38

3.4K 140 19
                                    

PERSPEKTYWA KLARY

Po wyjściu Wiktora od razu weszła do mnie Diana. Przytuliła mnie mocno do siebie, po czym zaczęła płakać.

- Klara, ja Cię tak bardzo przepraszam. Słowa nie wyrażą tego jak mi wstyd, że Cię zostawiłam. Nawet nie wiem kiedy do tego doszło. - szlochała, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Była dla mnie jak siostra i nigdy nie chciałabym jej stracić, ale skłamałabym mówiąc, że jej zachowanie mnie nie zabolało.

- Diana, spokojnie. - odciągnęłam ją od siebie i wytarłam jej łzy. Uśmiechnęłam się delikatnie. - Nie powiem, było mi przykro, ale kocham Cię. Wychodziłyśmy już z gorszych sytuacji.

Blondynka przytuliła mnie znów do siebie i zaczęła się cieszyć. Mi samej humor też się trochę poprawił. Niestety dalej w głowie miałam wydarzenia sprzed kilku godzin.

- Mogę zapytać o coś? - spytała ostrożnie po jakimś czasie. Pokiwałam głową, jednak szczerze nie byłam pewna, czy był to dobry pomysł. - O czym rozmawiałaś z Wiktorem? Wyszedł z sali i po prostu sobie poszedł.

- O niczym. - odparłam natychmiastowo i odwróciłam wzrok. Dziewczyna cierpliwie czekała jednak na moją odpowiedź. Westchnęłam ciężko i zaczęłam bawić się palcami. - Chciał wiedzieć jak się czuję i prosił, żebym mu powiedziała wszystko. Nie chcę o tym rozmawiać, ale zamiast załatwić to delikatnie kazałam mu po prostu wyjść. Dalej nic kurwa nie wyjaśniliśmy, a ja znów zjebałam. On chyba naprawdę zacznie mnie nienawidzić. - stwierdziłam ponuro i przymknęłam oczy. Musiałam jakoś powstrzymać łzy. Nie chciałam znów płakać. 

- Klara, wiesz, że on Cię dalej kocha, prawda? - spytała, a ja spojrzałam w jej oczy. Nie wierzę w to, że mówiła prawdę.

- Przecież ja go okropnie zraniłam. Nie mam nawet pojęcia co on tutaj robił. Nie musi się już przecież o mnie martwić. - mruknęłam i zaczęłam kręcić głową.

- Ty nie pamiętasz? - zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie zdziwiona.

- Ostatnie co pamiętam, to jak ten śmieć zdjął mi koszulkę. - mruknęłam cicho, a te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.

- Matko, Klara... - nie miałam pojęcia o co jej chodziło. Patrzyłam na nią i właściwie nie wiedziałam co się z nią dzieje. - Wiktor Cię uratował! Przyszedł do Ciebie, żeby z Tobą porozmawiać, przypadkiem wszedł do środka i zaczął Cię szukać. Potem odciągnął Aleksa i zajęli się nim chłopcy. Wiktor zaś zabrał Cię na dół i właściwie dzięki niemu jesteś teraz w szpitalu. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby się nie zjawił. - urwała nagle i przyłożyła dłoń do ust, chcąc powstrzymać płacz. 

Byłam w ogromnym szoku. Wiktor mnie uratował? Wiedziałam, że ktoś to zrobił, ale on był ostatnią osobą, po której się tego spodziewałam. Właściwie zawdzięczałam mu jeszcze więcej niż do tej pory. Będę mu chyba wdzięczna do końca życia. 

Powoli jednak zaczęły łapać mnie jeszcze większe wyrzuty sumienia. Podczas gdy ja byłam manipulowana przez Aleksa, Wiktor wciąż o mnie myślał. On mnie dalej kochał i dalej mu na mnie zależało. Czy na niego zasługiwałam? Nie. Zdecydowanie nie i to tworzyło okropny problem. Był gotowy wskoczyć za mną w ogień, a ja dalej zachowywałam się jak pieprzona księżniczka. Mimo tych wszystkich sytuacji, w których zjebałam nie raz, moja duma dalej nie pozwalała mi się zmienić.

Chyba właśnie to było kluczem do naszego szczęśliwego związku. Moja gruntowna zmiana. Nie miałam już wyjścia. Wiedziałam, że muszę poświęcić się dla niego tak bardzo jak on poświęca się dla mnie. Inaczej to po prostu nigdy nie będzie mieć sensu. 

- Diana, mogłabyś zadzwonić do niego i poprosić, żeby przyszedł jak tylko znajdzie chwilę? - spytałam po chwili i spojrzałam na przyjaciółkę błagalnym wzrokiem. 

- Jasne. Idę już, odpocznij, skarbie. - powiedziała, po czym pocałowała mnie w policzek i opuściła pomieszczenie. 

Po niej odwiedzili mnie również Janusz z Michałem oraz Paulina. Strasznie stęskniłam się za nimi wszystkimi. W końcu byli moimi przyjaciółmi. Dowiedziałam się też, że jutro wpadną moi rodzice oraz Sebastian z Jankiem i Kacperczykami. Mimo wszystko byłam wdzięczna, że mam w nich wsparcie. Nie chciałam być w tym wszystkim sama i byłam pewna, że oni do tego nie dopuszczą. 

Najbardziej jednak nie mogłam doczekać się kolejnego spotkania z Wiktorem. Chciałam mu przedstawić wszystko od początku do końca, a co najważniejsze - chciałam go przeprosić. Zasłużył na moje przeprosiny jak nikt inny. Miałam tylko nadzieję, że je przyjmie i znów będziemy mogli budować naszą relację od początku. 

*

Mijały godziny, aż w końcu przed 18:00 zostałam sama w sali. Myślałam, że to już koniec wizyt na dziś, jednak po kilkunastu minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi. 

- Proszę! - powiedziałam odrobinę głośniej, a do środka wszedł mój ulubiony blondyn. Patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, a ja dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak mocno brakowało mi jego spojrzenia. Uśmiechał się lekko w ten swój charakterystyczny sposób, a niżej, w jego dłoniach zauważyłam kilka białych róż. Boże, jak ja go kochałam.

- Hej. - podszedł powoli do łóżka i usiadł na krzesełku obok. 

- Myślałam, że dzisiaj już nie przyjdziesz. - powiedziałam cicho i dalej wpatrywałam mu się głęboko w oczy. Nie wiem, czy to możliwe, ale zawsze kiedy w nie patrzyłam czułam się, jakbym umiała wyczytać wszystkie jego emocje. 

- Obiecałem, że wpadnę później. - uśmiechnął się szerzej i wystawił do mnie rękę z kwiatami. - Proszę bardzo. Poprosiłem Panią o najpiękniejsze kwiaty jakie miała.

- Dziękuję, są śliczne. - odparłam i powąchałam je. Naprawdę wyglądały niesamowicie, a ich zapach był jeszcze wspanialszy.

- Ale nie aż tak bardzo jak ty. - mruknął, a ja natychmiastowo się zarumieniłam. 

- Chyba musimy porozmawiać. - powiedziałam po chwili i spojrzałam na niego, na co tylko pokiwał głową. - Może ja zacznę...

***

hej, jutro pewnie pojawi się rozdział, ale kolejny będzie raczej w sobotę wieczorem albo dopiero w niedzielę. mam nadzieję, że dotrwacie<33

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz