Kou | Pierwszy koncert |

7.7K 203 126
                                    

[T/i] - twoje imię
[T/n] - twoje nazwisko
[I/p] - imię przyjaciółki

Idziesz na swój pierwszy koncert w życiu. Spotkasz tam swojego idola Kou Mukami. Uwielbiasz go za piosenki a nie za wygląd czy pieniądze.

Stoisz w kolejce do wejścia.

- Jak długo można sprawdzać bilety? - zapytałaś cicho

- Widocznie długo. - odpowiedziała twoja przyjaciółka, która ci towarzyszyła. Nagle wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć a ty i [I/p] zakryłyście uszy. Wzdłuż kolejki przejechała czarna limuzyna. W środku siedział Kou i machał do wszystkich przez otwarte okno. Nie miałaś nawet jak na niego dłużej popatrzeć, bo cały twój umysł przyćmił tępy ból głowy spowodowany wrzaskiem fanek blondyna.

To będzie masakra. - pomyślałaś.

W końcu nadeszła twoja kolej, żeby wejść do środka. Dałaś bilet kontrolerom.

- Proszę wypełnić ten formularz. - odparł znudzony mężczyzna i podał ci kartkę na podkładce z długopisem. Szybko go wypisałaś. Zostałaś wpuszczona do środka. Poczekałaś chwilkę na [I/p] i razem ruszyłyście na halę, gdzie ma odbyć się koncert. Stanęłyście prawie na samym środku i udało wam się dopchać blisko sceny.

- Cieszę się, że zabrałaś mnie na ten koncert. - odparła twoja przyjaciółka i uściskała cię. Oddałaś przytulasa.

- Jeszcze się nie zaczął. - zauważyłaś śmiejąc się cicho. Rozejrzałaś się wokół i spostrzegłaś, że hala szybko się zapełnia.

Po kilku minutach zgasły wszystkie światła i zaświeciło się tylko jedno, punktowe na środku sceny. Chwilę później dostrzegłaś tam Kou! Zaczął śpiewać w akompaniamencie pisków i wrzasków napalonych fanek. Starałaś się wsłuchać w piosenkę. Wyobrażałaś sobie, że chłopak śpiewa tylko dla ciebie i nawet pomogło. Patrzyłaś na niego jak wygłupiał się na scenie śpiewając. Uśmiech nie schodził z twojej twarzy. Zerknęłaś na swoją przyjaciółkę. Ona też się świetnie bawiła.

Po trzech godzinach zabawy Kou skończył śpiewać. Byłaś bardzo zadowolona z tego, że udało ci się tu przyjść.

- Mam nadzieję, że was nie zawiodłem dzisiejszym występem... - zaczął a wszyscy zaczęli zaprzeczać - Mam dla was niespodziankę. Chciałbym spotkać się z jedną fanką i osobiście przeglądałem wasze kartki, które wypełniałyście przy wejściu. Któraś z was bardzo mnie zaintrygowała. Zdecydowałem, że to z nią się spotkam. Zapraszam na scenę... - czułam jak wszyscy wstrzymują oddechy. Dziewczyna obok mnie chwyciła swoje kciuki tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. - Panienkę [T/i] [T/n]!!!
Ja? To niemożliwe! - pomyślałaś, ale grzecznie powędrowałaś w stronę wejścia na scenę. Pokazałaś dokument ochroniarzowi a Kou już na ciebie czekał. Podał ci rękę uśmiechając się wesoło. Na hali było tak cicho, że słychać twoje obcasy obijające się o podłogę.

- Kochani, brawa dla niej! - powiedział blondyn a na sali rozbrzmiały pojedyncze brawa. Po chwili dołączyli się inni i wszyscy klaskali. Chłopak podziękował za koncert żegnając się ze wszystkimi. Wziął cię za rękę i zeszliście razem za kurtynę. Powędrowałaś z nim do garderoby. Usadził cię na obrotowym fotelu.

- Jestem Kou Mukami. - odparł siadając naprzeciw ciebie. Mrugnął i wyciągnął dłoń. Złapałaś ją.

- [T/i] [T/n]. - odpowiedziałaś

- Jak ci się podobał koncert? - spytał wpatrując się w ciebie

- Bardzo (?) - powiedziałaś niepewnie. Głupio ci z nim rozmawiać.

- Przecież nie gryzę. Spokojnie. Widzę, że się stresujesz. Po prostu chciałem z kimś porozmawiać. Moi bracia nigdy nie biorą mnie na poważnie a jak zwracam się do obcych to ignorują lub rozpoznają mnie i chcą autografy. - wyżalił się. Zrobiło ci się go żal. Wzięłaś kawałek kartki i nabazgroliłaś tam kilka cyfr.

- Z chęcią zawsze cię wysłucham. - odparłaś i podałaś mu kartkę. Uśmiechnął się szeroko.

Czemu ja to zrobiłam? Przecież uzna mnie za wariatkę!

- Dziękuję. - odpowiedział wstając. Schował karteczkę do kieszeni i przytulił się do ciebie. Objęłaś go również. Czułaś, że tego potrzebował. Gdy usiadł z powrotem na miejsce kazałaś mu opowiedzieć wszystko co leży mu na wątrobie.

***

W połowie historii o jego trzecim bracie, który nazywał się Ruki usłyszaś dźwięk sms-a. Był od twojej mamy. Pytała się ile jeszcze potrwa koncert, bo się martwi.

- Kou, wybacz, ale muszę już wracać do domu. Rodzice się dobijają. - odparłaś i pokazałaś mu wiadomość. Pokiwał tylko głową.

- No trudno. Jeśli dasz mi pięć minutek to odwiozę cię limuzyną. - powiedział. Nie zdążyłaś zaprzeczyć. Chłopak już zaczął się rozbierać. Odwróciłaś się i zasłoniłaś oczy, bo wszędzie są lustra.

- Naprawdę nie trzeba. Wrócę na nogach. Nie mam daleko. - odpowiedziałaś

- To odprowadzę cię. - zadecydował. Nie miałaś tu już nic do dyskusji. Po paru minutach chłopak pociągnął cię delikatnie za rękę. Wstałaś i wyszliście z pomieszczenia a potem z budynku.

- Prowadź. - zażądał. Ruszyłaś w znanym sobie kierunku. Kou podążył za tobą. Zajął cię rozmową tak, że nawet nie zauważyłaś jak stanęliście pod twoim domem.

- Myślę, że czas się pożegnać. Cieszę się z naszego spotkania Kou. - odparłaś i przytuliłaś go w przypływie odwagi. Objął cię mocno.

- Spotkamy się jeszcze? - zapytał

- Jak zadzwonisz to tak. - odpowiedziałaś śmiejąc się. Odsunęliście się od siebie i uśmiechnęłaś się do niego. Odwróciłaś się na pięcie. Otworzyłaś bramkę wchodząc przez nią. Gdy dotarłaś pod drzwi, przyszła ci wiadomość.

Od: nieznany
To może jutro w kawiarni "Mokka"? O 11?

Zaśmiałaś się cicho. Spojrzałaś przez ramię i pokiwałaś głową na zgodę. Weszłaś do domu. Cicho przekradłaś się przed korytarzyk. W swoim pokoju zostawiłaś rzeczy na biurku i położyłaś się na łóżku. Nie miałaś siły się przebrać, więc zasnęłaś w tym co miałaś na sobie.

Diabolik lovers - one-shots [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz