W czwartek rano spakowaliśmy wszystkie nasze rzeczy, posprzątaliśmy w domku i ostatni raz przeszliśmy się wzdłuż jeziora. Dziś wyjeżdżaliśmy do Warki. Przyznam, że nie mogłam się doczekać, bo stęskniłam się za rodziną Wiktora. Od dłuższego czasu mieliśmy naprawdę dobry kontakt, a jego mama była bardzo sympatyczną kobietą.
- Mam dla Ciebie pewną propozycję. - zagadnęłam nieśmiało, kiedy blondyn zamknął bagażnik z wszystkimi rzeczami. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i kiwnął głową.
- Zamieniam się w słuch.
- Mogę prowadzić auto? - spytałam szybko i wyszczerzyłam się. Chłopakowi zrzedła mina i już widziałam po nim, że jest nieprzekonany. Nienawidził oddawać mi swojego auta.
- Chyba zwariowałaś. - parsknął, odwrócił się na pięcie i ruszył do środka od strony kierowcy.
- No proszę! Dlaczego nie? - złapałam szybko jego nadgarstek i zatrzymałam go w miejscu. Westchnął ciężko i odwrócił się w moją stronę.
- Bo nie. - odparł za spokojnie jak na niego - Zresztą to nawet nie była propozycja. Co bym z tego miał? Rozbite auto?
- Czy ty mnie właśnie obrażasz? Jestem naprawdę dobrym kierowcą. - mruknęłam i przewróciłam oczami - Obiecuję, że nie będę Cię denerwować do końca naszego wyjazdu.
- Wielkie mi rzeczy. - prychnął. Był już lekko zirytowany. Stwierdziłam, że muszę teraz wyciągnąć asa z rękawa. Wiktor zawsze ulegał mojej proszącej minie. - Klara, nawet nie próbuj.
- Co mam zrobić, żebyś mi pozwolił?
- Powiedziałbym, że jest dużo takich rzeczy, ale nie w tym przypadku. Nie dam Ci mojego samochodu i koniec. - rzucił dobitnie, a mi uśmiech zszedł z twarzy. Zagryzłam wargę i ignorując blondyna usiadłam na miejscu pasażera.
Wyciągnęłam ze swojej torebki słuchawki oraz telefon i po włączeniu muzyki odwróciłam głowę w stronę okna. Czy naprawdę się gniewałam? Nie do końca. Wiktor naprawdę rzadko dawał mi prowadzić swoje auto. Zazwyczaj działo się to, gdy byliśmy u znajomych i musiałam odwieźć nas do domu. Oczywiście tylko dlatego, że on sam był pod wpływem.
- Będziesz się teraz gniewać? - spytał głośniej chcąc abym go usłyszała. Jechaliśmy dopiero około dziesięciu minut. Szybko wymiękł. - Mówię do Ciebie.
- Powiesz mi dlaczego jesteś tak sceptycznie nastawiony? Nie ufasz mi czy jak? - mój ton był lekko pretensjonalny. Już tak bardzo mi na tym nie zależało, ale chciałam wiedzieć, czemu jest taki niechętny.
- Nie chodzi o to...
- W takim razie o co? - parsknęłam ironicznie śmiechem, na co chłopak zirytowany pokręcił głową i zamilkł - Teraz ty nie masz zamiaru się odzywać? Fantastycznie.
Znów włożyłam do uszu słuchawki i przymknęłam oczy. Odrobinę bawiła mnie ta cała sytuacja. Uwielbiałam irytować Wiktora i to był jeden z tych momentów. Miałam jednak małą nadzieję, że pozwoli mi poprowadzić. Niestety był w 100% trzeźwy, więc mimo wszystko graniczyło to z cudem.
Sytuacja wyglądała inaczej kiedy jechaliśmy moim autem. Wtedy mogłam normalnie prowadzić, a chłopak nie raz mówił mi, że dobrze jeżdżę. Miałam wrażenie, że on swoje auto traktuje jak święte i nikt oprócz niego nie może go prowadzić. Pamiętam z jakim strachem oddawał swój samochód w ręce Sebastiana. O mało co nie zszedł mi na zawał na tylnym siedzeniu.
Po prawie dwóch godzinach zjechaliśmy z autostrady na postój. Wyłączyłam słuchawki, zabrałam torebkę i udałam się do toalety. W środku przejrzałam się jeszcze w lustrze i poprawiłam swojego warkocza. Wróciłam na parking, gdzie Wiktor opierał się o samochód i przeglądał coś w telefonie. Kiedy usłyszał moje kroki zmierzył mnie wzrokiem. Zignorowałam to i po prostu wsiadłam do środka. Usłyszałam jego westchnięcie, po czym zobaczyłam, że okrąża auto i otwiera drzwi od mojej strony.
- Wysiadaj. - mruknął, na co zmarszczyłam brwi.
- Co?
- Wysiadaj zanim się rozmyślę. - dalej zdziwiona wyszłam z samochodu, a blondyn pokręcił głową i wystawił w moją stronę dłoń, w której trzymał kluczyki.
- Naprawdę? - spytałam zszokowana, a na moją twarz wpływał coraz większy uśmiech. Chłopak westchnął, ale nie mógł dłużej ukrywać swojego uśmiechu. Przytuliłam go z całej siły i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. - Dziękuję, kocham Cię.
- Tylko bądź ostrożna, błagam.
- Nie wiem czy bardziej boisz się o mnie czy o swoje auto. - rzuciłam prześmiewczo i ruszyłam na miejsce kierowcy. Poprawiłam sobie fotel oraz lusterka i wyszczerzyłam się sama do siebie.
- Skup się na drodze. - mruknął rozbawiony i zapiął pas. Posłałam mu jeszcze szybkiego buziaka i odpaliłam samochód.
*
- Widzisz? Dałam radę. - zaśmiałam się, kiedy zatrzymaliśmy się pod rodzinnym domem chłopaka. Przez chwilę milczał, ale w końcu z uznaniem pokiwał głową.
- Muszę przyznać, że się spisałaś. - rzucił i spojrzał na mnie uważnie - Ale nie zmienia to faktu, że dalej nie możesz nim jeździć.
- Jeszcze zobaczymy. - mruknęłam rozbawiona pod nosem i wysiadłam z auta. Przeciągnęłam się, po czym spojrzałam w stronę otwieranych drzwi.
- No w końcu jesteście!
Z domu wyszła do nas mama chłopaka. Uśmiechnięta zamknęła mnie w uścisku, co powtórzyła ze swoim synem. Widać było po niej, że nie mogła doczekać się naszego przyjazdu.
- Klara prowadziła, więc i tak szybko dojechaliśmy. - stwierdził prześmiewczo blondyn, za co oczywiście oberwał ode mnie w ramię.
- W takim razie Klara sobie teraz odpocznie, a ty wniesiesz wasze rzeczy. - zwróciła się do swojego syna i ignorując go pociągnęła mnie do środka - Chodź, zaparzę Ci kawy. Na pewno jesteś zmęczona.
Zaśmiałam się na słowa blondynki i zostawiłam buty w przedpokoju. Udałam się za nią do kuchni, gdzie usiadłam na jednym z wolnych miejsc. Kobieta ochoczo opowiadała mi o tym, co ostatnio się u niej działo, kiedy do pomieszczenia wszedł jej sobowtór.
- Cześć, Zuza. - uśmiechnęłam się miło w jej stronę. Przeleciała mnie szybko wzrokiem i podeszła do lodówki.
- Hej. - mruknęła pod nosem i tak szybko jak weszła tak wyszła.
No tak. Ona dalej nie zmieniła swojego stosunku do mnie. Naprawdę wiele razy starałam się z nią porozmawiać i złapać jakiś wspólny język, ale było to po prostu niemożliwe. Blondynka dalej miała do mnie jakiś problem i nikt z nas nie wiedział o co tak właściwie chodziło.
- Przepraszam za nią. Nie rozumiem dlaczego tak się zachowuje. - stwierdziła zakłopotana Ewa. Chyba ona najbardziej przejmowała się tą sytuacją.
- Spokojnie, to i tak cud, że się ze mną przywitała. - zaśmiałam się, co kobieta odwzajemniła.
Wkrótce dołączył do nas Wiktor i w trójkę przenieśliśmy się na taras, gdzie wypiliśmy kawę oraz porozmawialiśmy. Było naprawdę miło, a ogród Państwa Jakowskich prezentował się imponująco. Ewa musi wkładać w to naprawdę wiele serca i cierpliwości.
- Andrzej wraca dziś z pracy około 18:00. Co wy na to, żebyśmy zrobili sobie dziś małego grilla? - zagadnęła w pewnym momencie kobieta, co spotkało się z ogromną aprobatą chłopaka.
- Jestem jak najbardziej chętny. - no tak, nie ma to jak kolejna okazja do napicia się z rodziną. Rozbawił mnie ten fakt, ale nie miałam serca nie przyznać mu racji.
- W takim razie ustalone! - blondynka klasnęła w dłonie zadowolona.
***
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fanfiction- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...