- Hej, mogę petka? - usłyszałam nagle za sobą.
Słysząc jego głos po prawie dwutygodniowej przerwie poczułam jak marznie mi krew w żyłach, a przez ciało przepływa dreszcz. Ile bym dała, żeby nie reagować tak na niego.
- Są na parapecie, weź sobie. - mruknęłam cicho nawet nie odwracając się w jego stronę. Dalej wpatrywałam się w obraz Warszawy.
Balkon Pauli i Sebastiana był naprawdę duży, ale dlaczego nawet nie zdziwił mnie fakt, że blondyn musiał zająć miejsce tuż obok mnie? Tak jak ja oparł się o barierkę i jak gdyby nigdy nic palił fajkę. Jego obecność okropnie mi ciążyła. Miałam ochotę jak najszybciej spalić swojego petka i uciec do środka.
- Jak się trzymasz? - spytał po chwili ciszy, na co przymknęłam oczy. Tak bardzo chciałam, żeby nie zaczynał rozmowy między nami. Nie chciałam z nim rozmawiać, zwłaszcza na imprezie, gdzie znajduje się masa naszych przyjaciół.
- Znośnie. - odparłam i wyrzuciłam niedopałek do popielniczki obok. Następnie ruszyłam do wyjścia i kiedy chciałam otworzyć drzwi, okazało się, że są zamknięte. - Super.
- Aż tak źle Ci tu będzie ze mną? - rzucił na co westchnęłam ciężko i odwróciłam się w jego stronę. Skrzyżowałam ręce i przygryzłam policzek od środka.
- Raczej jest mi po prostu zimno. - odparłam i akurat przeszedł przeze mnie dreszcz zimna. Blondyn widząc to zastanowił się chwilę, ale ściągnął ze swojej głowy czapkę i podał mi ją. Podziękowałam mu lekkim uśmiechem i ubrałam ją.
- Mówiłem, że masz zacząć nosić czapkę.
- A ja mówiłam, że masz smarować usta pomadką. - powiedział, na co tylko się zaśmiał. Odwzajemniłam to i oparłam się o parapet. - Nawet stąd widzę jakie masz popękane usta.
- Zdążyłem się przyzwyczaić. - mruknął, a uśmiech z jego ust zniknął. Między nami zapanowała cisza, którą przerywały tylko piosenki lecące w mieszkaniu.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, jednak w końcu nie wytrzymałam tego i opuściłam swój wzrok. Mimo wszystko czułam się okropnie przytłoczona i wiedziałam, że szybko mi nie przejdzie.
- Może byśmy... - zaczął, ale drzwi balkonowe się otworzyły, a za nimi stał uśmiechnięty Karol.
- Czemu nie krzyczeliście, że was tu zamknęli? Zamarzniecie mi tu za moment! - zaśmiał się, na co mu zawtórowałam. Ignorując Wiktora, zabrałam swoje fajki i weszłam za Poziemskim do środka.
Od razu skierowałam się do przedpokoju, gdzie zostawiłam kurtkę i buty. Czapkę Wiktora odłożyłam na szafkę obok i wróciłam do salonu, w którym czekała na mnie Paulina. Kiedy kierowałam się w stronę fotelów patrzyła na mnie z rozbawieniem.
- I jak się paliło? - spytała cwaniacko, na co parsknęłam śmiechem.
- Zimno było. -odparłam wymijająco, na co ta uniosła brew.
- Dobrze, że Ci użyczono czapkę, chyba byś bez niej zamarzła. - rzuciła sarkastycznie, na co przewróciłam oczami, ale na mojej twarzy dalej utrzymywał się lekki uśmiech.
- Napijmy się czegoś, błagam. - zmieniłam temat, a blondyna ochoczo pokiwała głową. Zabrałam więc nasze kubeczki i ruszyłam do stolika z alkoholem.
Ułożyłam je jeden obok drugiego i zaczęłam przeglądać najróżniejsze butelki. Nie miałam pojęcia jakiego drinka tym razem nam zrobić. Stałam tak i zastanawiałam się, aż w końcu nie poczułam czyjejś obecności obok mnie.
- Po co tu przyszłaś? Nie lepiej byłoby Ci w domu? - spytała wrednie Diana bez większych ogródek. Zmarszczyłam brwi i zaśmiałam się.
- Paula i Seba mnie zaprosili, dlaczego miałam nie skorzystać? - byłam zdziwiona. Widziałam po blondynce, że była już wstawiona, ale nie do końca rozumiałam o co jej chodziło.
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fanfiction- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...