-Kogo dzisiaj rano podwiozłeś? - podjąłem temat, podczas przerwy na wykładzie. Mieliśmy chwilę dla siebie, więc mogłem poważnie porozmawiać z Iwaizumim. Miał mnie zgarnąć rano motocyklem, ale tego nie zrobił - spóźniłem się przez ciebie - spojrzałem w bok, zakładając ręce na piersi. Widziałem, jak rozmawia na parkingu z obcą mi dziewczyną.
-Koleżankę - odgarnął mi włosy za ucho, usiłując zwrócić na siebie moją uwagę - mieliśmy miłą noc, złościsz się? Zawsze możemy to powtórzyć.
-Nie podlizuj się - skierowałem na niego wzrok. Zielone oczy mnie przeszyły na tyle, że rozpadłem się pod jego spojrzeniem - zresztą, nie obchodzi mnie kogo podwozisz.
Prychnął z cichym śmiechem. Ułożył dłoń na moim udzie i pogłaskał kciukiem.
-Dzisiaj u mnie czy u ciebie? - dopytał, patrząc na mnie wyczekująco.
-Nie mam ochoty się dzisiaj pieprzyć. Zaraz zacznę myśleć że ci się podobam. Nawet się nie spotykamy, a ciągniesz mnie do łóżka co najmniej raz w tygodniu.
-Lubisz to - wzmocnił chwyt na moim udzie - poza tym, to ty błagasz mnie, bym został zaraz po, na noc. Plus używasz dirty talk, co doprowadza mnie do wariacji. Wysyłasz mi softy, a gdy zostajemy sami napięcie jest na tyle silne, że wręcz krzyczy o seks.
Jego szept przyjemnie drażnił moje ucho i powodował szybsze bicie serca. Miał we wszystkim rację. Nie wiem, czy poradzilibyśmy sobie w związku, ale stosunek był przepełniony emocjami.
-Kto jak my, ale "przyjaciółmi" nie jesteśmy. Nie zaprzeczysz - puścił mi oczko.
-Może bardziej czymś... Pomiędzy. Dzisiaj u ciebie i ani mi się waż proponować mi podwózki do domu. Zostaje do rana.
Zbliżył się bardziej i wręcz mogłem poczuć jego ciepły oddech na swoich ustach. Chciałem nachylić się bardziej, by nie czekać do wieczora. Miałem pewność że przy wszystkich mnie pocałuje, ale z cwanym uśmieszkiem się odsunął.
-Nienawidzę cię - strzepnąłem jego dłoń z mojego uda. Nie odpuścił i położył ją na moim boku, siłą przysuwając mnie bliżej. Nienawidziłem tych cholernych ławek na uczelni, które właściwie były jednym długim siedziskiem. Nie miałem z nim grama przestrzeni.
Mimo wszystko, się nie odsunąłem.
***
Gdy po dwudziestej pierwszej wszedłem do mieszkania Iwaizumiego, dotarły do mnie przytłumione rozmowy. Nawet nie zdejmowałem płaszcza, by w razie czego sprzedać mu liścia i wyjść. Nie po to się umawialiśmy na seks, by ktoś inny marnował nasz czas.
-Przeszkadzam? - stanąłem w progu kuchni, opierając się o ścianę.
-Nie - odpowiedział pewnie i lekko wyciągnął do mnie rękę. Bez zawahania złączyłem nasze palce. Obdarował mnie pocałunkiem w skroń, a ja wiedziałem że wygrałem z blond włosą szmatą - możesz już iść - zwrócił się do niej.
Dopiero gdy zostawiła nas samych, puściłem jego dłoń. Skończyłem przedstawienie i oczekiwałem wyjaśnień.
-Tym razem też się do ciebie kleiła?
-Tylko pożyczyła mi notatki z ekonomii. Nie rób scen - przyciągnął mnie do siebie za biodra, jednocześnie opierając się o blat - jestem zmęczony i chcę spokojnego wieczoru. Z tobą.
-Idź do blondyny - prychnąłem. Westchnął tylko i położył czoło na moim ramieniu.
-Dajesz mi kolejne powody do żałowania tej relacji - podniósł trochę głowę i wcisnął nos w zagłębienie mojej szyi. Ułożyłem w końcu dłonie na jego szerokich plecach i pogłaskałem. Nie chciałem by się tak czuł.
