28

3.7K 138 13
                                    

Po pięknej ceremonii, która odbyła się na zewnątrz przeszliśmy do głównego miejsca naszego dzisiejszego świętowania. Wesele również było na świeżym powietrzu, co wprowadzało niesamowity klimat. Przy wejściu stała tablica z małym rozplanowaniem dzisiejszej imprezy oraz widniały na niej numery stolików, do których przypisane były imiona czy ksywki. Mnie i Wiktora posadzono w jednym stoliku z na przykład Matą, czy Beteo.

Korzystając jeszcze z okazji zaciągnęłam blondyna do Karola i Magdy, którzy akurat rozmawiali z Mateuszem i Ewą. Swoją drogą wszyscy prezentowali się wspaniale, ale para młoda przewyższała wszystkich. Madzia miała niesamowitą sukienkę.

- Cześć, nie przeszkadzamy? - zapytałam, gdy tylko do nich podeszłam.

- Nie, my i tak idziemy już na swoje miejsce. - odparł Białas i po chwili zniknął już z Ewcią.

- Jest i moja ulubiona para! - zaśmiał się Solar i przytulił mnie, a potem Wiktora. Przewróciłam oczami i przytuliłam również jego żonę.

- Przestań, dzisiaj liczycie się tylko wy. Jestem przeszczęśliwa, że mogę być tu z wami. Pewnie słyszeliście to już dziś setki razy, ale wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. A zwłaszcza Tobie Madzia, żebyś dalej wytrzymywała z Karolem. - rzuciłam udając poważną, co spotkało się ze śmiechem dziewczyny i Wiktora. Poziemski jedynie udał obrażonego.

- Dziękujemy wam pięknie i mamy nadzieję, że będziecie się świetnie bawić. - odparła brunetka, po czym przytuliła nas jeszcze raz. 

Następnie wraz z Kinnym odeszliśmy od nich i ruszyliśmy do naszego stolika. Moje miejsce znajdowało się między Matczakiem, a Wiktorem. Ten pierwszy już bawił się w najlepsze, a nie podano jeszcze nawet kolacji. Co za chłopak.

- Siemano! - krzyknął gdy tylko nas zobaczył. Widząc jego kochany uśmiech nie mogłam się przecież na niego gniewać. Był dla mnie jak brat, którego nigdy w życiu nie miałam.

- Hej, Matczi. - rzuciłam, po czym usiadłam na krześle - Cześć wam wszystkim! - powiedziałam do reszty, a następnie nalałam sobie wody z cytryną do szklanki. 

- Klarcia... - po niedługim czasie usłyszałam szept Wiktora po mojej prawej.

- Hm? - mruknęłam.

- Masz zamiar dziś pić? - spytał, a ja już wiedziałam o co mu chodziło.

- Wypiję trochę wina, ty za to możesz pić. - odparłam, na co chłopak od razu się uśmiechnął i pocałował mój policzek.

- No stary, szybko się w pantofla zmieniłeś skoro ją o pozwolenie pytasz. - powiedział Walczuk, który właśnie obok nas przechodził. Poklepał go po ramieniu i poszedł dalej. Przewróciłam oczami, jednak Wiktor nawet tego nie skomentował.

- Też tak uważasz? - syknęłam cicho. Nie chciałam robić afery.

- Zwariowałaś? Wiem, że robisz to tylko z troski, a dla mnie to nie problem nie pić. - odpowiedział i złączył krótko nasze usta.

- Masz szczęście. 

Po niedługim czasie została podana kolacja. Nie była tradycyjna tak jak na zwykłym ślubie. Do wyboru był krem z brokułów lub pomidorów. Następnie rozdano kolejne ciepłe danie, a były to dwa rodzaje mięs i ryb. Oczywiście do tego były różnego rodzaju dodatki. Istniała również opcja wegetariańska, którą z wielką chęcią spróbowałam.

Restauracja, w której odbywało się wesele miała niesamowicie piękny wystrój oraz klimat, a tym samym była szeroko oceniania. Naprawdę było tam świetnie.

Po głównym posiłku doszło oczywiście do pierwszego tańca pary młodej. Tańczyli wspaniale, nie mogłam się na nich napatrzeć. Później na parkiet wkroczyły też inne pary, a w tym ja i Wiktor. Z początku tańczyliśmy w dwójkę, jednak potem impreza zaczęła się rozkręcać. Praktycznie u każdego w żyłach płynęły już procenty. Ja z Pauliną umówiłyśmy się dziś jednak na picie samego wina czy szampana. 

*

- Solar! Solar się żeni! - około 22:00 chłopaki dobrali się do Karola i zaczęli podrzucać go wkoło do rytmu piosenki. Wyglądało to komicznie, zwłaszcza, że Poziemski kilka razy prawie otarł się o zderzenie z ziemią. 

- Zaraz chyba już nie będziesz mieć męża. - rzuciła Paulina, gdy stałam wraz z nią, Madzią i Sandrą, dziewczyną Lanka.

- Wszystko co dobre się szybko kończy. - zaśmiała się brunetka, na co jej zawtórowałyśmy. 

Po odstawieniu Karola chłopaki dobrali się do mikrofonów tworząc wszystkim gościom koncert na żywo. Stałam pod sceną razem z Wiktorem, który obejmował mnie od tyłu. Aktualnie koncert dawał Matczak. Nie śpiewał żadnej ze swoich piosenek, a postawił na "Biały i młody" od Bedoesa.

- Słyszałem wiele głosów, śmiech i płacz! 

- Poznałem wiele osób, których nie chce znać! - dokończył tłum. 

Michał był po prostu w swoim żywiole. Zaraz przed refrenem dołączył do niego Borys i Kuqe. Następnie śpiewane były na przykład piosenki Malika Montany. Swój występ miał również Quebo z Natalią. Niesamowita z nich para.

*

Całe wesele było wspaniale zorganizowane, a towarzystwo było wyśmienite. Już czułam, że jutro nie będę w stanie wstać przez ból nóg. Praktycznie całą imprezę tylko tańczyłam i śpiewałam. Bawiłam się zajebiście, przysięgam.

Wszystko miało kończyć się o 5:00, jednak goście zaczęli znikać już dwie godziny przed tym. Wiktor był w lekko opłakanym stanie, dlatego postanowiłam, że będziemy się zbierać. Przeprosiłam Magdę i Karola, którzy tylko szczęśliwi przytulili mnie na pożegnanie i podziękowali za przybycie. Następnie wróciłam do mojego chłopaka, który siedział na ławce. Nie wiem, czy on w ogóle wiedział gdzie się znajduje.

Paulina i Sebastian też akurat wracali, dlatego umówiliśmy się, że wrócimy jednym uberem. Tak też mieliśmy wesołą przejażdżkę. Naprawdę współczułam kierowcy. 

Po około dwudziestu minutach znaleźliśmy się pod moim blokiem. Wręczyłam blondynce pieniądze, a następnie żegnając się z wszystkimi wysiadłam i pociągnęłam blondyna za mną. Powoli zaczęłam kierować się do klatki. Postanowiłam skorzystać z windy - Wiktor za żadne skarby nie wszedłby teraz po schodach. 

W mieszkaniu zostawiłam rzeczy w przedpokoju i od razu zaprowadziłam nas do sypialni. Tam zdjęłam koszulę i spodnie chłopaka, bo sam pewnie nie byłby w stanie.

- Ale, że tak od razu przechodzisz do rzeczy? - zaśmiał się głupio, na co tylko wywróciłam oczami. Gdy został w samych bokserkach posadziłam go na łóżku, a następnie sama zdjęłam swoje ubrania i założyłam jedną z jego koszulek. Położyłam się w łóżku. - Obiecałaś mi coś.

- Nic Ci nie obiecałam. Idź spać. - powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami. 

Naprawdę byłam już okropnie zmęczona i nie pomagał mi ten jego pijacki bełkot. Chłopak chyba obraził się na mnie, bo też się odwrócił, a po chwili słyszałam już tylko jego miarowy oddech i lekkie chrapanie. Nareszcie spokój.

***

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz