46

2.9K 118 23
                                    

- Dzień dobry. - usłyszałam za sobą i poczułam, jak całe moje ciało wręcz zamarza w miejscu.

Mogłam się założyć, że była to mama Wiktora. Spotkania z nią bałam się najbardziej, a teraz właśnie nastał ten moment. Dawno nie byłam aż tak zestresowana.

Odwróciłam się w mgnieniu oka, a w wejściu do salonu ujrzałam blondynkę o tak samo niebieskich oczach, jak mój chłopak. Byli do siebie przerażająco podobni. Jedyne co ich chyba różniło to uśmiech, który Wiktor musiał odziedziczyć po ojcu.

Nie mogłam nic odczytać z jej twarzy. Miała obojętną, a zarazem kamienną minę. Co chodziło jej po głowie? Chciałabym się dowiedzieć.

Kinny chyba zauważył to jak się stresuję, dlatego podszedł do rodzicielki i pociągnął mnie za sobą. Teraz stałam z nią twarzą w twarz i nie byłam pewna, czy mam utrzymywać z nią kontakt wzrokowy czy spojrzeć w dół.

- Cześć, mamo. - ciszę przerwał chłopak, który od razu przytulił się do kobiety. Uśmiechnęła się lekko, jednak dalej skupiała swój wzrok na mnie. - To Klara, moja dziewczyna.

- Miło mi Panią poznać. - odważyłam się odezwać i podałam jej swoją dłoń. Odwzajemniła lekki uścisk i niedyskretnie zmierzyła mnie wzrokiem. Zauważyłam teraz ogromne podobieństwo między nią, a jej córką. Miały to samo spojrzenie.

- Ewa. - powiedziała jedynie, a jej twarz dalej miała nijaki wyraz - Obiad będzie za dziesięć minut, przyjdźcie wtedy do jadalni. Andrzej, chodź ze mną. - wraz z mężczyzną wyszli z salonu, przez co zostałam w nim tylko ja, Wiktor oraz Ola z Łukaszem i Gabrysią.

- Wszystko gra? - spytał mnie cicho chłopak i przytulił lekko do siebie. Był chyba lekko rozbawiony moją reakcją. Nie wiedziałam co czułam. Stres ze mnie nie uleciał, a wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że jego matka nawet nie chciała mnie polubić, ale może to tylko pochopne wnioski.

- Nie wiem. Mam mieszane uczucia. - powiedziałam szczerze, po czym podeszła do mnie rudowłosa i pogłaskała lekko moje ramię.

- Powiem Ci tylko, że może nie być łatwo. Jestem prawie żoną Łukasza, a jego mama dalej nie zaakceptowała mnie w zupełności. - no dzięki, to naprawdę ogromne pocieszenie.

- Nie przejmuj się, będzie dobrze, obiecuję. - szepnął mi do ucha blondyn i uśmiechnął się pocieszająco. Normalnie zbytnio bym się tym nie przejmowała, ale fakt, że matka mojego chłopaka może mnie nie lubić lekko mnie załamywał. Kobieta nie miała nawet podstaw do takiej postawy względem mnie.

Po kilku minutach w końcu weszliśmy do jadalni. Zajęłam miejsce tuż obok chłopaka, a po mojej lewej siedział jego ojciec. Przynajmniej on sprawiał wrażenie, że mnie lubi. Pani domu zaczęła nalewać każdemu z nas zupy, która okazała się rosołem. Naprawdę za nim nie przepadałam, ale wiedziałam, że nie wypada wybrzydzać.

- No to Wiktor, opowiadaj jak u Ciebie. - powiedział po chwili najstarszy mężczyzna, przez co każdy przy stole nagle się ożywił. Byłam ciekawa, czy jego rodzina akceptuje to, co robi.

- Jakoś leci, za niedługo wydaję piosenkę i zobaczymy co dalej. - odparł po prostu, a ja widziałam po nim, że chciał urwać ten temat. Nie wiedziałam jednak czy przez to, że to dla niego stresujące, czy przez jego rodzinę.

- A ty, Klaro, czym się zajmujesz? - usłyszałam, po niedługiej chwili i spojrzałam na kobietę, która przyglądała mi się uważnym wzrokiem.

- Studiuję dziennikarstwo, a czasem pracuję jako fotograf. - uśmiechnęłam się lekko, a blondynka pokiwała lekko głową. Nie miałam pojęcia, czy moja odpowiedź ją usatysfakcjonowała.

- A Twoi rodzice?

- Tata ma firmę, a mama jest prawnikiem. - widziałam uznanie w jej oczach. Może ten fakt tworzy ze mnie idealną kandydatkę na synową. Pewnie myśli, że jestem perfekcyjnie wychowana. Chciała zadać mi kolejne pytanie, jednak do akcji prędko wkroczył Wiktor.

- Łukasz jak tam w pracy? Dalej masz tyle zleceń? - posłałam mu wdzięczny uśmiech, który odwzajemnił. Wiedział, że nie byłam gotowa na przesłuchanie.

*

- Co u Kingi? - kobieta spytała nagle podczas deseru. Całe spotkanie przebiegało w dość przyjemnej atmosferze, jednak wszystko co dobre szybko się kończy. - Porządna z niej była dziewczyna.

- Lubiłam ją. - mruknęła Zuza, tym samym posyłając mi chytry uśmiech. O co tu do cholery chodziło? Zmówiły się czy jak? Wolałam pochopnie nie reagować, więc udawałam, że nawet mnie to nie ruszyło.

- Skąd mam wiedzieć co u niej? Nie mamy kontaktu. - stwierdził Wiktor i zmarszczył lekko brwi. Stawiam, że było to dla niego tak samo niezręczne jak i dla mnie.

- Muszę ją tu za niedługo zaprosić, naprawdę wspaniała dziewczyna. A jaka śliczna! - zachwycała się kobieta, kompletnie ignorując natarczywe spojrzenia, które wysyłali jej wszyscy wokół. Ja jedynie tylko patrzyłam w swój talerzyk z ciastem. Nie chciałam przypadkiem złapać kontaktu wzrokowego z matką chłopaka. - Dlaczego tak właściwie zerwaliście?

- Mamo, musisz? Naprawdę?! - spytał poirytowany.

- Ja też się z chęcią dowiem. - powiedziała nastolatka, a ja miałam ochotę już stamtąd wyjść. Nie czułam się ani trochę komfortowo.

- Zerwaliśmy i już. To nie jest wasza sprawa. - warknął - Teraz jestem z Klarą i radzę wam to zaakceptować. - chwycił moją dłoń pod stołem i ścisnął ją lekko dla otuchy. Nic to jednak nie dało.

- Szkoda, nie wiem jak to przebolejemy. - westchnęła Zuza, a jej matka jedynie tylko lekko kiwnęła głową na te słowa. To była już istna przesada.

- Nie, kurwa, wychodzimy stąd. - powiedział oburzony blondyn, po czym pociągnął mnie do wyjścia. Usłyszałam za sobą słowa oburzenia wywołane przekleństwem chłopaka. W przedpokoju ubraliśmy buty i zanim zdążyliśmy opuścić dom podszedł do nas pan Andrzej.

- Dzieci, ogromnie was przepraszam. Nie mam pojęcia co w nie wstąpiło. Porozmawiam z nimi. - posłał nam ciepły uśmiech, po czym przytulił najpierw mnie, a potem swojego syna - Klara, jesteś wspaniałą dziewczyną i kompletnie nie przejmuj się tym, co powiedziała moja żona. Mam nadzieję, że zobaczymy się za niedługo.

- Dziękuję bardzo, wiele to dla mnie znaczy. - uśmiechnęłam się lekko. Podniósł mnie trochę na duchu, jednak dalej czułam się okropnie.

- Dobra, my jedziemy. Do zobaczenia. - powiedział Wiktor, po czym przepuścił mnie w drzwiach i wyszliśmy za zewnątrz kierując się do samochodu.

Kiedy zajęliśmy już swoje miejsca, chłopak odpalił auto i ruszyliśmy w drogę. Panowała cisza. Dzisiejsze spotkanie było dla naszej dwójki chyba tak samo niezręczne i krępujące. Nie wiem, jak blondynowi, jednak mi było niesamowicie przykro. Niby jego mama ani siostra nie obraziły mnie wprost, ale ich słowa i tak we mnie w jakiś sposób uderzały. Myślę, że każdego by coś takiego zabolało albo zezłościło. Tak bardzo chciałam, aby pani Ewa mnie polubiła. Widocznie jak to mówią - nadzieja matką głupich.

***

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz