91

2K 106 29
                                    

W środku nocy usłyszałam trzask drzwi, który wybudził mnie z mojego i tak niespokojnego snu. Podniosłam swój telefon i zobaczyłam, ze zegar wskazuje godzinę 4:30. Niesamowite jak Wiktor sobie dziś znów zabalował. Byłam ciągle na niego wkurzona i przypuszczam, że nie miało mi szybko przejść. 

Westchnęłam ciężko i wstałam z łóżka. Wyszłam z sypialni i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to blondyn opierający się o ścianę w przedpokoju. Nieudolnie próbował zdjąć swoje buty, a jego kurtka leżała na ziemi obok niego. Był cholernie pijany co było widać na kilometr. 

- Klara, moje kochanie! - wymamrotał kiedy podniósł na mnie swój wzrok. Przewróciłam oczami i z założonymi ramionami przyglądałam się jak mozolnie idzie mu to rozebranie się. - Stęskniłem się za tobą!

Po ściągnięciu butów ruszył do mnie lekko chwiejącym się krokiem i chciał mnie do siebie przytulić. W ostatniej chwili wyciągnęłam przed siebie rękę i zatrzymałam go w miejscu. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Tak bardzo wkurwiał mnie fakt, że przez ten alkohol tracił pamięć. Już nawet nie pamiętał, że jesteśmy pokłóceni. 

- Ja za Tobą nie, bo znowu chlałeś. - warknęłam i zmroziłam go wzrokiem. Zmarszczył swoje brwi i spuścił głowę w dół. - Śpisz dziś na kanapie. 

- Traktujesz mnie jak jakiegoś psa. - mruknął i odwrócił się w stronę balkonu. Widziałam też, że z kieszeni swoich spodni wyjmuje paczkę fajek i zapalniczkę. 

- Widocznie na to zasłużyłeś. - odparłam, ale nie usłyszałam już odpowiedzi, a lekki trzask balkonowych drzwi. Niech sobie tam nawet śpi. Nie obchodzi mnie to.

Ruszyłam więc do sypialni. Z szafy wyjęłam jakiś ciepły koc oraz dwie miękkie poduszki. Miałam chyba za dużo dobroci w sobie. Wzięłam też jakieś jego dresy i koszulkę, żeby po prysznicu miał się w co ubrać. Ułożyłam to wszystko na fotelu w salonie i wróciłam do swojego łóżka, zamykając za sobą drzwi. 

Ułożyłam się na materacu i wtuliłam się w kołdrę. Przyznam, że trochę brakowało mi Wiktora u mojego boku, ale za żadne skarby nie mogłam zgodzić się na to, żeby spał koło mnie. Byłam na niego zbyt wkurzona i on dobrze powinien to wiedzieć. W końcu sam sobie na to zapracował. 

Strasznie ciężko było mi zasnąć, bo co chwilę słyszałam jakiś szelest czy hałas dochodzący z salonu. Widocznie chłopak miał ten sam problem co ja. W jego przypadku mógł to być również zaczynający się kac. Całe szczęście, że jest już sobotni ranek, bo nie wyobrażałam sobie po takiej nocy iść na uczelnię. 

Przekręcałam się z boku na bok, kiedy w pewnym momencie usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam w tamtą stronę. Powłoka się lekko uchyliła a zza niej wystawała głowa blondyna. 

- Mogę spać z tobą? - spytał cicho, czym bardzo mnie zdziwił. Dużo razy się kłóciliśmy i wtedy Wiktor zawsze spał na kanapie. Jednak nigdy dotąd nie przyszedł w środku nocy i nie zadał mi takiego pytania. 

- No nie wiem. - mruknęłam i zmarszczyłam brwi. Nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodziło. Czyżby dopadły go jakieś wyrzuty sumienia? 

- Proszę, naprawdę się stęskniłem. - wymamrotał płaczliwym tonem, przez co miałam wrażenie, że rozmawiam z jakimś dzieckiem. Nie lubiłam kiedy płakał przeze mnie, a zdawało się, że był tego w tym momencie bliski. Westchnęłam więc ciężko i pokiwałam niemrawo głową. Niech mu będzie. 

- Ale śpisz na swojej połowie i się do mnie nie zbliżasz. - powiedziałam kiedy chłopak ułożył się już w łóżku. Myślałam, że zrozumiał, więc odwróciłam się do niego tyłem i przymknęłam oczy. Po krótkiej chwili poczułam jednak, że przytula mnie od tyłu. - Wiktor, mówiłam Ci coś. 

- Przepraszam, naprawdę przepraszam. - mruknął cicho i zaczął składać krótkie pocałunki z tyłu mojej szyi. Kompletnie mnie to nie ruszało, jednak byłam ciekawa czy ma mi coś jeszcze do powiedzenia. - Przepraszam, że jestem tak okropnym chłopakiem. 

Postanowiłam się nie odzywać. Nie miałam zamiaru pierwsza wystawiać do niego ręki. Jeśli naprawdę żałuje swojego zachowania to sam będzie dobrze wiedział jak mnie przeprosić i sprawić, żeby było jak wcześniej. 

Między nami panowała cisza. W pewnym momencie blondyn obrócił mnie przodem do siebie. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższy czas. On spojrzeniem pełnym smutku, zaś ja pełnym żalu, ale i poniekąd obojętności. 

- Nie chciałem powiedzieć Ci tych wszystkich rzeczy. W głębi serca strasznie cieszę się, że Cię mam, wiesz? - powiedział, a przez jego usta przemknął mały uśmiech - Doceniam to, że się o mnie martwisz, bo nikt inny praktycznie tego nie robi. 

- Nie masz świadomości o czym teraz mówisz. - mruknęłam w końcu i ponownie odwróciłam się od niego - Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz. 

- Klara, dobrze wiem o czym mówię. Wiem, gdzie zawiniłem i jest mi wstyd. Naprawdę szczerze Cię przepraszam. - powiedział poważnie, na co lekko przygryzłam swoje wargi i zacisnęłam powieki.

- Ale ty ciągle przepraszasz! - wyrzuciłam z siebie i spojrzałam na niego. Czułam, że moje oczy zaczynają się lekko szklić. - Po każdej kłótni, której powodem jesteś Ty, przepraszasz i nie wyciągasz żadnych nauczek!

- Wiem, że jestem ostatnio nieznośny, ale...

- To dlaczego tego nie zmienisz, co? Który to już raz płaczę przez Ciebie tylko po to, żeby usłyszeć te marne 'przepraszam' i nie widzieć żadnych postępów! 

- Staram się i dobrze o tym wiesz. - odparł oburzony i widziałam po nim, że zaczynam go irytować. Przykro mi, któreś z nas w końcu musiało poruszyć ten temat. 

- To nic nie daje. - zaśmiałam się ironicznie - Albo jest super i jesteśmy szczęśliwi albo kłócimy się, bo na przykład nie potrafisz się pohamować i pijesz do upadłego! Ile ma trwać ten twój ciąg alkoholowy? Tydzień, dwa czy może miesiąc? 

- Dlaczego zwalasz całą winę na mnie?! Nie rób z siebie takiej świętej! 

- Kiedy ostatni kłóciliśmy się przeze mnie? Powiedz mi, kiedy? - spytałam i uważnie mu się przyglądałam. Starał się coś wymyślić, ale w końcu posłał mi spojrzenie, które mówiło więcej niż chciałam usłyszeć. - No właśnie, nawet nie jesteś sobie w stanie przypomnieć. 

- Klara... - zaczął spokojnie, jednak przerwałam mu.

- Wszystkie kłótnie w ostatnim czasie są twoją zasługą! Szkoda tylko, że osobą poszkodowaną jestem ja! - wybuchłam i zaczęłam szlochać. Miałam już serdecznie dosyć tego wszystkiego. 

- W takim razie zerwij ze mną, skoro Ci tak nie dobrze w tym związku! - rzucił i spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem.

- Może to i dobry pomysł. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Mierzyliśmy się wzrokiem. Miałam wrażenie, że trwało to wieki. Chyba żadne z nas nie chciało uwierzyć, że te słowa opuściły nasze usta. 

W końcu Wiktor opuścił swój wzrok, wstał z łózka i wyszedł z sypialni trzaskając drzwiami. Po chwili powtórzył to z drzwiami głównymi. Zostawił mnie samą. 

W sekundę poczułam jak moje oczy zalewają się jeszcze większą ilością łez, a sama zaczęłam dławić się moim szlochem. Powoli docierało do mnie to, co powiedzieliśmy. Czy to był koniec? Czy my właśnie zerwaliśmy? Jeszcze nigdy dotąd nie czułam tak ogromnego żalu i smutku, jaki czułam w tamtym momencie. Łudziłam się, że to wszystko nie było prawdą, ale rzeczywistość była inna. Straciłam go. 

***

postaram się wstawić jeszcze jeden dzisiaj, bo kolejny na pewno pojawi się dopiero w sobotę!

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz