Miałam wrażenie, że jeszcze moment i w końcu zadławię się płaczem lub po prostu się zapowietrzę. Nie wiem czy kiedykolwiek płakałam bardziej niż w tamtym momencie. Czułam, że cały mój świat runął w pięć minut. Wiedziałam, że ta wiadomość zszokuje Wiktora, ale nie sądziłam, że wyjdzie i zostawi mnie w takim stanie. Potrzebowałam go jak jeszcze nigdy wcześniej.
W głowie miałam milion myśli naraz. Chciałabym cofnąć czas, a nawet chciałabym być w tej pieprzonej ciąży. Prawda była taka, że załamalibyśmy się tą informacją, ale podświadomie byliśmy na to gotowi. Czy któreś z nas myślało w ogóle, że mogę być bezpłodna? W moich oczach była to najgorsza informacja z wszystkich możliwych.
Najbardziej jednak bałam się jednej rzeczy. Ja dałabym radę żyć bez dziecka, bo dla mnie ono nigdy nie było priorytetem. Problem jednak pojawiał się, kiedy myślałam o Wiktorze. On wręcz pragnął być rodzicem w przyszłości. Wychodzi na to, że nie mogłam mu tego jednak zagwarantować. Czy to oznaczało, że muszę pozwolić mu odejść do kogoś innego?
Moje przemyślenia przerwał dzwonek telefonu, który dosłownie dzwonił kilka razy bez przerwy. Nie miałam ani siły ani ochoty, żeby wstać i sprawdzić kto to. W końcu jednak ktoś dość agresywnie zaczął dobijać się do drzwi.
- Klara! Otwórz to ja! - usłyszałam głos Pauliny, na co momentalnie się ożywiłam. Potrzebowałam kogoś obok, a ona była odpowiednią osobą.
Zapłakana wstałam z ziemi i podeszłam do wejścia. Zanim jednak je otworzyłam, przejrzałam się przelotnie w lustrze i ręką starłam łzy z policzków. Nic to nie dało, bo zaraz pojawiły się tam nowe.
Przekręciłam zamek, po czym poczułam, że ktoś mocno przyciąga mnie do siebie. Blondynka zaczęła płakać w moje ramię, co sprawiło, że również zaczęłam mocniej szlochać. Kiedy oderwałyśmy się od siebie dziewczyna posłała mi spojrzenie pełne współczucia.
- Wiktor do mnie dzwonił. Tak strasznie mi przykro, skarbie. - pokręciła głową, a głos załamał się jej w pół słowa. Zacisnęłam mocno swoje usta i pociągnęłam ją za sobą do salonu. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłonie.
- Gdzie on jest? - spytałam w końcu i spojrzałam na nią zmęczonym wzrokiem. Blondynka przysunęła się i przytuliła mnie lekko.
- Sebastian się nim zajął. - wyjaśniła i uśmiechnęła się delikatnie - Już go zjebałam za to co zrobił, nie martw się.
Mogłam założyć się, że moje wargi były już kompletnie popękane od ciągłego przygryzania ich. Strasznie piekły mnie oczy, a nos musiałam mieć koloru pomidora. Czułam się okropnie zmęczona, a cała ta sytuacja dalej w pełni do mnie nie docierała. Wierzyłam, że to jakiś sen, z którego już za chwilę miałam się obudzić.
- Wszystko zjebałam. - mruknęłam cicho i przymknęłam oczy spod których znów wypłynęły mi łzy. Nawet nie byłam w stanie tego powstrzymać.
- Przestań tak mówić. Nie miałaś przecież na to wpływu. - odparła pocieszająco. Stale pocierała moje ramię chcąc dodać mi tym otuchy. Nie za wiele mi to jednak dawało.
Siedziałyśmy w ciszy przez kilkanaście dobrych minut. Przerywało ją jedynie moje pociąganie nosem lub głośniejsze westchnienie. Blondynka wiedziała, że nie warto nic mówić. Najpierw musiałam przetrawić to wszystko w środku. Sama musiałam to sobie poukładać.
- Możesz zadzwonić do Wiktora? Potrzebuję go. - rzuciłam i spojrzałam na nią błagalnym spojrzeniem. Dziewczyna zagryzła policzek od środka i zastanowiła się chwilę.
- Klara, nie sądzę, że to dobry pomysł. - zaczęła niepewnie - On wcale nie jest w lepszym stanie niż ty. Zostawienie was samych ze sobą chyba nie skończyłoby się dobrze.
- Zadzwonisz do niego czy ja mam to zrobić? - spytałam dobitnie ignorując jej wcześniejsze słowa. Westchnęła ciężko, ale dalej nie ruszyła się z miejsca. - Paulina, proszę Cię o coś.
- Wybacz, ale nie zrobię tego.
- W takim razie dziękuję za twoje wsparcie, ale możesz wyjść. - odparłam i posłałam jej chłodne spojrzenie. Widziałam, że przez jej twarz przemknął szok, lecz czego innego się spodziewała? - Jesteś wspaniałą przyjaciółką, ale chcę teraz zostać sama.
- Przecież Cię tak nie zostawię. - parsknęła, jednak nie podzieliłam jej entuzjazmu.
- Jedyną osobą, której teraz potrzebuję jest Wiktor. Przepraszam, ale naprawdę wolę, żebyś już wyszła. - mruknęłam i wstałam z kanapy. Dziewczyna patrzyła na mnie niezrozumiale, ale w końcu westchnęła ciężko i również się podniosła.
- Klara, jesteś pewna? Boję się o Ciebie. - powiedziała, kiedy stałyśmy w przedpokoju, a ta zdążyła ubrać już swoje buty. Spuściłam głowę w dół, po czym wysiliłam się na delikatny uśmiech.
- Wszystko będzie okej. Po prostu... potrzebuję sobie to przemyśleć. - blondynka uśmiechnęła się pocieszająco i przyciągnęła mnie do kolejnego uścisku. Przytuliłam ją mocno i westchnęłam. - Przekaż Wiktorowi, żeby dał sobie czas. Zrozumiem, jeśli nie będzie chciał na razie o tym rozmawiać.
- Jesteś naprawdę silną dziewczyną. Kocham Cię, pamiętaj o tym. - pokiwałam głową, po czym dziewczyna opuściła moje mieszkanie. Zamknęłam za nią drzwi na klucz i westchnęłam ciężko.
Poszłam do sypialni, aby tam po prostu rzucić się na łóżko. Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam w sufit. Dlaczego musiało to spotkać akurat mnie? Czy była to kara za to, że tak strasznie wypierałam się ciąży?
Oprócz smutku i żalu, które mi teraz towarzyszyły, odczuwałam również pewien strach. Usilnie starałam się nie dopuszczać do siebie takich myśli, ale prawda była taka, że ich nie uniknę. Z Wiktorem byliśmy w wieku, w którym ludzie powoli poznają osoby, z którymi mają zamiar założyć rodzinę. My również mieliśmy takie plany, ale teraz wszystko po prostu runęło.
Czułam, że nie mogę blokować mu możliwości poznania kogoś nowego. W końcu teraz był na to odpowiedni moment. Musiałam zakończyć naszą relację, tylko po to, żeby ten mógł w przyszłości spełnić swoje kolejne marzenie, czyli zostać ojcem. Ja nie byłam w stanie mu tego zapewnić i to sprawiało, że musimy zerwać.
Wiktor nie miał wyjścia. Wiedziałam, że się zgodzi. Przeżyliśmy ze sobą wiele niesamowitych i wspaniałych chwil, ale musimy kierować się przyszłością. Nie chciałam go w żaden sposób ograniczać. Czułam, że te same przemyślenia również mu teraz towarzyszyły. Nie wiem, który to już raz mieliśmy się rozstać, ale byłam pewna, że tym razem będzie to definitywny koniec.
Czasami trzeba poświęcić się dla kogoś, kogo się kocha.
- Wiem, że mnie kochasz, ale... - urwał wpół słowa i spojrzał na mnie uważnie - Nie no, nie ważne. Niepotrzebnie zaczynałem ten temat.
- Powiedziałeś A, to powiedz teraz B.
- Nie chcę się kłócić. - odparł lekko zlewająco i przeniósł swój wzrok na telewizor. Boże dopomóż mi, bo nie wytrzymam z tym człowiekiem.
- Powiedz mi o co Ci, do cholery chodzi. - powiedziałam sfrustrowana - Albo najpierw ja zapytam czy dobrze zrozumiałam. Sugerujesz mi, że nie kocham Cię tak mocno jak ty kochasz mnie, tak? - spytałam, a chłopak przeniósł na mnie swój wzrok. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć postanowiłam dokończyć. - Właściwie to masz rację.
- Mam rację? - był zaskoczony, ale nie było co się dziwić. Jego myśli były absurdalne, lecz prawdziwe.
- Tak, masz. Kocham Cię, ale siebie kocham najbardziej. Nie wiem jak bardzo musiałabym się zmienić, aby móc postawić Ciebie na pierwszym miejscu. Nie jestem w stanie nikogo postawić na pierwszym miejscu.
A więc taka zmiana była jednak możliwa.
***
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fanfiction- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...