- No to chyba czas na nas. - powiedziała w końcu mama Wiktora, kiedy na zegarze wybiła 22:00. Osobiście bardzo mi się podobało, ale byłam już cholernie zmęczona. W dodatku po dwóch lampkach wino przestało mi już smakować przez co chcąc nie chcąc byłam praktycznie trzeźwa. Nie mogłam jednak powiedzieć tego samego o moim chłopaku i jego ojcu.
- Myślę, że to dobry pomysł. - poparłam kobietę, po czym wstałyśmy od stołu. Oczywiście Jakowscy postanowili protestować i nie mieli zamiaru nigdzie iść.
- Andrzej! - warknęła w końcu Pani Ewa. Widocznie jakieś stare cechy dalej w niej zostały. - Wychodzimy, już! Klara, potrzebujesz pomocy z moim synem?
- Dam sobie radę, spokojnie. Widziałam go już w gorszym stanie. - zaśmiałam się, po czym podeszłam do blondyna i złapałam jego dłoń. Spojrzał na mnie pijanym wzrokiem, ale dalej widziałam w nim te charakterystyczne iskierki.
- Już idę. - westchnął ciężko, po czym wstał z krzesła i lekko się zatoczył. Całe szczęście trzymałam jego rękę. Zaprowadziłam go do przedpokoju, gdzie ubraliśmy buty i kurtki. Zaraz po tym dołączyli do nas jego rodzice wraz z Zuzą. Dziewczyna dalej siedziała z głową w telefonie. Byłam pełna podziwu, że tak w ogóle można.
Pożegnaliśmy się jeszcze z Olą i Łukaszem, po czym opuściliśmy mieszkanie. Jak się okazało do domu mieliśmy około piętnastu minut spacerkiem, dlatego stwierdziliśmy wspólnie, że nie opłaca się zamawiać taksówki.
Spokojnym krokiem szliśmy za rodzicami i Zuzą. Wiktor mocno ściskał moją dłoń, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ chociaż miałam pewność, że w pewnym momencie mi się tu nie zatoczy. Na ulicy nie było żadnej żywej duszy i panowała niesamowita cisza. Czasami lubiłam sobie tak pochodzić.
- Kocham Cię. - powiedział cichym głosem blondyn. Zrobił to tak niespodziewanie, że w moim brzuchu od razu pojawiły się motylki. Niby był to zwykły, mały gest, ale nie potrzebowałam więcej.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam równie cicho i pocałowałam szybko jego policzek. Uśmiechnął się szeroko, czego nie mogłam nie odwzajemnić. Uwielbiałam patrzeć na to jaki był szczęśliwy.
*
- Śniadanie będzie jutro o 10:00, postarajcie się wstać. - powiedziała w salonie blondynka i puściła mi oczko. Uśmiechnęłam się do niej, życzyłam dobrej nocy i wyszłam z pomieszczenia.
Szybkim krokiem weszłam po schodach na górę i już po chwili znalazłam się w pokoju blondyna. Ten za to leżał na łóżku i już praktycznie przysypiał. Wywróciłam oczami, po czym usiadłam obok i przeczesałam jego włosy.
- Nie śpij, musisz wziąć prysznic. - powiedziałam, na co chłopak jęknął niezadowolony - Nie mam zamiaru spać w jednym łóżku z brudasem, fuj.
- Jesteś okropna. - mruknął. Parsknęłam śmiechem, po czym klepnęłam go w klatkę piersiową i wstałam z materaca. - Chodź ze mną, też powinnaś się umyć.
- Nie wiem, czy wiesz, ale jesteśmy u Twoich rodziców, idioto. - stwierdziłam, a chłopak przytulił mnie od tyłu. Oparłam swoją głowę na jego barku i przymknęłam oczy.
- I to sprawia, że nie możemy iść pod prysznic? - spytał zdziwiony, a ja odwróciłam się i spojrzałam na niego z podniesioną brwią. Widząc moją minę zaśmiał się i podniósł ręce do góry. - Tylko prysznic, nic więcej, obiecuję.
- Niech będzie. - westchnęłam, po czym wyciągnęłam z szafy chłopaka jakąś koszulkę i bokserki. Nie planowaliśmy zostawać tu na noc, dlatego nie zabrałam ze sobą żadnych swoich ubrań. Musiałam korzystać z tego, co miałam pod ręką.
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fanfiction- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...