Nie mam pojęcia ile dokładnie minęło od mojego ostatniego spotkania z Wiktorem. Kompletnie straciłam poczucie czasu. Znów kompletnie wyłączyłam się z życia towarzyskiego. Nie chciałam nikogo słyszeć ani widzieć. Moje własne myśli spokojnie dotrzymywały mi towarzystwa. Co prawda doprowadzały mnie też do naprawdę skrajnych stanów, ale powiedzmy, że chociaż się nie nudziłam.
Codziennie, a właściwie ciągle myślałam co zrobić dalej ze mną i Wiktorem. Powoli zaczęło do mnie docierać, że poważnie się zakochałam i powinnam coś z tym zrobić. Nie do końca wiedziałam jednak co mam zrobić. Nie chciałam znowu brać go na litość i wmawiać mu, że nie jestem zakochana. Okłamywałabym nie tylko jego, a i samą siebie.
Jedynym wyjściem było kompletne przyznanie się do uczuć. Jednak to łączyło się też ze związkiem. Wiktor chciał mnie albo w całości albo w ogóle. Rozumiałam go, bo zaczęłam dostrzegać, że również pragnę go w podobny sposób. Doszłam też do wniosku, że z jego pomocą powoli i spokojnie przełamałabym się w końcu co do związku, ale czy on miał na tyle cierpliwości?
Pozostało mi jedynie z nim porozmawiać. Wiedziałam, że albo będę z nim w 100% szczera albo możemy się pożegnać. Od kilku dni szykowałam w głowie jakiś plan. Co powiedzieć, jak zabrzmieć i tak dalej. Mogłam się jednak założyć, że gdy dojdzie do rozmowy to i tak zapomnę o wszystkim.
Przez całą tą sytuację pokłóciłam się też z Januszem, który oczywiście stanął po stronie Wiktora oraz z Dianą, która otwarcie powiedziała mi, że jestem niepoważna i mam zmądrzeć. Nikt nigdy mi tego nie powiedział, dlatego nie powiem, zabolało mnie to. Z czasem zauważyłam jednak, że potrzebowałam osoby, która otworzy mi oczy.
Zrozumiałam też, że muszę zacząć ukazywać uczucia. Musiałam skończyć z byciem zamkniętą suką i musiałam zmienić się na lepsze. Wiedziałam dokładnie, kto był w stanie mi pomóc. Byłam wręcz tego pewna.
Dlatego też teraz, po kilku dniach znów stałam pod tymi przeklętymi drzwiami. Od jakiegoś czasu wyglądałam jak wrak człowieka. Nie próbowałam się dziś nawet stroić. Nie miałam na to siły.
- Klara? - spytał zdziwiony i spojrzał na mnie przymrużonymi oczami. No tak, była 10:00 i mogłam się domyślić, że chłopak jeszcze śpi.
- Cześć, przyszłam porozmawiać. - uśmiechnęłam się lekko, po czym blondyn wpuścił mnie do środka. W przedpokoju zdjęłam buty, a następnie przeszłam do salonu, gdzie stanęłam niedaleko okna. - Przepraszam, że Cię obudziłam, nie chciałam.
- Nic się nie stało, spokojnie. - uśmiechnął się i szybko zarzucił na siebie jakąś koszulkę, żeby nie chodzić w samych dresach.
- Chciałabym Cię też przeprosić za całe moje wcześniejsze zachowanie. - zaczęłam po wzięciu głębokiego wdechu - Przepraszam, że tak bardzo Cię zwodziłam, nie okazywałam swoich uczuć i na siłę się wzbraniałam. Chyba zrozumiałam już wszystkie swoje błędy i jestem gotowa na dalszy krok. Zrozumiem, jeśli nie jesteś już chętny, bo jednak długo kazałam Ci czekać. Pomyślałam jednak, że powinnam Ci powiedzieć i... - chłopak nie dał mi dokończyć. Podszedł do mnie znienacka i po prostu złączył nasze usta. Moje serce przepełniło niesamowite szczęście i spokój. Miałam ogromną ochotę popłakać się ze szczęścia.
- Kocham Cię, Klara. - powiedział, gdy patrzył mi prosto w oczy. Gdyby nie fakt, że trzymał mnie w talii już dawno leżałabym na podłodze. Nogi automatycznie się pode mną ugięły.
- Co? - zapytałam głupio. Nie byłam pewna, czy powiedział to naprawdę, czy to po prostu kolejny wytwór mojej wyobraźni.
- Kocham Cię, tak cholernie Cię kocham. - powiedział uśmiechnięty i pocałował mnie w czoło. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz słyszałam, że ktoś mnie kocha. - Spokojnie, rozumiem, że nie jesteś na razie w stanie powiedzieć mi tego samego. Zaczekam.
- Przepraszam. - powiedziałam, jednak on ponownie złączył nasze usta.
- Skończ już przepraszać. Już wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się do mnie i pogładził mój policzek. Nie wierzyłam w to, jak bardzo był on wyrozumiały. Można powiedzieć, że jego osoba spadła mi z nieba.
- I co teraz? Jesteśmy razem?
- Jeśli chcesz.
- Chcę. - odpowiedziałam pewnie i pokiwałam głową. Po wypowiedzeniu tych słów poczułam się, jakby z serca spadł mi jakiś ogromny głaz, a to puste miejsce zapełniło szczęście.
Nigdy nie widziałam go bardziej szczęśliwego. Podniósł mnie, po czym kilka razy mnie obrócił. Gdy już przestał zamknęłam go w mocnym uścisku. Podzielałam jego szczęście. Nie wiem dlaczego tak długo wstrzymywałam się przed swoimi prawdziwymi uczuciami.
Oczywiście liczyłam się z tym, że nasz związek, przynajmniej początkowo, będzie dla mnie jedną wielką nauką. Byłam na to gotowa. Byłam gotowa oddać mu się w całości, ponieważ miałam pewność, że on jest w stanie zrobić to samo dla mnie. Wiedziałam, że jest w stanie poświęcić dla mnie naprawdę dużo i wiedziałam już, że mnie kocha. Chciałam zapewnić mu to samo i miałam zamiar sumiennie zacząć nad tym pracować, bo jest warto. On jest tego wart.
***
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fanfiction- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...