110

1.9K 105 12
                                    

Impreza coraz bardziej się rozkręcała, a co za tym idzie wylewały się coraz większe ilości alkoholu. Osobiście nie planowałam dziś zbytnio szaleć, bo chociaż jedna osoba musiała pilnować porządku. Oczywiście poniekąd spadło to na mnie, bo Janusz nawet jako gospodarz nie miał zamiaru się oszczędzać. 

Było jakoś po 23:00, za niedługo zaczniemy szykować się na przywitanie nowego roku. Do tego czasu będę musiała znaleźć Wiktora, który zniknął mi z oczu kilka minut temu. Nie było go w salonie ani kuchni, a balkon świecił pustkami. Doszłam jednak do wniosku, że nie ma o co się martwić, bo połowa chłopaków, a w tym Matczak i Walczuk również rozpłynęli się w powietrzu. 

- Klara, co ty taka sama tu siedzisz! - rzuciła Paula i podeszła do mnie chwiejnym krokiem. Parsknęłam śmiechem na ten widok, ale przesunęłam się na kanapie, żeby zrobić jej miejsce. - Napij się ze mną!

- Tobie już chyba wystarczy... - zaśmiałam się, a blondynka posmutniała. 

- Przestań, mamy sylwester, trzeba się bawić! - krzyknęła, a zanim zdążyłam coś odpowiedzieć ta pociągnęła mnie za sobą do stołu. Westchnęłam ciężko, ale nie miałam z nią szans w tej dyskusji. - Na co masz ochotę?

- Zrób mi po prostu jakiegoś drinka. - mruknęłam i odwróciłam się. Przeleciałam wzrokiem cały pokój, jednak dalej brakowało mi kilku chłopaków. Akurat nie było tej grupki, która znikała na każdej imprezie.

- Proszę bardzo. - usłyszałam, a blondynka podała mi drinka. Uśmiechała się cwaniacko, a ja bez zastanowienia upiłam łyk. Momentalnie poczułam się jakby oczy wyleciały mi z orbit. - Nie smakuje Ci?

- Zwariowałaś? Przecież ty tu wlałaś chyba samą wódkę! - warknęłam i szybko popiłam ten specyfik sokiem, który miałam pod ręką - Boże, to było obrzydliwe.

- Polecam się na przyszłość. - zaśmiała się, po czym ruszyła w stronę Seby, który razem z zaginionymi chłopakami wychodził z sypialni Janusza. Uniosłam swoją brew i przy okazji złapałam kontakt wzrokowy z moim chłopakiem. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie. 

Złapał mnie w talii, więc przeniosłam swoje dłonie na jego kark. Spojrzałam mu głęboko w oczy i myślałam, że wybuchnę śmiechem. Widząc moją minę zdezorientowany zmarszczył brwi.

- Jarałeś? - spytałam rozbawiona i przeczesałam jego już rozwaloną fryzurę. 

- Nie. - mruknął, ale dalej się głupio uśmiechał. 

- Po co kłamiesz? Przecież Cię za to nie zabiję. - parsknęłam i pociągnęłam go za sobą w stronę fotela. Miałam ochotę usiąść, bo nogi zaczynały mnie odrobinę boleć od tych szpilek. 

- No serio, chłopaki palili. Ja sobie po prostu z nimi siedziałem. - odparł, po czym posadził mnie na swoich kolanach. Oparłam się głową o jego ramię i splotłam nasze dłonie. 

- A otworzyliście chociaż okno? - pokręcił głową, na co parsknęłam śmiechem - No to mój drogi zjarałeś się oparami. 

- Wymyślasz, nic mi nie jest. - rzucił i czule pocałował mój policzek - Chodźmy zatańczyć.

- Dopiero co usiedliśmy. - jęknęłam i przewróciłam oczami - Stopy mnie już bolą od szpilek.

- To je zdejmij. - parsknął i spojrzał na mnie jak na głupią. No tak, w jego oczach to było przecież takie proste.

- Będę wyglądać idiotycznie. - warknęłam, na co chłopak westchnął ciężko i pocałował moją dłoń.

- Wiesz, że nikt nawet nie zwróci na to uwagi? Ważne, że będzie Ci wygodnie i w końcu ze mną zatańczysz. - mruknął i zaczął składać krótkie buziaki na linii mojej żuchwy.

- Niech Ci będzie. - odparłam i szybko zrzuciłam szpilki ze stóp. Wstałam z kolan blondyna i podałam mu swoją dłoń. 

Pociągnął mnie za sobą na środek salonu, gdzie stworzyliśmy prowizoryczny parkiet. Całe szczęście, że akurat to pomieszczenie w mieszkaniu Janusza nie było najmniejszych rozmiarów. Z łatwością byliśmy w stanie się tu wszyscy pomieścić. 

- Kurwa. - mruknął nagle Wiktor i zmarszczył swoje brwi patrząc na mnie. Piosenka akurat zwolniła, więc po prostu bujaliśmy się na boki.

- Co jest? - spytałam odrobinę zmartwiona i pogłaskałam jego policzek. 

- Kurwa, widzę Cię podwójnie. - parsknął śmiechem, a ja zdziwiona uniosłam brew. Blondyn nie mógł przestać się śmiać, zaś ja do końca nie potrafiłam wyłapać o co mu chodziło. - Chyba jestem zjarany.

- Zioło. - westchnęłam i pokręciłam głową z małym uśmiechem. Chłopak w tym stanie był śmieszny i praktycznie zawsze bawił mnie jak nic innego. - Może wolisz usiąść?

- Co ty, teraz mogę tańczyć nawet całą noc! - powiedział wesoło i akurat w tym momencie piosenka zmieniła się na bardziej żwawą. Nie zdążyłam nawet zebrać myśli, a Wiktor już zabrał mnie w obroty. Jeśli dziś niczego nie skręcę, to impreza zakończy się sukcesem. 

*

- Za chwilę północ, zabieramy alkohol i idziemy przed blok! - krzyknął po jakimś czasie Janusz, tym samym ściszając muzykę - Ruchy, nie ma czasu!

Zgodnie z jego poleceniem zabraliśmy z Wiktorem jakąś wódkę ze stołu, po czym szybko ubraliśmy swoje kurtki w przedpokoju. Razem z resztą wyszliśmy na zewnątrz i ustawiliśmy się niedaleko ulicy. Paula włączyła zegar i teraz czekaliśmy aż wybije północ. 

- Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem...

Szybko pociągnęłam blondyna na bok, aby nie stać w samym centrum naszej grupki. Nie chciałam przypadkiem dostać jakimś korkiem od dopiero co otwieranego szampana. Poza tym miło było przywitać kolejny rok tylko we dwoje. 

- Sześć, pięć, cztery, trzy, dwa...

- Jeden! - krzyknął mój chłopak i nie zważając na nic szybko nachylił się do mnie i czule złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się lekko i przeniosłam swoje dłonie na jego kark. Był to nasz pierwszy wspólny sylwester, jednak byłam pewna, że nie ostatni. 

- Szczęśliwego nowego roku! - zaśmiałam się, kiedy odsunęliśmy się od siebie. Blondyn patrzył mi głęboko w oczy i wolną ręką założył kosmyk moich włosów za ucho. 

-  Z tobą na pewno będzie szczęśliwy. - odparł, na co moje policzki poczerwieniały. Zaśmiał się cwaniacko na ten widok. - Rumienisz się, kocham to jak na Ciebie działam. 

- A ja kocham Ciebie. - mruknęłam i tym razem to ja złączyłam nasze usta. 

- Hej gołąbeczki! Może napijecie się z nami za nowy rok? - krzyknął Matczak, na co parsknęłam śmiechem, ale pociągnęłam Wiktora za sobą w stronę przyjaciół. 

Przez jakiś czas staliśmy jeszcze na dworze i wspólnie rozmawialiśmy. Każdy był szczęśliwy i to sprawiało, że było mi po prostu ciepło na sercu. Były tutaj praktycznie wszystkie najbliższe mi osoby. Od kilku dni ciągle czułam się szczęśliwa i miałam ogromną nadzieję, że szybko to nie przeminie. 

***

kolejny za niedługo!!

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz