136

2.1K 91 32
                                    

05.07.2022

Opuściłam salę z ogromnym uśmiechem na ustach. Czułam tak niewyobrażalną ulgę, że aż miałam ochotę płakać ze szczęścia. Boże, obroniłam się. Oficjalnie zakończyłam swoje studia. Czy mogło istnieć lepsze uczucie?

Chciałam jak najszybciej opuścić gmach uczelni. Przed budynkiem czekał na mnie Wiktor, który specjalnie zrobił sobie dziś wolne. W ostatnich dniach wspierał mnie bardziej niż ktokolwiek inny.

Tuż obok jego auta zauważyłam samochód mojego ojca. Wraz z Martą byli pochłonięci w rozmowie z moim blondynem. Nawet nie zauważyli, kiedy wolnym krokiem podeszłam do nich.

- I jak? - spytał podekscytowany Jakowski. Starałam się nie uśmiechać, aby jak najdłużej utrzymać ich w niepewności.

- Chryste, dziecko, no mów! - zniecierpliwił się ojciec.

- Zdałam! I to na piątkę! - rzuciłam uradowana, a po chwili zostałam zamknięta w objęciach mojego ukochanego. Oparłam głowę o jego ramię i słuchałam jak składa mi gratulacje prosto do ucha. Był przekochany.

- Jestem z Ciebie niesamowicie dumny, córeczko. - powiedział szczerze ojciec i przytulił mnie mocno do siebie. Jego partnerka również mi pogratulowała. - Cóż, może pojedziecie z nami na obiad? Trzeba świętować takie wydarzenie!

- Z wielką chęcią. Wyślijcie nam adres i spotkamy się na miejscu. - odparłam, po czym rozdzieliliśmy się i wsiedliśmy do swoich aut. Jednak Wiktor zamiast ruszyć jak mój ojciec, postanowił jeszcze chwilę zatrzymać się na parkingu.

- No i co? Już nie mogę Cię nazywać moją studentką. - mruknął rozbawiony łapiąc moją dłoń.

- Teraz jestem Twoją Panią magister. - uśmiechnęłam się szeroko, kiedy pocałował nasze złączone dłonie - Kocham Cię.

- Uwierzysz, że ja Ciebie bardziej? - spytał cicho patrząc na mnie uważnie. Parsknęłam śmiechem, co po chwili odwzajemnił. - To jak? Może zrobimy dziś wieczorem jakąś imprezę?

- Tak w środku tygodnia? - mruknęłam nieprzekonana - Zaprośmy wszystkich w piątek, a dziś po prostu spędźmy czas razem, dobrze?

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - uśmiechnął się uroczo, po czym wyjechał z parkingu.

*

- No to miło nam było, dzieciaki. - powiedział tata, kiedy po skończonym posiłku wyszliśmy z restauracji. Zaparkowaliśmy w dwóch osobnych miejscach, dlatego musieliśmy się już powoli rozdzielić.

- Wpadniecie w weekend na kawę? Tymek na pewno się ucieszy. - rzuciła z nadzieją Marta, na co tylko pokiwałam głową. Nie mogłam jej odmówić, a poza tym strasznie tęskniłam za moim bratem.

- Lećcie już, nie przeszkadzamy wam. - uśmiechnęli się, po czym łapiąc się za ręce odeszli w stronę jednego z parkingów. Wiktor bez większego namysłu również chwycił moją dłoń i pociągnął mnie w przeciwną stronę.

- Chcesz zrobić coś dla mnie? - spytałam i uśmiechnęłam się słodko w jego stronę.

- Myślę, że dziś mogę się zgodzić na wszystko.

- Wiesz, jest jeszcze taka wczesna godzina, a za mną ostatnio chodzi taka jedna sukienka... - zaczęłam niewinnie, a blondyn już dobrze wiedział do czego zmierzam - Obiecuję, że nie będę Cię ciągać po wielu sklepach!

- I tak nam się nigdzie nie spieszy. - wzruszył beztrosko ramionami - Za to ja z chęcią pooglądam jak przymierzasz te wszystkie piękne stroje.

- W takim razie kierunek złote tarasy!

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz