82

2K 111 79
                                    

Po skończonym obiedzie wróciliśmy do hotelu. Nie wiedziałam czy to koniec dzisiejszych atrakcji, ale przyznam, że najchętniej wróciłabym już do Warszawy. Wypad do Gdańska zapowiadał się wspaniale, jednak jak zawsze coś musi się zjebać. Kompletnie straciłam humor. 

W pokoju dalej siedzieliśmy w ciszy. Ja leżałam na łóżku, zaś on siedział na fotelu niedaleko. Oboje przeglądaliśmy swoje telefony. Śmieszne, że pokłóciliśmy się do tego stopnia. Gdyby nie fakt, że byliśmy w innym mieście zapewne zabrałabym swoje rzeczy z mieszkania i pojechała do ojca. 

Potrzebowałam się komuś wygadać, bo sprawa między mną, a Wiktorem naprawdę mi ciążyła. Chciałam pogadać z kimś, kto spojrzałby na to czystym poglądem. Postanowiłam więc zadzwonić do Diany, która akurat siedziała z Pauliną. 

- Cześć. - powiedziałam, a Wiktor spojrzał na mnie zdziwiony. Pokazałam mu, że rozmawiam przez telefon i wyszłam do łazienki. Nie miało to sensu, bo pewnie i tak będzie wszystko słyszał, ale bez jego obecności było mi łatwiej mówić.

- Hej, jak tam? Już po wszystkim? - spytała podekscytowana Diana, a w tle słyszałam Paulę, która również wydawała się zaciekawiona. Zmarszczyłam brwi i usiadłam na brzegu wanny.

- Zależy o co pytacie. - mruknęłam i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. 

- No oświadczył się czy nie! - krzyknęły rozbawione, a ja poczułam jak mrozi mi krew w żyłach. 

- Co kurwa zrobił? - wyjąkałam. Chyba musiałam się przesłyszeć, bo to nie mogło być możliwe. Musiały sobie żartować.

- Zjebałyśmy. - usłyszałam jak mówią do siebie cicho, a we mnie irytacja zaczęła znów wzrastać. Co za okropny dzień. Ciągle chodzę wkurzona. - Klara, to nie tak...

- A jak kurwa?! Nie żartujcie sobie ze mnie, bo dziś nie wytrzymam!

- Stop! - krzyknęła Paulina, tym samym mnie uciszając.

- Po prostu myśleliśmy wszyscy, że Wiktor zabiera Cię na weekend, bo chce się oświadczyć. Widocznie musieliśmy się pomylić... - wyjaśniła Piasecka. 

Przysięgam, gdybym właśnie nie siedziała zapewne leżałabym już na ziemi. Czułam, że jest mi słabo, a moje nogi są jak z waty. Tylko jeszcze tego brakowało mi na ten moment. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że to tylko ich przemyślenia, bo nie miałam zamiaru zgadzać się na żadne oświadczyny. 

- Ja mam już dosyć. - wyszlochałam - Nic nie gra, rozumiecie? Nic! Od rana jesteśmy pokłóceni jak nigdy i już nie mogę tego wytrzymać. Chciałabym wrócić do domu.

- Skarbie, nie płacz. Każda para się kłóci i to normalne. - powiedziała Paula i mogłam się założyć, że właśnie uśmiecha się pocieszająco. Najchętniej przytuliłabym je w tym momencie.

- Mogę się założyć, że za chwilę znów będziecie pogodzeni i wszystko będzie grać. - dodała Diana, co trochę mnie uspokoiło. 

Na pewno miały rację, ale jak mieliśmy dojść do porozumienia? Postanowiłam sobie, że mu nie wybaczę dopóki nie wyzna mi prawdy. Jednak czy po tym co mi powiedziały chcę poznać prawdę? Wolałabym nie wiedzieć co rzeczywiście miał w walizce. 

- Pomyślę nad tym wszystkim. - mruknęłam i wolną ręką przeczesałam włosy. Do głowy wpadło mi dziś za dużo informacji, miałam ochotę się wyłączyć. - Napiszę później, pa.

- Powodzenia! - powiedziały jeszcze, po czym rozłączyłam się. 

Jedyne co miałam teraz w głowie, to nie kłótnia, a te całe zaręczyny. Modliłam się w duchu, żeby były to głupie wymysły moich znajomych, bo przysięgam, że nie zniosłabym tego. Nie wierzyłam, że Wiktor byłby zdolny oświadczyć mi się kiedykolwiek, a co dopiero w ten weekend. Kochałam go naprawdę mocno, ale czy byłam gotowa na taki krok? Odpowiedź była oczywista.

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz