128

1.5K 96 2
                                    

Z każdym kolejnym dniem pogoda była coraz lepsza. Co za tym idzie, było coraz cieplej. Ostatniego dnia naszej wycieczki postanowiliśmy, że zrobimy sobie wolne od rowerów i w zamian za to pójdziemy na plażę. Według Wiktora woda była znośna, a ja z wielką chęcią chciałam poleżeć na kocu i trochę się poopalać.

- Chodź ze mną do wody. - otworzyłam przymknięte oczy, a nade mną stał nie kto inny, jak Wiktor. Uniosłam okulary przeciwsłoneczne i spojrzałam na niego rozbawiona.

- Zwariowałeś chyba. Ta woda jest lodowata.

- Skąd możesz to wiedzieć, skoro ciągle tu leżysz? - zaśmiał się i usiadł na kocu. Przyciągnął mnie do swojego boku, na co momentalnie się wzdrygnęłam.

- Jesteś cały zimny. - pisnęłam i chciałam się od niego jak najszybciej odsunąć.

- A może to ty jesteś za bardzo nagrzana? - przewróciłam oczami, na co ten parsknął śmiechem - Poleżę tu z tobą ile zechcesz, ale najpierw chodź ze mną.

- Kto powiedział, że chcę spędzać z tobą czas? - spytałam cwaniacko i uniosłam brew.

- Każda na twoim miejscu by chciała, więc nie mam wątpliwości. - uśmiechnął się zwycięsko w moją stronę i wstał, po czym podał mi dłoń - Dawaj, nie mamy całego dnia.

- Ty mnie kiedyś wykończysz. - westchnęłam ciężko, ale chwyciłam jego dłoń i podniosłam się z ziemi. Chłopak pociągnął mnie za sobą w stronę brzegu i po chwili byliśmy po kostki w wodzie.

W moim odczuciu naprawdę była zimna, ale postanowiłam się już nie sprzeczać i po prostu posiedzieć z nim chwilę w tej wodzie. Blondyn powoli prowadził nas głębiej i głębiej, aż w końcu woda zaczęła sięgać mi ramion.

- Możemy tu zostać? Nie chcę zamoczyć włosów. - mruknęłam cicho i zatrzymałam się w miejscu. Chłopak burknął coś pod nosem, ale postanowiłam tego nie komentować.

- Chodź, podniosę Cię. - uśmiechnął się zachęcająco, więc bez marudzenia oplotłam ręce wokół jego szyi, a on złapał mnie pod kolanami. Byłam teraz o głowę wyższa od niego, więc mogliśmy iść dalej. - Jesteś lekka jak piórko.

- Nie przesadzaj. - przewróciłam oczami, co go rozbawiło.

- Ciekawe czy też umiesz unosić się na wodzie jak piórko. - rzucił nagle, ale zanim zdążyłam zapytać o co mu chodzi, poczułam, że momentalnie znalazłam się pod wodą. Z szoku nie zdążyłam nawet zatkać nosa.

Kiedy wynurzyłam głowę nad powierzchnię zaczęła ogarniać mnie panika. Nie czułam gruntu pod nogami. Owszem, umiałam pływać, ale do takiej sytuacji nie byłam kompletnie przygotowana. Miałam wrażenie, że za moment utonę.

- Spokojnie, jestem obok Ciebie. - powiedział blondyn i w tym samym momencie złapał mnie w talii tak, że poczułam się bezpiecznie. Nabrałam w końcu głębokiego wdechu powietrza i otworzyłam oczy.

- Ty idioto! Jeśli Ci ze mną źle, to powiedz! Nie musisz mnie od razu topić! - warknęłam zdenerwowana i przetarłam twarz dłońmi - Boże, myślałam, że utonę. W dodatku mam całe mokre włosy!

- Przecież nie pozwoliłbym Ci utonąć. Pilnowałem Cię. - zaśmiał się, na co przewróciłam oczami. Chciał mnie pocałować, ale skutecznie odwracałam swoją głowę. - No nie obrażaj się, kotku.

- Prawie utonęłam, zniszczyła mi się fryzura, a na dnie dotknęłam jakiś obrzydliwych glonów. Jak mam się nie obrażać?

- Nie bój żaby, ze mną nie zginiesz. - rzucił rozbawiony i znów nachylił się w moją stronę. Strasznie bawiły mnie jego tego typu teksty, dlatego nie mogłam już dłużej udawać wkurzonej i po prostu parsknęłam śmiechem pod nosem. Odwzajemniłam również jego pocałunek, kiedy złączył nasze usta.

- Wracamy już na koc? - spytałam błagalnie, jednak chłopak nie chciał dać się przekonać - Proszę!

- Zwykłe 'proszę' nie wystarczy. - stwierdził cwaniacko i wyszczerzył się w moją stronę. On i te jego głupie pomysły.

- W takim razie idę sama. - wzruszyłam ramionami, odwróciłam się i zaczęłam odpływać. Blondyn miał jednak inny plan. Chwycił moją stopę i pociągnął mnie z powrotem w jego stronę, przez co znów zachłysnęłam się wodą. - Wiktor!

- Przepraszam? - spytał głupio i posłał mi uśmiech. Pokręciłam głową i westchnęłam ciężko. - No już nie marudź, wracamy na koc.

Chłopak złączył nasze ręce i pociągnął mnie za sobą w stronę brzegu. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Misja zakończona sukcesem.

*

- Wiesz, że za dwa miesiące będę już praktycznie po studiach? Dziwnie się z tym czuję.

Dzisiejszej nocy niebo było naprawdę piękne. Mogłam się w nie wpatrywać godzinami, kiedy u swojego boku miałam ulubionego blondyna. Wtulałam się w niego delikatnie, a w ręce trzymałam kieliszek czerwonego wina. Nie musieliśmy rozmawiać, wystarczała nasza obecność.

- A pamiętasz co po ich zakończeniu? - spytał ciekawsko, a ja starałam się przypomnieć sobie te wszystkie sytuacje, kiedy rozmawialiśmy o końcu studiów.

- Zamieszkajmy razem. - przerwał mi w pół słowa. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego niezrozumiale.

- Przecież mieszkamy razem. - odparłam zdezorientowana.

- Tak, ale w twoim mieszkaniu, a ja chciałbym żebyśmy kupili coś swojego. Tak na stałe.

Przyglądał mi się uważnie, a ja czułam tylko jak serce zaczyna mi szybciej bić. Znowu czułam się jakbym miała jakieś motylki w brzuchu. Boże, to takie dziecinne, że tak reaguje skoro mieszkamy razem od jakiegoś czasu, ale kurde... On chciał żebyśmy kupili wspólne mieszkanie! To akurat nie jest decyzja na jakiś czas, a jak najbardziej na dłuższą przyszłość. Miałam ochotę płakać ze szczęścia, bo cholera, on myślał o nas przyszłościowo.

- Musisz powiedzieć czy jesteś chętna. - mruknął rozbawiony i uśmiechnął się cwaniacko. Zagryzłam swój policzek od środka i spojrzałam na niego uradowana.

- Możemy razem zamieszkać. - odparłam z szerokim uśmiechem, na co ten odetchnął z ulgą i pocałował moją dłoń - Ale zabierzmy się za to, jak już skończę studia, dobrze?

- Masz to jak w banku.

- Zaczynamy szukać mieszkania! - rzuciłam uśmiechnięta, bo lampka w mojej głowie się zapaliła.

- Nie mogę się doczekać. Przeglądałem już kilka ofert, ale poczekam aż będziesz miała więcej czasu i zrobimy to razem.

- Wspólne mieszkanie to ogromne zobowiązanie. Umowa będzie na naszą dwójkę, więc szybko ode mnie nie uciekniesz. - parsknęłam prześmiewczo i spojrzałam na niego.

- A co jeśli już nigdy nie będę chciał uciec? - przeszył mnie wzrokiem, a moje ciało ogarnął dreszcz. Zagryzłam lekko wargę i pociągnęłam go bliżej mnie tak, że wręcz stykaliśmy się ustami.

- Chyba będziemy na siebie skazani, bo ja też nie mam takiego zamiaru. - mruknęłam cicho. Blondyn dłużej nie wytrzymał i z uśmiechem złączył czule nasze usta.

Byłam szczęśliwa i pewna, że powiedziałam prawdę. Nie chciałam już nigdy żyć z dala od niego. Wiedziałam, że damy sobie radę z każdym problemem, bo po prostu jesteśmy dla siebie najlepszym wsparciem.

- To może jednak się oświadczę, co? I tak nie mamy w planach zrywać. - rzucił po jakimś czasie, za co oberwał w ramię.

Postanowiłam jednak tego nie komentować. Wiktor sam wybierze odpowiedni moment. Byłam jednak pewna, że jeśli stanie się to jutro, za kilka miesięcy czy lat, ja na pewno powiem mu 'tak'. Nie miałam już żadnych wątpliwości. Kochałam go całym sercem.

***

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz