101

1.9K 108 58
                                    

Następnego dnia odpuściłam sobie zajęcia. Po pierwsze nie czułam się wystarczająco dobrze psychicznie, a po drugie chciałam dziś odwiedzić Wiktora i zamienić z nim kilka słów. Nie przespałam dzisiejszej nocy, a właściwie bez przerwy zastanawiałam się co zrobić. W końcu doszłam do wniosku, że tak łatwo nie odpuszczę i jeśli on nie ma zamiaru walczyć o nas, to ja to zrobię. Czas najwyższy. 

Około 11:00 zabrałam się za szybkie ogarnianie siebie. Nie chciałam się stroić, bo według mnie nie było sensu - Wiktor widział mnie już w tylu odsłonach, że mój dobry wygląd niczego by raczej nie zmienił. Ubrałam więc zwykłe czarne rurki, dużą bluzę i puchową kurtkę. Na dworze było już strasznie zimno, ale nie ma co się dziwić, skoro za cztery dni wigilia. Może w tym roku trafią nam się święta ze śniegiem. 

Na drogach zapewne było ślisko, więc stwierdziłam, że lepiej będzie podjechać autobusem. Przynajmniej nie musiałam się stresować, że rozbiję się na pierwszym lepszym zakręcie. Nienawidziłam prowadzić samochodu zimą. 

Po wyjściu z autobusu wolnym krokiem ruszyłam w stronę bloku blondyna. Przyznam szczerze, że cholernie się stresowałam, bo nie wiedziałam czego się spodziewać. Miałam ogromną nadzieję, że przemówię mu do rozsądku i jakoś to wszystko odkręcimy. Wystukałam specjalny kod, po czym weszłam na odpowiednie piętro. Zastukałam delikatnie w drzwi i czekałam na odpowiedź. 

Chłopak lekko uchylił powłokę i zmarszczył brwi, kiedy mnie zobaczył. Uśmiechnęłam się lekko, jednak ten tego nie odwzajemnił. Bez słowa odsunął się do tyłu i uchylił szerzej drzwi. Cóż, wzięłam to za pozwolenie.

- Myślałem, że mieliśmy już ze sobą nie rozmawiać. - mruknął, kiedy zamknął za mną drzwi. Ściągnęłam kurtkę oraz buty, po czym westchnęłam lekko. - Po co tu przyszłaś? Znów chcesz mnie o wszystko oskarżać?

Przygryzłam lekko wargę. Cholernie bolały mnie jego słowa, bo sprawiały, że miałam wrażenie, że naprawdę jestem okropną osobą. Owszem, wiedziałam, że nie byłam idealna, ale albo byłam taka zła albo on po prostu wyolbrzymiał. 

Postanowiłam jednak nie odpowiadać na jego zaczepki, bo przyszłam tu żeby się pogodzić i znaleźć jakieś rozwiązanie, a nie dalej się kłócić. Modliłam się, żeby nie wyprowadził mnie za bardzo z równowagi. 

- Chciałam przeprosić. - powiedziałam cicho oraz spojrzałam w jego oczy. Musiałam jakoś przekonać go, że mówiłam prawdę. Uniósł delikatnie swoje brwi i widziałam, że zdziwił się moimi słowami. - Rzeczywiście ostatnio trochę mnie ponosi i nie powinnam Cię tak traktować. Naprawdę przepraszam.

Blondyn chwilę się zastanawiał, aż w końcu westchnął głęboko. Uśmiechnął się lekko, jednak po chwili na jego twarz wróciła ta obojętna mina. 

- Miło z Twojej strony, ale to za dużo nie zmienia. - odparł, na co zmarszczyłam brwi. Nie za bardzo rozumiałam o czym właśnie mówił. Jak to możliwe, że moje słowa nic nie zmieniały? - Nie kłamałem wczoraj, naprawdę uważam, że nie warto tego ratować. 

Powoli zaczynałam czuć się jak w jakimś amoku. Jego słowa odbijały mi się w głowie przez co miałam wrażenie, że powtarzał to w kółko. Nie wiem ile czasu trwała cisza między nami, ale w końcu poczułam, że wszystko zaczyna do mnie docierać. 

- Dlaczego tak myślisz? - spytałam spokojnie, chociaż czułam, że mój głos zaczyna lekko drżeć. W gardle powoli zaczynała pojawiać się ta nieszczęsna gula, której nienawidziłam. 

- Ktoś musiał to w końcu zauważyć, Klara. - parsknął - Jesteś wspaniałą dziewczyną i zasługujesz na kogoś, kto będzie do Ciebie pasował w zupełności. 

- To Ty pasujesz do mnie w zupełności. - mruknęłam cicho i pokręciłam głową patrząc w jego oczy - Nie znajdę nikogo lepszego od Ciebie.

- Nie musisz mi tego mówić, nie jest mi przykro. - zaśmiał się i spojrzał na mnie uważnie. Nie rozumiałam, dlaczego był tak tego pewien i dlaczego nawet nie brał moich propozycji pod uwagę. 

- Ale ja tak uważam, nie mówię tego, żeby było Ci lepiej. Wiesz, że zawsze jestem szczera. 

- Czasem aż do bólu. - mruknął, na co parsknęłam cicho - Według mnie naprawdę nie ma sensu tego dalej ciągnąć. Za bardzo się męczymy. 

- Chyba właśnie taki jest związek. Jesteśmy poróżnieni, ale mimo wszystko jest nam razem dobrze. - powiedziałam pewnie, a blondyn jedynie przewrócił oczami. Czułam, że zaczyna rozumieć, że mam rację. Wierzyłam, że już za chwile mieliśmy się pogodzić i miało znów być dobrze.

- Chciałbym żeby tak było, naprawdę. - odparł z bólem - Myślę, że powinnaś już pójść. Powiedziałem wszystko, co uważam na nasz temat. 

- Co Ci się do cholery stało? - spytałam ze zmarszczonymi brwiami. Nie rozumiałam dlaczego był tak okropnie oschły. - Staram się to wszystko odkręcić, ale nie dam rady, jeżeli mi nie pomożesz. Naprawdę chcę, żeby między nami było dobrze. 

- Ale ja tego nie chcę. - odparł poważnie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. On patrzył na mnie obojętnie, zaś ja na niego ze zmartwieniem i bólem. Jego słowa łamały moje serce.

- Proszę, daj nam szansę. - rzuciłam cicho i poczułam, że w oczach gromadzą mi się łzy. Jeżeli nie mogłam przekonać go w normalny sposób, to może mój płacz się na coś zda. - Kocham Cię, nie zostawiaj mnie.

- Mieliśmy już za dużo szans. - mruknął i w ogóle nie przejął się tym, że szlochałam na jego oczach. Gdzie do cholery był ten wspaniały Wiktor, który dbał o mnie na każdym kroku? - Nie chcę Cię wyganiać, ale naprawdę możesz już wyjść. 

- Wyjdę, jeżeli szczerze powiesz mi, że już Ci nie zależy. Wtedy będę wiedziała, że to już koniec. - zmierzyłam go wzrokiem, jednak ten niewzruszony przyglądał mi się ze stanowczą miną. 

- Nie zależy mi na tobie, Klara. - powiedział patrząc w moje oczy. Uczucie, które mi wtedy towarzyszyło było nie do opisania. Czułam się jakby ktoś z całej siły wbijał mi nóż w sam środek serca. 

Zacisnęłam mocno swoje wargi i spuściłam głowę w dół. Łzy ciurkiem spływały mi po czerwonych policzkach. Teraz wszystko było już jasne. Wiktor mnie już nie chciał, a ja poczułam się jak jakaś zabawka, którą dziecko się znudziło i wyrzuciło w kąt. Tak samo mój chłopak się mną znudził. 

Miałam ochotę krzyczeć oraz płakać, chciałam roznieść wszystko wokół mnie, ale nie mogłam. Jego słowa mnie sparaliżowały i nie miałam siły na cokolwiek. Rzuciłam mu ostatnie spojrzenie pełne żalu i smutku, po czym po prostu opuściłam jego mieszkanie. Nie warto było tam dłużej zostawać. 

Z reguły uważałam, że rozstania są żałosne i sama nigdy po żadnym nie płakałam. Jednak Wiktor Jakowski okazał się moją pierwszą prawdziwą miłością i on pierwszy obudził we mnie najróżniejsze emocje zaczynając od tych najsłabszych, aż po same skrajne. Nauczył mnie kochać, ale nie pokazał mi jak pozbyć się tych wszystkich dręczących uczuć, które towarzyszyły mi po naszym ostatecznym zerwaniu. W jednym miał jednak rację - uzależniliśmy się od siebie i to nie w tym dobrym stopniu. 

***

może ta klara jednak nie jest taka zła jak myślicie...

rozdział trochę krótszy, ale chciałam wam go wstawić jeszcze dziś;DD

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz