Posiedziałam chwilę na fotelu niedaleko chłopaków. Wiktor z Wróblem chwilę o czymś dyskutowali, po czym ten drugi zaczął klikać coś w komputerze. Osobiście nie znałam się zbytnio na ich producenckich sztuczkach, więc praktycznie nic z tego nie wyłapałam.
- Chodź, zwijamy się zanim zgarną mnie do kolejnej piosenki. - rzucił w końcu i pociągnął mnie za rękę w stronę schodów. Parsknęłam śmiechem, ale posłusznie ruszyłam za nim. Nie chciałam się spierać, bo naprawdę chciałam spędzić z nim trochę czasu.
Po wyjściu z domu poszliśmy w prawo, czyli w kompletnie innym kierunku niż pałacyk. Między nami panowała przyjemna cisza, a ja cieszyłam się, że po prostu idziemy obok siebie trzymając się za ręce. Nawet taka mała rzecz rozczulała moje serce.
- Ten teren jest ogromny, a niedaleko jest taka fajna ławka. - mruknął po czasie i przyciągnął mnie bliżej siebie - Mam nadzieję, że się ciepło ubrałaś.
- W porównaniu do Ciebie to na pewno. - odparłam widząc, że ten ubrany jest w swój strój harcerza, a na głowie ma jeszcze ten charakterystyczny kapelusz. - Zatrzymaj się.
Chłopak stanął w miejscu i spojrzał na mnie marszcząc brwi. Westchnęłam i poprawiłam jego kołnierz, a następnie pociągnęłam zamek jego kurtki do góry. Chyba oszalał, że będzie mi tu chodził z odkrytą szyją.
- Jeszcze chwila i byś mi tu zamarzł. - przewrócił oczami, ale podziękował mi krótkim buziakiem w policzek. Jego usta znów były strasznie suche i popękane. - Czy ty w ogóle pamiętasz o tym, żeby stosować tą pomadkę ode mnie? Po coś Ci ją kupiłam, głupku.
- Nie marudź, kiedyś zacznę jej używać. - posłał mi przekonujący uśmiech, po czym złapał moją dłoń i pociągnął mnie dalej.
W końcu doszliśmy do ławeczki, która rzeczywiście była trochę na uboczu. Oparłam głowę o jego ramię, a ten złapał moje dłonie w swoje. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok. Moje ręce zawsze były strasznie lodowate, a po dotknięciu przez jego gorące, od razu robiło mi się cieplej.
- Wiesz, gdzie musimy za niedługo polecieć? - spytałam nagle. Chłopak mruknął coś pod nosem i spojrzał na mnie z góry, czekając na to aż dokończę. - Musimy odwiedzić moją mamę w Indonezji.
- Cóż, to będzie odrobinę skomplikowane, wiesz o tym. - stwierdził, po czym oplótł mnie swoim ramieniem. Pokiwałam niemrawo głową i westchnęłam lekko. - Masz za niedługo obronę, a ja muszę zabrać się za tworzenie płyty...
- Za tworzenie czego?! - ożywiona podniosłam się lekko do góry i spojrzałam na niego zszokowana. Na jego buzi widniał ogromny uśmiech, a ja nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa.
- No gadałem już o tym z Karolem i Mateuszem, więc teraz pozostało mi tylko zacząć pisać. - odparł wesoło, a ja nie wytrzymałam i schowałam twarz w dłonie - Nie płacz, nie ma potrzeby.
- Tu się nie da nie płakać. Spełniasz swoje marzenia, Wiktor! Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, przysięgam. - uśmiechnęłam się przez łzy i pogłaskałam jego policzki - Z każdym dniem jestem z Ciebie coraz bardziej dumna.
Pocałowałam go lekko w usta, po czym odsunęliśmy się od siebie i po prostu wpatrywaliśmy sobie w oczy. Mogłam wyczytać z nich wszystko. Poza tym były to chyba najpiękniejsze oczy, jakie w życiu widziałam.
- Kocham Cię, Klara. Najmocniej na świecie. -mruknął po chwili ciszy i czule złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się przez pocałunki i przyciągnęłam go bliżej siebie. Czułam niewyobrażalne szczęście.
*
Po jakimś czasie do chłopaka zadzwonił Białas i kazał nam wracać. Z jednej strony to i dobrze, bo zaczęło mi się robić powoli zimno. Kiedy weszliśmy do domu okazało się, że są jakieś problemy i właściwie nie ma prądu ani wody. Jedzenie również powoli zaczynało się kończyć. Odrobinę mnie to bawiło, ale musiałam przyznać, że ten hotel był o wiele lepiej zorganizowany niż poprzedni. Sam fakt, że wynajęli kucharza, który dbał o ich dietę był szokujący, ale dobrze przemyślany.
- O proszę, gołąbki wróciły. - rzucił Mateusz, kiedy tylko weszliśmy do salonu - Kinny, zapraszam na Żoliborz, musisz dograć się do piosenki z Nyplem.
- Skończę najszybciej jak potrafię. - mruknął mi do ucha, po czym pocałował mój policzek i zniknął po schodach do góry.
Westchnęłam ciężko i usiadłam na kanapie obok Janka i Borysa. Oparłam się o ramię tego drugiego i wpatrywałam się jak oglądał jakiś serial na telefonie. Nie miałam zbytnio co robić, więc z braku laku postanowiłam po prostu siedzieć.
- Klara, chodź z nami na fajkę! - krzyknął z przedpokoju Matczak. Nie mogłam mu odmówić, więc przeprosiłam chłopaków i ruszyłam do wyjścia. Ubrałam kurtkę i stanęłam obok Michała, Pedro oraz Pawła Kacperczyka. Był tu również kamerzysta, który zapewne nagrywał teraz vloga.
- Nie załapuj mnie na na filmie, proszę. - mruknęłam i uśmiechnęłam się błagalnie w jego stronę. Nie chciałam zbytnio obnosić się moim związkiem z Wiktorem i tak samo wolałam nie pojawiać się na vlogach. Wystarczyło już tyle, że ludzie wiedzieli, że jesteśmy razem.
- Nasza Klarcia się wstydzi, jak słodko. - zaśmiał się Matczak, na co oczywiście chłopcy mu zawtórowali. Przewróciłam oczami i zaciągnęłam się fajką. Nawet nie miałam zamiaru tego skomentować. Michał był tak zjarany, że i tak by niczego nie zrozumiał. Czasami podziwiałam Julkę, że dawała sobie z nim radę.
*
- Klara, kurwa, zabieraj tego swojego chłopaka, bo on nas tu gnębi! - usłyszałam głos Borysa, a po chwili do salonu wparował on z Sebastianem oraz Kinnym. Uniosłam swoją brew i spojrzałam na nich z politowaniem.
- On was, czy wy jego? - parsknęłam śmiechem, po czym spojrzałam w stronę Wiktora. Ten uśmiechnął się zwycięsko i usiadł koło mnie na kanapie, przerzucając mi rękę przez ramię.
- Moja dziewczyna jest po mojej stronie, lamusy. - prychnął w ich stronę, na co zaśmiałam się i pokręciłam głową.
- Nie wmawiaj sobie za dużo, kochany. - mruknęłam - Ja się nie bawię w te wasze aferki.
- Zuch dziewczyna! Jebać! - krzyknął Przybylski i zbił ze mną piątkę.
Wiktor oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie udawał obrażonego na cały świat. Pocałowałam go szybko w policzek, po czym musieliśmy wstać, bo chłopcy postanowili urządzić sobie w salonie małe zawody.
Na pierwszy rzut poszedł Kinny i Janusz. Osobiście nie kręciły mnie tego typu sporty, bo chcąc nie chcąc zawsze kończyły się jakimiś urazami. W tym przypadku wiedziałam jednak, że to tylko dla zabawy i spróbowania, więc nie martwiłam się tak strasznie.
- Bijemy powyżej pasa, w głowę i korpus. Runda trwa dwie minutki. Uważamy na siebie, na ściany i tak dalej. Uwaga czas... start!
No i zaczęli. W moich oczach walka była dość wyrównana, ale nie było się co dziwić, bo Walczuk i mój chłopak byli dość podobnej postury. Nie byli też specjalistami, więc ich ciosy były raczej robione czysto intuicyjnie.
- Nie bój się go, Kinny! On się Ciebie boi! - krzyknął w pewnym momencie Bedoes, na co parsknęłam śmiechem. Widocznie dla niektórych te zawody były rzeczywiście emocjonujące.
W pewnym momencie Wiktor poleciał w stronę kanapy, co spotkało się z niezadowoleniem jego fanów. Był to już poniekąd koniec walki, więc Janusz pomógł mu wstać i przytulili się. Zdjęli ochraniacze z głów i rąk, po czym zdyszani zaczęli szukać jakiejś wody.
- No moje gratulacje. Naprawdę na tym wyjeździe odkrywasz swoje kolejne powołania. - rzuciłam, kiedy ten w końcu trochę się ogarnął. Przeskanowałam uważnie jego twarz, a w oczy rzuciła mi się rana, którą miał na nosie. - Masz tu rozcięty kawałek nosa, chodź opatrzę Ci to.
- Nie dramatyzuj, nic mi nie jest. - mruknął i przyciągnął mnie do pocałunku. Odwróciłam jednak głowę i przysłoniłam mu usta dłonią. Spojrzał na mnie niezrozumiale, a ja posłałam mu znaczące spojrzenie.
- Najpierw naprawimy Ci ten nos. - stwierdziłam znacząco, na co ten przewrócił oczami, ale posłusznie ruszył za mną do kuchni, w której na pewno znajdowała się apteczka.
Jakoś przed 22:00 zaczęłyśmy zbierać się z Sandrą. Musiałyśmy jeszcze wrócić do Warszawy, a ja już wiedziałam, że kolejnego dnia opuszczę zajęcia z rana. Mimo wszystko musiałam przyznać, że wspaniale było tu przyjechać i ich odwiedzić. Dzięki temu chociaż na chwilę byłam w stanie zaspokoić moją tęsknotę za Wiktorem.
***
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fanfiction- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...