Subaru | Ratunek |

2.4K 118 29
                                    

Ten shocik jest dla subasaki 

[T/i] - twoje imię

Dzisiaj musiałaś wracać sama do domu po szkole. Zwykle chodzisz razem z Subaru, ale chłopak urwał się z ostatniej lekcji. Na ulicach nikogo jeszcze nie było. Postanowiłaś skrócić sobie drogę do domu przez park. Białowłosy często przestrzegał cię przed tą drogą, ale za dnia to piękny park a za parę minut wschodziło słońce. 

- Strasznie cicho. - skomentowałaś idąc przed siebie. Usłyszałaś kroki za sobą. Zobaczyłaś za sobą mężczyznę, który miał kaptur narzucony na głowę. W jego ręku coś zabłysnęło. Wystraszyłaś się i zaczęłaś się cofać. Natrafiłaś na kogoś. Zostałaś objęta w pasie. Spojrzałaś w górę i zobaczyłaś Subaru. 

- Baka! Mówiłem, żebyś tędy nie chodziła. - odparł. Odsunął cię za siebie i walnął gościa w szczękę tak mocno, że upadł. Złapał cię za rękę. Wyprowadził was z parku. 

- Subaru... - zaczęłaś cicho, ale on nie odpowiedział. Wziął tylko od ciebie torbę i objął jedną ręką w pasie. Chyba trochę się wściekł. 

- Przepraszam. - wyszeptałaś. Wampir prychnął pod nosem. 

Resztę drogi przebyliście w ciszy. Gdy tylko przekroczyliście próg rezydencji, oddał ci torbę i wyszedł do ogrodu. Zaczęłaś wchodzić po schodach ciągnąc za sobą torbę. Weszłaś do pokoju. Zostawiłaś ją przy biurku i wyszłaś na balkon. Oparłaś się o barierkę. Miałaś widok na ogród Subaru. Pośród kwiatami zobaczyłaś białowłosego. Rozglądał się a po chwili przysiadł i zerwał jedną. Swoim srebrnym sztyletem usunął kolce. Kręcił ją pomiędzy palcami. Wróciłaś do pokoju i usiadłaś przy biurku. Otworzyłaś książkę, którą zaczęłaś czytać. 

W pewnym momencie poczułaś lekki wiaterek. Odwróciłaś się i zobaczyłaś białą różę na łóżku. Uśmiechnęłaś się lekko. 

*kilka dni później*

Próbowałaś rozmawiać z Subaru, ale wyraźnie cię unikał i ignorował. Wkurzało cię to. Dzisiaj postanowiłaś nie czekać na chłopaka i sama ruszyłaś do rezydencji. 

Nagle ktoś złapał twoje ręce wykręcając je do tyłu. Szybko zakrył ci usta i zaciągnął pomiędzy dwa opuszczone budynki. Szarpałaś się, ale oprawca był za silny na ciebie. Jeszcze dwójka dołączyła do was. 

- Nie szarp się. Nic ci to nie da. - powiedział jeden. Udało ci się wyrwać i zaczęłaś uciekać, ale rzucili czymś w ciebie. Upadłaś a oni od razu podbiegli do ciebie. 

- Im szybciej ją zostawicie, tym lepiej dla was. - usłyszałaś głos Subaru. Odwróciłaś wzrok w jego stronę. Nadal byłaś zła na niego, ale przynajmniej przyszedł ci pomóc. Tym razem nie udało ci się wyrwać. Wampir rzucił się na bandytów. Jednak ich było trzech a on jeden. Nie mogłaś patrzeć na bójkę. Skuliłaś się w kącie i schowałaś głowę między kolanami. 

Pisnęłaś, gdy coś uderzyło o ścianę tuż przy tobie. Dwie łzy popłynęły po twoich policzkach. 

- [T/i], wszystko w porządku? - usłyszałaś pytanie od Subaru. Powoli podniosłaś wzrok i zobaczyłaś białowłosego całego praktycznie we krwi. 

- O Boże! Subaru! A co z tobą? - przeraziłaś się stanem chłopaka. Złapałaś jego twarz w swoje dłonie. On tylko przymknął oczy na chwilę. 

- Chodź już. - odparł podnosząc się. Również wstałaś. 

- Pomogę ci w chodzeniu... - zaczęłaś, ale wampir prychnął. Popatrzyłaś na praktycznie martwe ciała mężczyzn. Wzdrygnęłaś się i wzięłaś swoją torbę. 

- Wracamy. - zarządził. Złapał cię za rękę i przeteleportował was do rezydencji. Zniknął za drzwiami swojego pokoju. Poszłaś do kuchni i wygrzebałaś tam apteczkę. Wzięłaś ją. Zajrzałaś jeszcze u siebie w łazience. Z dwoma apteczkami zawędrowałaś pod pokój białowłosego. Bez pukania weszłaś do środka. Chłopak siedział na łóżku.

- Czego jeszcze chcesz? Już ci pomogłem, ale wiem, że specjalnie nie zaczekałaś. - odparł na powitanie

- Przyszłam się odwdzięczyć. - odpowiedziałaś podchodząc do niego. Otworzyłaś obie apteczki kładąc je obok wampira. Odgarnęłaś jego grzywkę i opatrzyłaś ranę na głowie. Wytarłaś zeschniętą już krew z jego twarzy. 

- Ściągaj koszulkę. Muszę sprawdzić inne rany. - rozkazałaś. Subaru posłusznie rozebrał górną część garderoby. Opatrzyłaś wielką szramę na jego piersi. Wszystkie siniaki posmarowałaś mu specjalną maścią. Kiedy wróciłaś do jego twarzy, zaczął ci się przyglądać badawczo. Najdelikatniej jak potrafiłaś rozsmarowałaś maść na silnym policzku wampira. 

- Dlaczego troszczysz się o tak ohydną i bezwartościową istotę? - zapytał a ty zastygłaś bez ruchu. Spojrzałaś w jego oczy. 

- Tak o sobie myślisz? - odpowiedziałaś pytaniem a on odwrócił głowę w bok. Nie odpowiadał przez kilka minut. Odsunęłaś się i wytarłaś rękę w chusteczkę. Schowałaś wszystko do apteczek. 

- Bardzo mi przykro. - powiedziałaś wychodząc. Odniosłaś rzeczy i wróciłaś do siebie. Położyłaś się na łóżku. Zamknęłaś oczy na chwilę. Nagle coś objęło cię w pasie. 

- Nie krzycz. - usłyszałaś. Zobaczyłaś białowłosego koło ciebie. 

- Myślałam, że jesteś na mnie zły. - odparłaś z przekąsem. Odwróciłaś się do niego tyłem. 

- Jakbyś nie zauważyła staram się chronić ciebie, bo... - zaciął się. Przekręciłaś się na drugi bok. Już nie miał śladów po bójce. 

- Wyduś to z siebie. Spokojnie. - powiedziałaś i pogłaskałaś go po głowie. Wtuliłaś go w siebie a on objął cię mocno. 

- Kocham cię [T/i], ale nie chcę, żebyś czuła się w jakikolwiek zobowiązana, żeby to odwzajemnić. - odparł. Zaśmiałaś się cichutko. 

- Baka, przecież też cię kocham. Nie waż się nigdy podważać tego uczucia. Jesteś idealny taki jaki jesteś i jeśli kiedykolwiek będziesz chciał się zmienić to pamiętaj, że kocham cię bez względu na wszystko. Nie jesteś bezwartościowy dopóki ktoś cię kocha. - odpowiedziałaś i pocałowałaś go w głowę. 

- Chyba mam szczęście, że cię mam. - powiedział. Podniósł się trochę i musnął delikatnie twoje wargi. Złapałaś go za szyję pogłębiając pocałunek. 

Diabolik lovers - one-shots [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz