25

4K 140 45
                                    

26.07.2021

Wczoraj wróciliśmy do Warszawy. Wiktor odwiózł mnie do mojego mieszkania, ponieważ stwierdziliśmy, że musimy pobyć chociaż dwa dni osobno. Przy okazji musiałam też wyprać wszystkie ubrania i ogarnąć trochę w mieszkaniu.

Następnego dnia obudziłam się około 13:00. Po szybkim ogarnięciu się pojechałam do centrum handlowego, aby znaleźć jakąś sukienkę na wesele Karola i Magdy. Od czasu do czasu naprawdę lubiłam robić zakupy sama, a dziś był właśnie taki dzień.

Zaczęłam przechadzać się po galerii. Znalazłam naprawdę dużo ładnych sukienek, ale żadna nie była tą jedyną. Po przejściu około piętnastu sklepów w końcu pojawiła się sukienka moich marzeń. Była granatowa, lekko rozkloszowana i sięgała mi do połowy łydki. Miała też lekkie rozcięcie na nodze. W dodatku idealnie eksponowała moje ciało. Muszę przyznać, że jest idealna.

Zakupy skończyłam przed 19:00. Nie piłam dziś żadnej kawy, dlatego postanowiłam udać się do Starbucksa. Przez cały dzień nie miałam właściwie kontaktu z Wiktorem - pisaliśmy tylko sporadycznie.

- Dzień dobry, poproszę karmelowe latte. - uśmiechnęłam się i zamówiłam napój. Dziewczyna zapytała mnie jeszcze o imię i po niedługim czasie moje zamówienie było gotowe.

Zabrałam kubek i udałam się do wyjścia. Po niedługim czasie wyszłam też z galerii. Chciałam trochę się przejść, dlatego zaparkowałam auto na jakimś małym parkingu z dziesięć minut od Złotych Tarasów.

Miałam względnie dobry humor. Brakowało mi takiej chwili samotności, a naprawdę człowiek czasami aż tego potrzebuje.

- Hej, przepraszam. - obok mnie zatrzymał się nagle jakiś wysoki brunet. Przyznam, że był przystojny.

- Cześć - odpowiedziałam niepewnie. Jeśli dobrze mi się wydaje, to nie poznałam go nigdy wcześniej.

- Jestem Aleks. - powiedział i uśmiechnął się wesoło.

- Klara, miło poznać.

- Wiem, że się nie znamy, ale nie chciałabyś może wyskoczyć na kawę? - zapytał niepewnie, a mnie wmurowało w miejscu. Czy on właśnie mnie gdzieś zaprasza? Typie, nie zamieniliśmy nawet trzech zdań między sobą.

- Słuchaj, nie sądzę, że to może być dobry pomysł. Poza tym mam chłopaka i raczej nie spodobałoby mu się to, że idziemy na kawę. - powiedziałam spokojnie i obserwowałam jego reakcję. Zmieszał się i podrapał się po karku. Czyli to było niezręczne nie tylko dla mnie.

- No cóż, warto było spróbować. Do zobaczenia. - uśmiechnął się i odszedł w inna stronę.

Ponownie zaczęłam kierować się do samochodu. Nie jeden raz dostawałam już kwiaty na ulicy od przypadkowych ludzi, ale ta sytuacja mnie zdziwiła. Nikt nigdy nie podszedł do mnie tak o, i nie zapytał mnie o pójście na kawę.

Zresztą, mam Wiktoria więc jakakolwiek kawa z innym chłopakiem niż on nie wchodziła nawet w grę. Nie żebyśmy byli w jakiejś toksycznej relacji i zabraniali sobie to i tamto, jednak wiem, że on czułby się zraniony, a ja potem miałabym wyrzuty sumienia.

Nie chciałam powodować ani doprowadzać do żadnej sytuacji, w której musielibyśmy się kłócić. Teraz starałam się unikać tego jak ognia, żeby nic nie zniszczyć.

- Hej, co tam? - zapytałam, gdy odebrałam telefon. Byłam już niedaleko auta.

- Cześć, kochanie, jak Ci minął dzień? - usłyszałam, na co poczułam ciepło rozlewające się w moim środku. Gdy mówił do mnie w ten sposób od razu miękły mi nogi.

- Wszystko gra, kupiłam sukienkę na wesele i jadę właśnie do domu. - postanowiłam ominąć wątek Aleksa, nie chciałam, żeby Wiktor był niepotrzebnie zazdrosny. - A jak u Ciebie?

- Właściwie to wstałem dopiero. - zaśmiał się lekko i byłam przekonana, że przetarł właśnie twarz ręką. - Wpadnij jutro do mnie, proszę.

- Przyjadę od razu jak wstanę, obiecuję. - odparłam i uśmiechnęłam się, czego oczywiście nie mógł zobaczyć. - Kończę, bo wsiadam już do auta. Pa, kocham Cię.

- Kocham Cię. - odparł i rozłączył się. Ja schowałam telefon do torebki i odpaliłam samochód. Następnie wyjechałam na drogę i zaczęłam kierować się w stronę Żoliborza.

*

- Spałeś? - spytałam, gdy kolejnego dnia drzwi otworzył mi zaspany blondyn. Była chyba 14:00, dlatego to naprawdę dziwne, że jeszcze nie wstał.

- Tak jakby. - odparł i wpuścił mnie do środka. Gdy tylko zamknął za mną drzwi przyciągnął mnie do szczelnego uścisku. - Tęskniłem.

- Nie widzieliśmy się chyba dwa dni. - odpowiedziałam i odsunęłam się od niego kawałek. On dalej jednak trzymał mnie w talii, a ja głaskałam jego policzki i wpatrywałam się w jego oczy.

- Długo. - powiedział i uśmiechnął się słodko. Boże jak ja kocham jego uśmiech - Pocałuj mnie.

- Na życzenie. - odparłam i złączyłam lekko nasze usta.

Po chwili chłopak zaczął przedłużać nasz pocałunek, co właściwie bardzo mi się podobało. Gdy zabrakło nam tchu przeniósł on usta na moją linie żuchwy, a następnie zjechał na szyję. Podświadomie wiedziałam do czego ma za chwilę dojść i nie miałam ochoty się stawiać. Chyba byłam na to gotowa.

Westchnęłam cicho, gdy chłopak zassał skórę na mojej szyi tym samym tworząc malinkę. Cholernie podobało mi się to uczucie. Nie prostestowalam więc gdy złapał mnie za rękę i pociągnął do sypialni.

***

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz