55

2.7K 113 47
                                    

Dwa dni później postanowiłam w końcu wyjść z domu. Niedawno Janusz wspomniał mi, że ma teraz mniej pracy w studiu i mogę wpaść kiedy zechcę. Dziś postanowiłam wykorzystać tą sytuację. Potrzebowałam się z kimś spotkać, a Diana i Paulina były zajęte.

Starałam się myśleć optymistycznie. Pomagała mi w tym świetna pogoda za oknem. Nie było gorąco, jednak słońce przebijało się przez trochę zaciemnione chmury. Pierwszy raz od kilku dni postanowiłam się wyszykować. Wyprostowałam włosy oraz zrobiłam lekki, ale staranny makijaż. Następnie ubrałam jasne dżinsy, biały, przylegający golf i na to beżowy płaszcz. Wzięłam jeszcze jakąś torebkę i założyłam jasne conversy.

Wyszłam z mieszkania i szybkim krokiem zbiegłam na zewnątrz, gdzie wsiadłam do samochodu. Założyłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i odjechałam spod bloku w stronę studia. Droga mijała mi naprawdę przyjemnie. Strasznie lubiłam jeździć autem, odprężało mnie to.

Po drodze postanowiłam zajechać jeszcze do jednej z cukierni, aby kupić jakieś ciasto dla mnie i Janusza. Obydwoje lubiliśmy szarlotkę, dlatego wybór był prosty. Stojąc przy kasie zdecydowałam się jeszcze na dwie czekoladowe babeczki z wiśnią. Po wszystkim zapłaciłam, zabrałam słodkości i wróciłam do samochodu.

Studio znajdowało się kilka minut dalej, dlatego po chwili byłam już na miejscu. Zaparkowałam na wolnym miejscu zaraz obok auta Karola. Będę musiała do niego wpaść przy okazji i się przywitać. Zdjęłam z nosa okulary, które odłożyłam do pudełka, po czym zabrałam jedzenie oraz torebkę i udałam się do wejścia. Przy drzwiach spotkałam Wygusia, który od razu zamknął mnie w szczelnym uścisku.

- Cześć, Franek, co tam? - spytałam uśmiechnięta, co chłopak oczywiście odwzajemnił. Był strasznie pozytywny i myślę, że nie dało się mieć przy nim złego humoru.

- Po staremu, Klara, a jak u Ciebie? Niesiesz słodkości dla swojego ukochanego? - zaśmiał się, a mi uśmiech zszedł z twarzy. Zmarszczyłam lekko brwi i zagryzłam policzki od środka.

- Właściwie to idę do Janusza. Ja i Wiktor nie jesteśmy już razem. - powiedziałam obojętnie, a chłopak zastygł w bezruchu.

- Poważnie? Kurcze, przepraszam, nic nie wiedziałem. Naprawdę mi przykro. - powiedział i znów przytulił mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk i posłałam mu lekki uśmiech.

- Spokojnie, nic się nie stało. - odparłam, a chłopak jeszcze pocieszająco potarł moje ramię. - Dobra, będę już lecieć. Powiedz Matczakowi, żeby napisał do mnie, to umówimy się na jakąś imprezę! - rzuciłam na odchodne.

- Masz to jak w banku! - krzyknął jeszcze za mną, czym wywołał mój śmiech. Uwielbiałam go, był chyba najmilszym chłopakiem jakiego znałam. W dodatku miał genialne poczucie humoru, a jego żarty nie raz doprowadziły mnie do płaczu.

Uśmiechnięta zmierzałam do odpowiedniego pomieszczenia. Nareszcie miałam dobry humor i miałam zamiar dzielić się nim z każdym wokół. Janusz pewnie zdziwi się widząc we mnie tak ogromną zmianę. Cóż, musiałam w końcu ruszyć do przodu, prawda?

Po zapukaniu do drzwi weszłam od razu do środka. Walczuk leżał na kanapie i jak gdyby nigdy nic przeglądał sobie telefon. Spojrzał na mnie kątem oka, po czym zmarszczył lekko brwi. Usiadł prosto i odłożył urządzenie.

- Czy ja dobrze widzę? Klara wyszła z nory? - spytał sarkastycznie, po czym podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. Przewróciłam oczami, ale odwzajemniłam ten uścisk.

- No przezabawne, może zmień zawód i zostań komikiem, co? - odłożyłam torby na stolik przy kanapie i usiadłam na niej - Mam tu dla Ciebie niespodziankę, siadaj.

-Nie wierzę, przywiozłaś mi szarlotkę! - ucieszył się i od razu zabrał za jedzenie - Jesteś wspaniała, naprawdę.

- Dzięki, wiem. - odpowiedziałam, po czym się zaśmialiśmy - Pomyślałam, że wpadnę, żebyś nie siedział sam. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widzieliśmy się żeby po prostu pogadać.

- Miło z Twojej strony, niestety muszę Cię zmartwić. - spojrzał na mnie wymownie, a ja już wiedziałam do czego dąży - Umówiłem się z Wiktorem, że wpadnie o 14:00. Wolałem Ci powiedzieć, żeby potem nic przypadkiem nie wynikło.

- Rozumiem, nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się lekko i też zabrałam się za jedzenie swojego kawałka ciasta - Posiedzę tutaj, a potem wyjdę zanim on przyjdzie i będzie dobrze. Nie przejmuj się.

Urwałam temat, po czym go zmieniliśmy. Nie chciałam rozmawiać o moim byłym. Wiedziałam, że przyjście tutaj łączy się z ryzykiem spotkania go, ale naprawdę doszłam chyba do momentu, w którym jest to dla mnie obojętne. Muszę w końcu ruszyć na przód.

*

- Boże, a pamiętasz jak pierwszy raz zrobiłem imprezę u siebie? Trzy dni dochodziłaś do siebie! - wybuchłam śmiechem, a chłopak mi zawtórował. Wspominaliśmy stare czasy i przysięgam, doprowadziło mnie to do łez.

- Przestań, nie miałam takiego kaca! - oberwał ode mnie lekko w ramię, na co tylko pokręcił głową - Po tej imprezie odprowadzałeś mnie do domu. Moja mama była przerażona jak Cię zobaczyła. Chodzący trup. - przypomniałam mu, na co schował twarz w dłonie i wręcz zapowietrzył się od śmiechu. Kochałam wspominać stare czasy, a z Januszem każde wyjście kończyło się komicznie.

- Siema, jestem wcześniej, bo... - nagle do pomieszczenia wszedł blondyn, a ja zastygłam w bezruchu. Od razu straciłam ochotę na śmiech. Przełknęłam ślinę. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, jednak od razu uciekłam i skupiłam się na Januszu, który próbował wymyślić dobre wyjście z tej sytuacji.

- No cóż... - mruknął brunet i podrapał się po karku. Westchnęłam lekko, po czym wstałam z kanapy i ubrałam płaszcz. Zabrałam jeszcze torebkę i stanęłam obok Walczuka.

- Będę już lecieć, do zobaczenia. - uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam do drzwi, w których musiałam minąć blondyna. Poczułam jak ogromna fala stresu zalewa całe moje ciało. Chyba jednak spotkanie z nim nie było dla mnie kompletnie obojętne.

- Klara... - zaczął, jednak szybko pokręciłam głową i zacisnęłam wargi. - Porozmawiajmy.

- Przepraszam, Wiktor, ale nie dam rady. - mruknęłam i na chwilę spojrzałam w jego oczy, z których wyczytałam mieszankę żalu i bólu - Przepraszam.

Wyszłam. Wiedziałam, że chłopak nie miał zamiaru ciągnąć tematu. Nigdy tego nie robił, gdy mówiłam, że nie mam ochoty lub nie dam rady rozmawiać. Rozumiał to i w tej sytuacji było mi to zdecydowanie na rękę. Jeśli doszłoby teraz do tej rozmowy po prostu bym się rozkleiła, a nie chciałam tego robić. Mimo wszystko dalej nie potrafiłam w 100% pokazać swoich uczuć. Chłopak i tak zmienił we mnie już wiele, jednak gdzieś w głębi dalej został ten problem. Czy będę kiedykolwiek zdolna do rozmowy z nim? Nie jestem pewna, ale w najbliższym czasie raczej na pewno do tego nie dojdzie.

***

okej, ale życzenia Kinny'ego z okazji dnia kobiet>>>>>>
na pewno go nie przebiję, ale chciałabym życzyć wam dużo uśmiechu, szczęścia i samych niesamowitych chwil w życiu, jesteście wspaniałe i pamiętajcie o tym!!!<33333


Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz