127

1.9K 95 16
                                    

- Tak się cieszę, że wyjechaliśmy z Warszawy chociaż na te kilka dni.

W Ostródzie byliśmy już od kilku godzin. Pogoda była niesamowita i było na tyle ciepło, że spokojnie mogłam opalać się w bikini. Nie mogłam przepuścić takiej okazji, dlatego zamiast iść na spacer postanowiliśmy rozłożyć leżaki na tarasie i odpocząć dłuższą chwilę.

Domek rodziców Wiktora stał praktycznie na samych obrzeżach miasta. Miał salon, kuchnię oraz dwie sypialnie na piętrze. W jednej z nich znajdowało się ogromne okno, przez które widać było jezioro. Krajobraz był niesamowity i musiałam przyznać, że strasznie mi się tu podobało.

- Kocham mazury. - odparł mi blondyn i upił łyk swojego piwa. Uwielbiałam spokój, który panował wokół.

Nie musieliśmy właściwie nic robić. Siedzieliśmy popijając piwko, a ja w dodatku czytałam jedną z moich ulubionych książek. Z początku Wiktora odrobinę to irytowało, ale w końcu zadzwonił do niego Sebastian i chwilkę sobie pogadali.

- Pojedziemy potem na wycieczkę?

- Przecież i ja i ty wypiliśmy piwo. Nie możemy jeździć już autem, głupku. - mruknęłam zdezorientowana i zamknęłam książkę skupiając swoją uwagę na blondynie.

- Chodziło mi o wycieczkę rowerową.

- Nie pamiętam kiedy ostatni raz jechałam rowerem. - odparłam, na co chłopak w szoku uniósł swoje brwi. Nie wiem, co go tak strasznie zdziwiło. - Możliwe, że już nawet nie wiem jak się jeździ.

- I ty jesteś moją dziewczyną? - spytał z niedowierzaniem i pokręcił głową.

- Przepraszam, że nie każdy jest takim sportowym świrem jak ty. - rzuciłam sarkastycznie i przewróciłam oczami - Zawsze możesz pojechać sam, a ja sobie poczekam w domku.

- Przestań, jedziemy razem. Nawet jak nie potrafisz jeździć to ja Cię nauczę. - posłał mi szeroki uśmiech, jednak ja w środku zwątpiłam.

Na rowerze jeździłam naprawdę bardzo dawno temu. Stawiam, że miałam może z dziesięć lat? Nauczył mnie tego mój dziadek, kiedy na wakacje przyjechałam do jego małego miasta. Rodzice rzadko kiedy mieli dla mnie czas. Znalezienie go, aby nauczyć mnie jazdy na rowerze było wręcz niemożliwe. Jedyna nadzieja była w dziadku, jednak kilka miesięcy po rozpoczęciu naszej nauki zachorował i zmarł. Był jedyną osobą, która uczyła mnie praktycznych rzeczy.

- Niech będzie. - westchnęłam ciężko, na co uśmiechnięty chłopak nachylił się w moją stronę i pocałował mój policzek. Już wiedziałam, że ta cała wycieczka będzie jedną, wielką porażką.

*

- Nie Wiktor, wydaje mi się, że to nie jest dobry pomysł. - rzuciłam zrezygnowana, kiedy chłopak kolejny raz tłumaczył mi jak się za to wszystko zabrać.

- Klara, to naprawdę nie jest takie trudne. Wsiadasz, odpychasz się i pedałujesz. - posłał mi przekonujący uśmiech - No dalej, spróbuj.

A więc zrobiłam tak jak mnie poinstruował. Powoli zabrałam się za jazdę, a moją twarz rozświetlił uśmiech, kiedy przejechałam jak na razie najdłuższy kawałek. Nie chciałam się odwracać, bo wiedziałam, że stracę równowagę, jeśli to zrobię. Słyszałam jedynie jak blondyn skutecznie dopingował mnie z tyłu i był tuż za mną. Bardzo miło z jego strony.

- I co? Było tak strasznie? - spytał rozbawiony, kiedy po przejechaniu kilkudziesięciu metrów zatrzymałam się w miejscu. - Moje powołanie to bycie nauczycielem.

- Już sobie nie dopowiadaj. - rzuciłam ironicznie, jednak po chwili posłałam mu szeroki uśmiech. Pocałowałam go krótko w usta i westchnęłam. - Muszę jeszcze trochę poćwiczyć, ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze.

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz