- Nie wierzę, że już jutro wyjeżdżamy. - westchnęłam przy śniadaniu kilka dni później. Cały tydzień zleciał za szybko. Nie chciałam wracać do Warszawy.
- Mógłbym tu zostać jeszcze na miesiąc. - odparł Wiktor i upił łyk kawy - Za ponad dwa tygodnie wychodzi mój starter, trochę się stresuję.
Nie wiedziałam dlaczego chłopak ukrywał przede mną swoje prawdziwe emocje. Byłam pewna, że boi się on ogromnie, jednak za każdym razem mówił, że to tylko lekki stres i nic więcej. Nie miałam jednak zamiaru tego komentować. Niepotrzebnie by się tylko denerwował.
- Na pewno będzie super. - uśmiechnęłam się i pogładziłam jego dłoń. - Myślę, że ludzie zauważą Twój ogromny talent.
- Mam taką nadzieję. - powiedział, po czym westchnął ciężko - Wracamy do pokoju? - pokiwałam jedynie głową i odeszliśmy od stołu.
Skierowaliśmy się do windy, a następnie pojawiliśmy się na ostatnim piętrze. Po wejściu do pokoju chłopak rzucił się na łóżko i patrzył na mnie spod przymrużonych oczu. Spojrzałam na niego z rozbawieniem i podeszłam do okna, aby je otworzyć.
- Chodź do mnie. - mruknął, a ja przewróciłam oczami.
- Muszę się ogarnąć, bo przecież wychodzimy. - odpowiedziałam, a blondyn uśmiechnął się do mnie słodko. Dobrze wiedział jak mnie przekonać. - Wiktor, błagam Cię, nie wymyślaj.
- No chodź, chociaż na chwilę.
- Boże, czasami nie mam do Ciebie siły. - pokiwałam głową, jednak położyłam się obok chłopaka, który od razy przyciągnął mnie do siebie. Zamknął mnie w szczelnym uścisku i lekko głaskał moje włosy. Ja zaś opierałam swoją głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchiwałam się w rytmiczne bicie jego serca.
- Rozmawiałem ostatnio z moją mamą. - powiedział nagle i widziałam, że bacznie obserwuje moją reakcję - Pytała kiedy w końcu ich odwiedzimy.
- Może pojedziemy w środę, co ty na to? - spytałam spokojnie, a blondyn lekko zmarszczył brwi. Był zdziwiony moją reakcją, w końcu kiedy ostatni raz o tym gadaliśmy byłam okropnie zestresowana.
- Dam jej znać. - powiedział, po czym pogrążyliśmy się w przyjemnej ciszy. Mogłabym przeleżeć tak cały dzień, jednak fakt, że to nasz ostatni dzień we Florencji, mi na to nie pozwalał.
- Dobra, zbieraj się, nie ma co tracić dnia. - stwierdziłam i podniosłam się z łóżka. Chłopak jedynie jęknął marudnie, na co uderzyłam go lekko w ramię. - Nie marudź, tylko wstawaj.
- Nie możemy dziś zostać w łóżku? - spytał z nadzieją, a ja zaśmiałam się.
- Chyba zwariowałeś. Nie wiem kiedy znowu będę na wakacjach, a leżeć w łóżku to możesz nawet w Warszawie. - odparłam i ruszyłam do szafy.
Umyłam się już przed śniadaniem, jednak po tym narzuciłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy. Teraz musiałam znaleźć coś przyzwoitego. Zdjęłam z siebie aktualne ubrania i zostałam w samej bieliźnie. Zabrałam się za szukanie czegoś przyzwoitego.
- Mogłabyś mnie chociaż nie kusić. - mruknął obrażony, jednak widziałam, że patrzył na mnie z fascynacją. Spojrzałam na niego z politowaniem i podeszłam do łóżka powoli. Złączyłam czule nasze usta, a gdy chłopak chciał się oderwać przedłużyłam nasz pocałunek. Blondyn chciał to powtórzyć, jednak tym razem ja odsunęłam się od niego i wróciłam z powrotem przed szafę. - Żartujesz sobie teraz ze mnie, prawda?
- Nie, dlaczego pytasz? - zaśmiałam się, jednak dobrze wiedziałam w jakim stanie był teraz chłopak. Zignorowałam jego natarczywe spojrzenie i dalej jak gdyby nigdy nic szukałam ciuchów.
- Tak nie będzie. - stwierdził, po czym usłyszałam jak wstaje z łóżka i staje za mną. Poczułam jego oddech na mojej szyi. Zaczęłam szybciej oddychać, co chyba go rozbawiło. Po chwili zaczął składać lekkie buziaki na mojej skórze, a ja czułam jak uginają się pode mną kolana. Odwrócił mnie do siebie i spojrzał w moje oczy. Bez słowa złączył zachłannie nasze usta.
- Wiktor... mieliśmy iść... na miasto... - powiedziałam między pocałunkami, a chłopak coraz bardziej na mnie napierał.
- Pierdolić to miasto. - mruknął i położył mnie z powrotem na łóżku, po czym zawisnął nade mną. Zjechał na moją linię żuchwy, szyję, obojczyki, a następnie dekolt. Tam zassał mocniej skórę, na co mimowolnie jęknęłam. Zaśmiał się cicho i kontynuował to, co zaczął.
*
- Kocham Cię, przysięgam. - westchnął, gdy zmęczony opadł na miejsce obok mnie. Zaśmiałam się lekko, po czym przytuliłam się do jego boku. Starałam się wyrównać oddech.
- Ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego oczy. Nie wiem, czy to możliwe, ale miałam wrażenie, że widziałam w nich iskierki szczęścia. - Wiesz, że nie odpuszczę dziś tego miasta, prawda?
- Teraz mogę pójść gdzie tylko zechcesz. - odparł cwaniacko, na co przewróciłam oczami.
- W takim razie przygotuj się, że dziś mam zamiar pochodzić po straganach i nakupować masę pamiątek. - z jego twarzy zniknął uśmiech, co tylko wywołało moje rozbawienie. Dzielnie unikał tego aspektu każdego dnia, a teraz nie miał już wyjścia.
- Chyba będziesz musiała mnie bardziej przekonać.
- Zastanowię się czy zasłużyłeś jak już wrócimy. - powiedziałam, na co mruknął niezadowolony - Wstawaj, Florencja na nas czeka.
Podniosłam się z łóżka, po czym poszłam wziąć naprawdę szybki prysznic. Następnie ubrałam świeżą bieliznę i założyłam na siebie obcisłą, jasnozieloną sukienkę. Do tego dobrałam białe air force. Rozpuściłam włosy, rozczesałam je, po czym też lekko się pomalowałam.
Po niedługim czasie byłam już gotowa. Zwolniłam Wiktorowi łazienkę, który obiecał, że również szybko się ogarnie. Miałam ogromną nadzieję, że się postara. Potrafił naprawdę długo siedzieć w łazience i czasem niezmiernie mnie to irytowało.
O dziwo rzeczywiście nie zajęło mu to dużo czasu, dlatego jeszcze przed 12:00 opuściliśmy hotel i skierowaliśmy się na miasto. Miałam zamiar wykorzystać ostatni dzień w 100%.
***
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fanfiction- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...