Laito | Święta Biblia Szatana |

1.2K 47 6
                                    

(Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam tym tytułem XD)

Dla NoSiemaElo

POV. Juliette

Chodziłam po rezydencji Sakamaki'ch i wszędzie szukałam prezentu urodzinowego od mojego męża ze świata demonów. Mój Lucyferek dał mi swoją wersję biblii. Będzie totalna masakra, jeśli się okaże, że ją zgubiłam, bo to jedyny egzemplarz.

- Hej Jul, co robisz? - usłyszałam głos Chiyo. Czarnowłosa uśmiechała się delikatnie. Musiała przyjść niedawno.

- Szukam prezentu od Lucysia. Pamiętasz tą biblię, którą mi dał? Chciałam ją zostawić na biurku, żeby wyglądało, że przeczytałam, bo ona jest dla niego ważna. Tyle, że nie mam pojęcia, gdzie ją zostawiłam! - wytłumaczyłam chodząc po swoim pokoju. Dziewczyna podeszła do sterty ubrań koło szafy.

- A tu szukałaś? - spytała wskazując na górę ciuchów.

- Jeszcze nie. - odpowiedziałam i zanurkowałam tam. Przerzuciłam wszystkie ubrania tworząc drugą stertę, ale jej nie było.

- To na nic! On mnie za to zabije! - jęknęłam załamana

- Wiesz, nie wiem czy byłby tego sens, skoro i tak trafisz do piekła. - zauważyła dziewczyna. Zamyśliłam się chwilę.

- No w sumie racja. - odparłam. Z pomocą przyjaciółki wydostałam się z rzeczy.

- Może chodźmy zapytać któregoś wampira? Mieszkasz z nimi to może coś wiedzą. - zaproponowała dziewczyna. Zrobiłam minę zboczucha, bo doskonale wiedziałam do kogo chce iść.

- Idziemy do twojego Laitusia, co? - powiedziałam i poruszyłam sugestywnie brwiami. Ona tylko lekko się zaczerwieniła.

- On nie jest mój. - odparła

- Jeszcze. - dopowiedziałam ze śmiechem. Wzięłam czarnowłosą za rękę i ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłyśmy na korytarz i zobaczyłyśmy Reiji'ego kilka metrów dalej.

- Reiji! Nie widziałeś może książki, którą dostałam od mojego kochanego Lucysia? - spytałaś

- Niestety nie. Na twoim miejscu spytałbym się któregoś z trojaczków. - odparł. Podziękowałam mu i odwróciłam się, żeby powiedzieć coś Chiyo, ale nie było jej obok mnie. Zauważyłam ją dopiero na dole. Stała rozmawiając z kapelusznikiem. Kiedy zauważyła, że patrzę w ich stronę, pomachała ręką, żebym do nich podeszła. Zeszłam po schodach i dołączyłam do nich.

- Proszę, znalazłam twoją książkę! - powiedziała podając mi zgubę. Mimowolnie zerknęłam na jej talię biorąc swoją własność.

- Nie znalazłaś tylko Laito ją zabrał a ty go bronisz. - oskarżyłam ich widząc jak rudowłosy obejmuje dziewczynę.

- Nie prawda. Leżała tutaj na fotelu. Zobaczyłam ją z góry i zeszłam po nią. Spotkałam Laito pezypadkowo! - broniła się Chiyo

- Nie dość, że zabierasz moje własności to jeszcze pierzesz mózg mojej przyjaciółce. Zabiję cię tą książką! - odparłam. Laito stał się jeszcze bardziej blady niż jest zazwyczaj i zaczął się cofać nadal trzymając czarnowłosą.

- Spróbuj a zrobię tak, że nigdy już nie zobaczysz Chiyo. - powiedział.

- Podobacie się sobie. Nic jej nie zrobisz. - odpowiedziałam pewna siebie

- Chyba, że tak ją osaczę sobą, że naprawdę nie będzie miała chwili dla ciebie. - zaśmiał się. Ruszyłam w jego stronę biegiem a on zaczął uciekać. Byłam na niego tak bardzo zła, że nawet sobie tego nie wyobraża.

- Wracaj tu tchórzu! - zawołałam za nim. Wymachiwałam książką, którą trzymałam w ręce. Mogą zabrać mi wszystko, ale nie Lucysia i Chiyo!

- Pomocy, kobieta mnie bije! - krzyczał. Podczas szaleńczego biegu zaliczyliśmy chyba wszystkie piętra rezydencji oraz ogród Subaru. Wbiegliśmy do salonu a tam poczułam mocne szarpnięcie za rękę.

- Chiyo, puść mnie! Muszę go zamordować! - starałam się wyrwać, ale dziewczyna ma niesamowitą siłę i przy okazji zaparła się nogami.

- Zostaw go, nie warto. A pomyślałaś co zrobisz jeśli on umrze i trafi do piekła? Dobrze wiesz, że każdego umie oczarować i w końcu tak omota twojego mężulka, że twój syn będzie się po nim nazywać! - powiedziała

- Zacznijmy od tego, że dzieci nie planuje... - zaczęłam, ale mi przerwała

- Ty myślisz, że do tego są potrzebne plany? - wtrąciła. Stanęłam w miejscu i zastanowiłam się.

- No w sumie racja. - odparłam po chwili. Z kuchni wychylił się przestrzony Laito. Czarnowłosa pomachała mu, że może już podejść.

- Teraz ładnie podajcie sobie łapki na zgodę i odprowadzę cię do pokoju, Jul. - powiedziała. Niechętnie to zrobiłam i wróciłam do pokoju z przyjaciółką.

- Wracam do domu, ale ma być bez kłótni. Jak coś to dzwoń i powodzenia. - odpowiedziała. Pokiwałam głową na zgodę.Przytuliłam ją na pożegnanie i patrzyłam jak schodzi po schodach. Bez kłótni? Dobre sobie. Przecież nudno będzie bez małych wojenek. Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam do pokoju zamykając drzwi. Walnęłam się na łóżko przytulając do siebie książkę. Przynajmniej ją odzyskałam.

Diabolik lovers - one-shots [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz