49

2.9K 121 57
                                    

15.09.2021

- Trzy, dwa, jeden...

- Poszło! - krzyknął Janusz, a w tym momencie Sebastian z Michałem wystrzelili szampana. Rozlewali go do kieliszków, a do mojego chłopaka zaczęli podchodzić po kolei nasi znajomi. 

Postanowiłam poczekać na sam koniec, dlatego spokojnie piłam szampana tym samym przyglądając się szczęściu blondyna. Starter właśnie wystartował, a "Jazda" śmigała już w internecie. Byłam niesamowicie dumna, jednak to chyba nawet za mało powiedziane. 

Kiedy chłopak w końcu został sam podeszłam do niego i uśmiechnęłam się szeroko. Widziałam po jego oczach, że nie pojmował się ze szczęścia. Nie mówiąc nic przyciągnął mnie do siebie mocno i zatopił swoją twarz w moich włosach.

- Kocham Cię, jestem tak ogromnie dumna. Nawet sobie nie wyobrażasz. - powiedziałam, gdy odsunęliśmy się lekko od siebie. W moich oczach zaczęły pojawiać się łzy szczęścia, które chłopak momentalnie wytarł swoją dłonią.

- Hej, nie płacz. - uśmiechnął się i pocałował mój policzek - Jesteś wspaniała, Klara. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej i bardziej wspierającej dziewczyny. Kocham Cię.

Nie mówiąc nic po prostu złączyłam nasze usta. Nie musieliśmy mówić nic więcej. Byłam niesamowicie szczęśliwa i dumna. Wiedziałam, że blondyn czuje to samo. Miał osiągnąć sukces, byłam tego pewna, a ja miałam zamiar wspierać go całym swoim sercem. Zasługiwał na to. 

- No to co? Impreza! - usłyszałam Matczaka i już wiedziałam, że kolejnego dnia będziemy mieć ogromny problem ze wstaniem łóżka.

*

Impreza odbywała się w mieszkaniu Janusza, który postanowił wziąć to na siebie. Podziwiałam go, ponieważ sama po ostatniej imprezie szybko nie zorganizuje kolejnej. 

Bawiliśmy się prześwietnie. W pewnym momencie jednak postanowiłam przestać pić. Mój chłopak wlewał w siebie ogromne ilości alkoholu, czego oczywiście nie miałam zamiaru mu zabraniać. To był jego wieczór i powinien go świętować jak najlepiej. Niestety jedno z nas musiało być lekko ogarnięte, aby doprowadzić nas do domu. 

Jakoś po 2:00 goście powoli zaczynali opuszczać mieszkanie, aż w końcu nadeszła pora i na naszą dwójkę. Blondyn siedział na kanapie z Matczakiem, a gdy podeszłam bliżej usłyszałam, że gadają do siebie tym pijackim tonem. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.

- Moi drodzy, koniec imprezy, zbieramy się. - powiedziałam i stanęłam przed nimi. Spojrzeli na mnie spod przymrużonych oczu, na co się zaśmiałam.

- No jeszcze nie, błagamy! - jęknął Michał i przytulił się do mnie. Odwzajemniłam uścisk, ale po chwili oderwałam się od niego. Niesamowicie śmierdział trawką, jednak postanowiłam tego nie komentować. 

- Widzicie się praktycznie codziennie, a już naprawdę musimy iść do domu. - odpowiedziałam, po czym złapałam dłoń Wiktora i pociągnęłam go do góry. Lekko się zachwiał, jednak utrzymał równowagę. - Chyba będzie ciężej niż myślałam.

- Klara, dasz sobie radę? - spytała mnie Paula, która też właśnie wychodziła z Sebastianem. Ten niestety był w praktycznie tak złym stanie jak mój chłopak.

- Jasne, nie przejmuj się. Daj znać jak będziecie w domu. - odparłam, po czym pomachałam dziewczynie na pożegnanie. Opuścili mieszkanie, a przedpokój się zwolnił. Posadziłam blondyna na fotelu, po czym sięgnęłam po jego buty i podałam mu do rąk. - No dalej, zakładaj te buty. Ja za Ciebie tego nie zrobię. 

- Szkoda. - mruknął i mozolnie zabrał się za ubieranie. Ja swoje buty już dawno miałam na nogach i z cierpliwością czekałam, aż chłopak skończy. 

W końcu, gdy książę w końcu się ubrał pożegnaliśmy się szybko z Januszem i opuściliśmy mieszkanie. Przed blokiem czekaliśmy na ubera, który miał pojawić się za trzy minuty. Normalnie wracalibyśmy na nogach, ale nie widziało mi się spacerować z jednego końca Żoliborza na drugi. 

- Jestem Kinny, jest ze mną moja Honey. - zaczął nucić pod nosem blondyn i na ostatnie słowa uśmiechnął się do mnie słodko. Przewróciłam oczami, jednak czułam, że moje policzki się lekko rumienią. 

- Super Ci to wszystko wyszło, ale teraz jak pokazałeś twarz chyba będę miała dużo rywalek. Nie jedna poleciałaby na taką piękną buźkę. - zażartowałam, a chłopak przerzucił swoje ramię przeze mnie, tym samym przyciągając mnie bliżej do siebie. 

- Kotku, żadna nie może z Tobą konkurować, pamiętaj. - szepnął mi do ucha, a mnie przeszły przyjemne ciarki. Uwielbiałam, gdy to robił. Pocałowałam go jedynie w policzek, a potem w ciszy czekaliśmy na kierowcę, który miał się za niedługo pojawić. 

Kiedy wsiedliśmy do samochodu odjechaliśmy w stronę mojego bloku. Wiktor przez całą drogę zawzięcie dyskutował z kierowcą, a ich głupie tematy rozbawiały mnie do łez. Trasa trwała około dwudziestu minut, jednak zleciały one w mgnieniu oka. Już po chwili byliśmy na miejscu. Rozliczyłam się z chłopakiem, po czym z blondynem wysiedliśmy z auta. Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę klatki. Wsiedliśmy do windy i chłopak wybrał odpowiednie piętro.

- To co zaraz będę jadł, jedzie windą... - zanucił nagle, a ja spojrzałam na niego niezrozumiale.

- Co Ty tam mamroczesz? 

- Nic, tak sobie śpiewam tylko. - uśmiechnął się szeroko, po czym drzwi otworzyły się. Podeszliśmy do mojego mieszkania i już po chwili byliśmy w środku. Zdjęłam buty, a blondyn patrzył na mnie uważnym wzrokiem. - Jesteś bardzo zmęczona?

- Nie bardzo, a co? - spytałam, a chłopakowi od razu na twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek - No tak, po co ja w ogóle pytałam?

Blondyn podszedł do mnie powoli i czule złączył nasze usta. Kiedy chciał przenieść się na moje usta, oderwałam go od siebie, przez co spojrzał na mnie zdziwiony. Zaśmiałam się jedynie z jego reakcji i zaprowadziłam go za sobą do sypialni. Pociągnęłam go na łóżko, po czym usiadłam na nim okrakiem. 

- Klara, nie poznaję Cię... - zaśmiał się, jednak gdy zassałam skórę na jego szyi przerwał w pół słowa, czym tym razem mnie rozbawił. Zdjęłam mu koszulkę i dalej zajmowałam się jego szyją. Po chwili jednak, szybko obrócił nas i teraz to ja leżałam pod nim. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, a moja bluzka już znajdowała się na ziemi. Nabrałam głośno powietrza, kiedy chłopak zaczął znienacka składać pocałunki na moim mostku oraz żebrach. Jego głowa zaczęła schodzić coraz niżej.

- Wiktor... - jęknęłam, a blondyn wrócił na moment do moich ust i lekko złączył je ze swoimi.

- Ciszej skarbie, bo sąsiedzi nas jutro zabiją. - zaśmiał się i wrócił do poprzedniej czynności, a ja cała się zarumieniłam. 

Cóż, nie jestem pewna, czy końcowo słowa chłopaka na coś się zdały.

***

coś tu jest za spokojnie...

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz