70

2.3K 118 29
                                    

Rano obudziło mnie światło, które przechodziło przez małą szparę. Zapomniałam zasłonić rolety do końca. O dziwo byłam wyspana. Zegarek wskazywał 11:00 więc pospałam sobie dość długo, ale tego potrzebowałam. 

Kiedy podniosłam swój telefon zobaczyłam, że mam kilkanaście nieodebranych połączeń od Wiktora i drugie tyle wiadomości od niego. Westchnęłam ciężko, po czym przeczytałam je po kolei. Nie było w nich nic ciekawego oprócz 'przepraszam' lub ' gdzie jesteś?'. Postanowiłam to zignorować.

Odsłoniłam rolety, uchyliłam okno balkonowe i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie ubrałam pierwsze lepsze dresy oraz koszulkę i związałam włosy w szybkiego koka. Zabrałam jeszcze z pokoju telefon i zbiegłam do kuchni, gdzie zaparzyłam sobie kawę i zjadłam płatki. 

W pewnym momencie w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Nie musiałam nawet sprawdzać kto przyszedł, bo było to po prostu wiadome. Westchnęłam, odłożyłam miskę do zmywarki i udałam się do przedpokoju. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał blondyn z kwiatami.

- Co Ty tu robisz? - spytałam obojętnie, po czym pozwoliłam mu wejść do środka, bo na zewnątrz było naprawdę zimno. 

- To dla Ciebie. Wiem, że wolisz lawendę, ale nie znajdę jej listopadzie. - powiedział, po czym wręczył mi bukiet ślicznych goździków. Podziękowałam mu cicho i zaprowadziłam go za sobą do salonu. Usiadłam na jednym z foteli, zaś on zajął miejsce na kanapie. - Musimy porozmawiać o wczorajszej imprezie.

- Słucham więc. - upiłam łyka kawy i patrzyłam na niego uważnie. Naprawdę byłam ciekawa tego, co ma na swoje usprawiedliwienie. 

- Zachowałem się źle. Nie powinienem tak reagować, ale prawda jest taka, że ty zrobiłabyś to samo na moim miejscu. Nie masz mnie za co winić. - stwierdził patrząc mi prosto w oczy, a ja spojrzałam na niego zszokowana. Chyba nie wytrzeźwiał do końca.

- Wiktor, Ty chyba nie pojmujesz jednej, istotnej rzeczy. - zaczęłam po chwili - Ja przytuliłam Janka. Janka, który jest naszym przyjacielem. Niesamowite, że w ogóle mogłeś tak o nas pomyśleć. 

- A wtedy jak przytulałaś Aleksa? Nie znałem go, a byliśmy razem. Wtedy miałem prawo się zdenerwować, a teraz już go nie mam?

- O co ci chodzi? - spytałam wkurzona - Jesteś dupkiem. Nie masz prawa wyciągać tych rzeczy, bo dobrze wiesz jak się przez nie czuję. 

W pomieszczeniu zapanowała cisza, którą przerywało jedynie tykanie zegara, który wisiał na ścianie z kominkiem. Blondyn spuścił wzrok i intensywnie się nad czymś zastanawiał. Wiedziałam, że zaczyna zauważać, że mam rację. 

- To jest tak jakbym oskarżała Cię o zdradę za każdym razem gdy przytulasz Dianę lub Paulinę. - dodałam jeszcze - Wiem, że to się nie stanie, bo mam zaufanie i do Ciebie i do nich. 

- Klara ja po prostu jestem o Ciebie tak kurewsko zazdrosny. - powiedział w końcu i spojrzał na mnie spojrzeniem pełnym miłości, ale i bólu - Jesteś tak piękna i tak wspaniała, że codziennie powtarzam sobie, że na Ciebie nie zasługuję. 

- O czym ty mówisz... - zaśmiałam się, jednak chłopak szybko mi przerwał.

- Całą imprezę siedziałaś z Jankiem. Zachowywaliście się jakbyście byli na jakimś etapie kręcenia. Widziałem jak on na Ciebie patrzy... - powiedział, a raczej warknął, co spotkało się z moim zdziwieniem.

- Zwariowałeś? - spytałam, jednak nie odpowiedział. Westchnęłam ciężko, po czym wstałam z fotela i podeszłam do kanapy. Usiadłam na kolanach blondyna i złapałam jego policzki. - Patrz na mnie. 

- Klara, ja naprawdę...- zaczął, ale zasłoniłam mu usta dłonią.

- Posłuchaj mnie teraz, dobrze? - zapytałam, jednak szczerze nie potrzebowałam jego odpowiedzi. Spojrzałam mu głęboko w oczy, w których widziałam poczucie winy. - Nic nie będzie między mną, a Jankiem. 

- Klara...

- Nic też nie będzie między mną, a innym chłopakiem, bo kocham tylko Ciebie. - powiedziałam i pogłaskałam jego policzki - Nie masz żadnych podstaw do zazdrości, bo dla mnie liczysz się tylko ty. Zapamiętaj to proszę. Kocham Cię.

- Czy ja mogę...

- Zapamiętasz to czy nie? - znów zasłoniłam jego usta. Musiałam mieć pewność, że zrozumiał. Wywrócił oczami, ale pokiwał głową. Uśmiechnęłam się lekko, po czym złączyłam nasze usta. Lekko przeciągnęłam pocałunek, jednak blondyn po chwili się oderwał.

- Chciałbym Cię jeszcze przeprosić za wszystko, co mówiłem wczoraj. 

- Powiedzmy, że o tym zapomnę... 

- Nie powinnaś. - powiedział stanowczo - Zdecydowanie przegiąłem i zrozumiem jeśli będziesz chciała jakiejś przerwy. 

- Wiktor, ty mnie w ogóle nie słuchasz! - mruknęłam zirytowana - Przestań w końcu, dobrze? Mówię Ci, że zapomnę i, że Cię kocham. Nie wymyślaj żadnych głupot, błagam. 

- Klara, ja chciałem powiedzieć, że jesteś szmatą! - wybuchnął w końcu, a ja spojrzałam na niego zszokowana. Przyznam, że uderzyło to we mnie.

Chłopak patrzył na mnie załzawionymi oczami, a ja sama nie mogłam ich już dłużej powstrzymywać. Patrzyłam na niego z żalem, jednak przełknęłam gulę w gardle i uśmiechnęłam się lekko.

- Zapomnę o tym, obiecuję. - pokiwałam głową i przejechałam dłonią przez jego blond włosy. Ten jednak chwycił moją rękę i odsunął ją od siebie. 

- Nie bądź niepoważna. Nie powinnaś być z kimś kto tak o Tobie myśli. - wyszlochał, a mi serce złamało się w pół. Nie miałam pojęcia co zrobić. Nienawidziłam gdy płakał i to jeszcze z mojej winy.

- Ale ty tak o mnie nie myślisz. Wiem to. - powiedziałam i pocałowałam jego policzek. Nie odpowiedział, a jednie płakał. 

- Chciałem to powiedzieć, poniosło mnie. 

- Właśnie, poniosło Cię. Każdemu się zdarza, a ja naprawdę Ci wybaczam. Przestań płakać, bo zaraz sama się tu rozkleję, głupku. 

- Nie zasługuję na Ciebie. - pokręcił głową i spojrzał na mnie. Westchnęłam, po czym złączyłam nasze palce i pocałowałam nasze dłonie. 

- Obiecaj mi tylko, że nigdy już tak nie powiesz ani nie pomyślisz. Jeśli to się powtórzy to już nie będę taka łagodna. - rzuciłam prześmiewczo, ale i poważnie. Musiał mieć tego świadomość. 

- Obiecuję. - złączyłam nasze usta, po czym wtuliłam się w niego. Delikatnie gładził dłonią moje udo i po prostu siedzieliśmy w przyjemnej ciszy. - Nawet nie wiesz jaki dostałem opierdol po twoim wyjściu. 

- Od chłopców? 

- Od Diany i Pauliny. Myślałem, że mnie tam zabiją. - powiedział udając przerażony głos, czym wywołał mój śmiech. Kochałam dziewczyny. Gdyby nie wzięły spraw w swoje ręce, kto wie jak to by się skończyło. Byłam im dozgonnie wdzięczna. 

- Moja krew. - pokiwałam głową. Wiktor przewrócił na to oczami, ale uśmiechnął się i sam z siebie pocałował mnie. Cóż, teraz miałam już pewność, że histeria powoli zaczęła mu przechodzić. Całe szczęście. 

Może i zrobiłam źle wybaczając mu tak łatwo, ale nie mogłam go stracić. Był w takim stanie, że gdybym powiedziała mu, że ma wyjść i nie wracać to zapewne by to zrobił. Nie chciałam tego. Owszem, bolało mnie to, ale ponowna utrata Kinniego bolałaby mnie sto razy bardziej.

***

no ja nie wiem czy Klara zrobiła dobrze...

kolejny postaram się napisać jeszcze dziś lub jutro!

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz