. Tak bardzo chciałabym mu pomóc, ale ile razy jeszcze mam poświęcać się swoim kosztem? Ile razy jeszcze miałam cierpieć?

***

strasznie ciekawi mnie co myślicie o klarze... co byście zrobiły na jej miejscu?

kolejny rozdział jutro/pojutrze;))

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz