-Nie masz czego się bać - pogłaskałem bruneta po kościach biodrowych - zdejmujemy? - zapytałem trochę zniecierpliwiony. Już wystarczająco przeciągalismy a ja miałem ochotę na seks. Tooru nie chciał się przede mną rozebrać. Namawiał mnie na pierwszy raz, a teraz próbował to odwlec.
-Ale...
-Jeżeli nie chcesz to mi o tym powiedz. Po prostu - odsunąłem się z irytacją.
-Chcę, tylko-
-Tylko co?
-Możesz być bardziej wyrozumiały?! - uniósł na mnie głos - ciągle mnie pospieszasz i nie dajesz czasu na przyzwyczajenie się. Nie chcę kojarzyć seksu z obowiązkiem... - objął się ramionami - nie kochasz mnie - spojrzał na mnie załzawionym wzrokiem.
-Nie mów tak - westchnąłem delikatnie biorąc go w ramiona - nie chciałem cię zranić kotku, przepraszam. Kocham cię. W takim razie chcesz kontynuować czy odpuszczamy?
-Chcę kontynuować - powiedział pewniejszy siebie.
W celu rozluźnienia atmosfery pocałowałem go w usta. Bokserki zsunąłem z chłopaka a dłońmi jeszcze chwilę głaskałem uda. Miałem zamiar za chwilę go dotknąć.
Gdy powoli przesunąłem dłonią po jego przyrodzeniu, dostrzegłem że płacze. Cofnąłem dłoń, przenosząc ją na policzek młodszego.
-Ty płaczesz? Co jest nie tak?
-Ja chyba jednak nie chce - powiedział cicho - przepraszam.
-Zaszliśmy już tak daleko Tooru. Proszę cię, nie przesadzaj - wywróciłem oczami.
-I znowu to robisz - odsunął się ode mnie - nie chce się ciebie bać Iwa. Proszę, przestań - objął kolana rękami.
-Wybacz słońce - zbliżyłem się. Objąłem go i pogłaskałem po plecach - nie musisz się mnie bać. I już nie płacz. Może lepiej będzie spróbować za kilka dni? Widzę że nie jesteś gotowy.
-W porządku.
Następne dni były trochę napięte. Sam nie wiem dlaczego, ale chciałem jakoś rozluźnić atmosferę. Dobijała mnie powoli.
Dostrzegłem że brunet zmywa naczynia po kolacji. Podszedłem do niego i objąłem za brzuch. Położyłem brodę na ramieniu. Pocałowałem go także w policzek, dzięki czemu mogłem dostrzec te piękne rumieńce.
-Hajime - zaczął - chciałbym jeszcze raz spróbować - wyznał odkładając naczynia na suszarkę. Pogłaskałem go kciukami po brzuchu.
-Na pewno? - dopytałem. Pokiwał głową - dobrze. To chodź na górę - wziąłem go za rękę - ale jeżeli będziesz chciał przerwać to mi o tym powiedz od razu, zamiast przeciągać i się zmuszać. Nie chcę żebyś znowu przeze mnie płakał.
Pokiwał głową i pozwolił bym go pocałował. Siedział na łóżku obok mnie, a ja dla rozluźnienia atmosfery, głaskałem go jeszcze po dłoni. Byłem jego pierwszym razem. On w sumie moim też, ale najprawdopodobniej podchodziłem do tego dużo luźniej. Może przez to że wiedziałem co i jak.
Musiałem go w końcu zacząć rozbierać, bo skończymy na samym całowaniu. Podwinąłem jego bluzę, a on bardzo szybko zrozumiał o co mi chodzi. Podniósł ręce do góry, ułatwiając jej zdjęcie. Odwracałem jego uwagę pocałunkami.
Cofnąłem się w głąb łóżka, zachęcając by usiadł mi na kolanach. Pogładziłem dłońmi jego pośladki, przechodząc do rozporka. Zrobił się trochę niepewny, ale nie zauważyłem by się zawahał. Zresztą, miał mi powiedzieć gdyby coś było nie tak.
-Możesz... Też się rozebrać? - zapytał gdy zsunąłem mu jeansy z tyłka.
-Pewnie. Tylko musisz zejść, słonko - musnąłem jego nos.
Gdy ściągałem koszulkę, a następnie spodnie, dostrzegłem jak pozbywa się swoich. Nieświadomie kusił mnie szczupłymi nogami, które tak kochałem. Byłem w niebie, gdy mogłem na treningach patrzeć na te uda.
Znalazłem się tym razem nad nim. Zanim zdjąłem z niego bieliznę, złożyłem kilka pocałunków na szyi, torsie, a następnie brzuchu. Zostawiłem po sobie nawet kilka czerwonych śladów.
Dostrzegłem nawet że przyrodzenie Tooru stoi, ale nie powiedziałem słowa by go niepotrzebnie zawstydzać.
-Mogę je zdjąć? - zapytałem zerkając w jego oczy. To na nich chciałem się skupić. Były piękne.
-Tak...
Został przedemną całkiem nago, a to był znak że ogromnie mi ufał. Wiedział, że prędzej bym się rzucił z dachu niż zrobił mu krzywdę. Dostrzegłem że trochę niedokładnie się ogolił, ale nie miałem mu tego za złe. Musiał zaplanować ten wieczór.
Tym razem się już nie bał i nie panikował. Sięgnąłem po lubrykant i jednocześnie poleciłem mu by rozchylił nogi. Nieśmiało to zrobił.
Rozgrzałem nawilżenie w palcach i sięgnąłem dłonią między jego pośladki. Ostrożnie dotknalem dziurki, rozsmarowując kolistymi ruchami nawilżenie.
-Możesz poczuć mały dyskomfort - ostrzegłem go, zaczynając od jednego palca. Wstrzymał oddech. Czułem jak się spiął i zacisnął - już, cichutko. Zaraz będzie lepiej - dałem mu buziaka w policzek.
Z każdym ruchem mojej dłoni, stopniowo się rozluźniał. Drugi palec poszedł dużo łatwiej, tak samo jak trzeci. Zdobył się nawet na jęk, ale od razu zasłonił usta. Odsunąłem jego dłoń.
-Nie powstrzymuj się. Chcę wiedzieć kiedy ci dobrze.
Trochę się pode mną wiercił, ale wiedziałem że sprawiam mu przyjemność. Był całkiem rozluźniony i poddawał się moim ruchom.
Miałem już na tyle ciasno w bokserkach, że musiałem je zdjąć. Tooru widział już wcześniej moje przyrodzenie, ale jeszcze nigdy we wzwodzie. Dostrzegłem nutę przerażenia w jego oczach.
-Hej, nie masz się czego bać - wyjąłem palce i pogłaskałem go po udach.
-Chcę tego - powiedział trochę pewniej - trochę się boje, ale chcę.
-Okey - posłałem mu czuły uśmiech. Sięgnąłem po prezerwatywy, które miałem przygotowane i jedną nałożyłem. Nie obyło się też oczywiście bez lubrykantu. Wejście na sucho mogłoby go skrzywdzić.
Odnalazłem główką wejście i powoli naparłem, zagłębiając się na razie do połowy. Widząc jak ciężko oddycha, złapałem go za dłoń. Miałem nadzieję że doda mu to trochę otuchy. Pocałowałem wierzch i po chwili kontynuowałem. Po wejściu do końca dałem mojemu słońcu moment, na adaptację do nowej sytuacji. Głaskałem go po policzku i składałem pocałunki na twarzy.
-Już możesz - powiedział a ja spełniłem jego życzenie. Zacząłem powoli, by się nie zraził. Dopiero później oboje się rozkręciliśmy. Było mi w nim tak cholernie dobrze.
Ściskał moją dłoń, już nie powstrzymując jęków. Po pokoju roznosiły się nasze westchnięcie i odgłos uderzenia skór o siebie.
-Tak strasznie cię kocham - szepnąłem, opierając czoło o te jego. Zaledwie trzy mocniejsze pchnięcia mi wystarczyły, bym szczytował w zabezpieczeniu. Przedłużyłem to jednak trochę, kochając się z nim dalej. Tooru też przez to doszedł.
Poświęciłem dłuższą chwilę na pocałunki i dotykanie jego ciała. Oikawa był dla mnie idealny. Nasze ciała były wręcz perfekcyjnie do siebie dopasowane. Stanowiliśmy nierozłączną jedność.
Musiałem na chwilę wstać, by wyrzucić prezerwatywę a także podać mu chusteczki. Wytarł brzuch, byśmy mogli położyć się w swoich ramionach, bez klejącej się spermy między nami.
-Jak było? - zapytałem głaszcząc go po głowie.
-Dobrze... Dziękuję, że byłeś tak delikatny - podniósł na mnie wzrok.
-Nie zrobiłbym ci krzywdy, kochanie. Nigdy.
-No a... Nie znudzę ci się teraz, prawda?
-Durniu, z każdym dniem kocham cię coraz bardziej. Musiałbym być skończonym dupkiem, gdybym cię zostawił po pierwszym razie. Nie znudzisz mi się nawet za pięćdziesiąt lat.
Oikawą się nie dało znudzić.