24

3.8K 136 3
                                    

24.07.2021

Już jutro mieliśmy wrócić z powrotem do Warszawy. Przyznam szczerze, że bardzo się cieszyłam. Miałam już poniekąd dosyć tego wyjazdu. 

Jakoś od trzech dni kłócę się z Wiktorem. Chłopak chyba aż za bardzo wziął sobie do serca moje pozwolenie na imprezowanie. Owszem, nie byłam jego matką, żeby mu rozkazywać czy coś, ale wydaje mi się, że powinien brać pod uwagę moje zdanie. Gdy mówiłam mu, że się martwię, bo ten ciągle chodzi zjarany albo pijany, on kazał mi się ogarnąć i twierdził, że wszystko gra. 

Prawda była taka, że nic nie grało. Blondyn, z którym dzieliłam domek od trzech dni nie był moim chłopakiem, a jakimś imprezowiczem rodem z Mielna. Irytowało mnie to niesamowicie, jednak nie mogłam nic zbytnio zrobić. Miał w dupie moje zdanie, a ja nie miałam siły się za bardzo ścierać. Bolało mnie to, ale jednocześnie wiedziałam, że gdy będziemy znów w stolicy, to wszystko wróci do normy. Przynajmniej miałam taką nadzieję. 

Dziewczyny miały podobnie ze swoimi chłopakami, jednak wspólnie doszłyśmy do wniosku, że naprawdę nie warto się przejmować. Starałam się więc ignorować stan mojego chłopaka.

- Idziemy dziś na plażę? - spytała Paulina, gdy siedziałyśmy na jej tarasie i piłyśmy kawę z rana. Chłopcy leczyli kaca i właściwie tylko nasza trójka była zdolna do życia.

- Ja z wielką chęcią. - odpowiedziałam - Idziemy same czy czekamy aż książęta wstaną?

- Chodźmy same. Dopiero się zdziwią, jak się obudzą i nas nie będzie. - postanowiłyśmy zrobić tak, jak powiedziała Diana.

Po wypiciu kawy rozeszłyśmy się do swoich domków. Wiktor spał w najlepsze rozwalony na całym łóżku. Nie chciałam go budzić dlatego szybko zabrałam z szafy swój strój kąpielowy i jakąś sukienkę, aby zarzucić ją na siebie. Następnie udałam się do łazienki i ubrałam się. Spakowałam do torby potrzebne rzeczy typu krem i ręczniki oraz dołożyłam jeszcze jakieś przekąski i napoje. Gotowa wyszłam na zewnątrz i udałam się w stronę domku Diany, bo tam się umówiłyśmy.

- Dobra, to lecimy? - spytała blondynka, gdy byłyśmy już w komplecie. Uśmiechnięte ruszyłyśmy w stronę trochę ukrytej plaży, ponieważ nie chciałyśmy przedzierać się wśród ludzi.

*

- O, Wiktor dzwoni. - powiedziałam, po kilku godzinach. Myślę, że już w miarę długo leżałyśmy na plaży i trochę zdziwiło mnie to, że dzwoni dopiero teraz.

- Gdzie wy jesteście? - usłyszałam od razu jak odebrałam.

- Dzień dobry, kochanie, Ciebie też miło słyszeć. Jak się spało? - zapytałam przesłodzonym głosem, co wywołało cichy śmiech dziewczyn i westchnięcie blondyna.

- Cześć, spało mi się znośnie. A teraz poważnie, gdzie jesteście?

- Martwicie się o nas? Miło z waszej strony. - rzuciłam sarkastycznie.

- Klara! - warknął, na co parsknęłam śmiechem.

- Na tej plaży, która pokazała nam Diana ostatnio. Jak chcecie to przyjdźcie. - zakończyłam połączenie. Zegarek wskazywał 15:00. Szybko postanowili wstać.

- Mam nadzieję, że dzisiaj już nie będą pić. - westchnęła Paulina - Jutro wyjeżdżamy, a oni na pewno nie zdążą wytrzeźwieć.

- Myślę, że po nich można się wszystkiego spodziewać. - odparłam zrezygnowana i napiłam się soku. - Chciałabym już być w Warszawie, serio.

- Fajny był ten wyjazd, ale gdybym miała być tu jeszcze kilka dni to bym zwariowała. - westchnęła Diana i położyła się na plecach. Dołączyłam do blondynki i po chwili założyłam okulary przeciwsłoneczne, bo piekielnie paliło mnie w oczy.

*

- Hej, Klarcia. - usłyszałam nad sobą i poczułam, że ktoś głaszcze mój policzek. Otworzyłam oczy i ujrzałam Wiktora, który pochylał się nade mną. - Musisz wstać, bo zaraz się tu spalisz.

- Długo spałam? - spytałam, gdy podniosłam się z koca. Przeciągnęłam się i zdjęłam okulary.

- No my przyszliśmy jakoś godzinę temu, a ty śpisz prawie dwie. - odparł i pociągnął mnie za rękę do wody. Miałam strasznie rozpalone ciało, a w połączeniu z zimna wodą zrobiło mi się automatycznie zimno. - Wszystko okej?

- Zaraz dostanę chyba jakiegoś szoku termicznego. - odparłam i zatrzymałam się w wodzie, która sięgała mi do połowy łydki.

- Chodź, oswoimy się. - powiedział i powoli zaczęliśmy wchodzić głębiej. Kilka metrów dalej nasi przyjaciele grali w jakąś piłkę, jednak nie miałam na razie ochoty do nich dołączać. - O której jutro wyjeżdżamy?

- Myślę, że jakoś około 10:00 będzie git.

- No dobrze.

- Wiesz, że nie możesz już dzisiaj pić, prawda? - powiedziałam po chwili ciszy, a chłopak pokiwał lekko głową.

- Wiem, i tak pewnie nie dałbym już dziś rady. Chyba piłem za dużo dni pod rząd. - westchnął zrezygnowany, a ja parsknęłam śmiechem. No proszę ktoś tu znowu ma kaca.

- Widzę, że chyba dotarły do Ciebie moje słowa.

- Szkoda, że tak późno. - powiedział i przyciągnął mnie do swojego boku. Woda była już w miarę fajna, a my byliśmy już na głębokości, która sięgała mi wręcz do ramion. Chłopak szedł jednak głębiej. - Nie ma opcji, że pójdę dalej.

- W takim razie zrobimy tak. - powiedział pod nosem, po czym uniósł mnie do góry i kazał mi przytulić się do jego torsu. Trzymając mnie na rękach szliśmy głębiej, aż woda sięgała blondynowi do linii jego żuchwy.

- Jeśli mnie puścisz w tym momencie, to przysięgam, że coś Ci zrobię. - ostrzegłam, co spotkało się tylko z jego śmiechem.

- Zaryzykuję. - odparł i zaraz po tych słowach podniósł swoje ręce do góry, tym samym powodując, że wleciałam do wody.

- Zabiję Cię! - warknęłam, gdy wypłynęłam już na powierzchnię. Chłopak zaśmiał się jedynie i kierował się w stronę brzegu. Wkurzona zaczęłam za nim płynąć. Nie miałam zamiaru moczyć włosów, a teraz już nic nie mogłam z tym zrobić.

- A ja Cię kocham. - przytulił mnie do siebie, gdy już do niego dotarłam. Z początku chciałam się wyrywać, jednak zamknął mnie w tak szczelnym uścisku, że nie mogłam nic zrobić.

- Powiedzmy, że ja Ciebie też. - mruknęłam sarkastycznie, na co chłopak się tylko zaśmiał. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Następnie złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku i po dłuższej chwili wróciliśmy do przyjaciół, którzy patrzyli na nas szczęśliwi. Czułam się wspaniale.

***

hejka, chciałabym wam podziękować za ponad tysiąc głosów!! znowu się powtórzę, ale naprawdę jesteście niesamowite. dziękuję też za wszystkie wasze wczorajsze słowa wsparcia, to dużo dla mnie znaczy<333
wracam już za niedługo, do zobaczenia!!

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz