-Tooru z Iwą już wyszli - poczułem dłonie na moich biodrach, podczas zmywania.
-Słyszałem - mruknąłem. Byłem zły na ciemnowłosego, bo wczoraj obiecał że pozmywa po obiedzie. Jak zwykle skończyło się tym, że ja to musiałem zrobić.
-Mamy chwilę dla siebie - kontynuował. Będzie mnie męczył następne kilka dni, bo chłopaki lecieli na tydzień do rodziców Tooru. Mieszkali w Argentynie, więc czekał ich długi lot.
-Nie, nie mamy - wcisnąłem mu suchą ścierkę - będziemy mieli, jak mi pomożesz. Obiecałeś.
-Naczynia poczekają - westchnął, prawdopodobnie przewracając oczami.
-Jeszcze słowo, a przez cały tydzień ci nie dam - strzepnąłem jego ręce z siebie. Posłusznie zaczął wycierać naczynia. Wystarczyło mu zagrozić brakiem seksu, a stawał się posłuszny jak mało kto.
Następne piętnaście minut pomagał mi dokończyć zmywanie, ale widać było że jest wyjątkowo niecierpliwy. Gdy tylko skończyliśmy, od razu się przykleił.
-Teraz już możemy? - zapytał błagalnie. Zgodziłem się, wiedząc że będzie mi tak długo jęczał nad uchem, aż się nie zgodzę. Mężczyzna się ucieszył i przerzucił mnie przez swoje ramię. Kurczowo uczepiłem się jego koszulki.
-Jesteś niepoważny? Zaraz spadnę! - wydarłem się na niego, bo faktycznie byłem przerażony, gdy zaczął iść po schodach.
-Nie spadniesz. Przecież cię trzymam - klepnął mnie w pośladek a ja już wiedziałem, że do najdelikatniejszych ten seks nie będzie należał.
Pamiętał o tym że nie lubiłem gdy mną rzucał na materac. Delikatnie mnie odłożył, a następnie otworzył szafkę z paroma akcesoriami. Siedział mi na biodrach i chwilę się zastanawiał.
-Najpierw pozbędziemy się tego - zdjął ze mnie koszulkę. Po chwili przewiązał moje oczy opaską i głęboko pocałował. Jęknąłem mu cicho w usta, gdy dołączył do tego język. Przerwał, a słyszałem brzdęk metalu.
Przykuł moje nadgarstki do ramy łóżka. Nie zrobił tego zbyt mocno, ale wystarczająco bym nie mógł nimi ruszyć. Mogłem przysiąc, że teraz się we mnie wpatrywał z tym jego głupim uśmieszkiem.
Pozbył się od razu moich spodni, a dłońmi masował całe ciało. Przejeżdżał nimi od ud, aż do klatki piersiowej, pozostawiając po sobie także pocałunki.
-Będziesz grzecznym kotkiem? - zapytał, znowu grzebiąc w szafce. Dotknął mojej szyi, zapinając coś na niej.
-Będę - sapnąłem, gdy mnie poddusił, ciągnąc za obrożę. Poklepał mnie po policzku.
-Wspaniale - przygryzł moją wargę. Odsunął się, a ja nie byłem pewien co teraz robi. Nie dotykał mnie, ale chyba się rozbierał. Słyszałem ubrania rzucane na podłogę - otwórz buzię - przejechał mnie kciukiem po dolnej wardze. Wkrótce poczułem słony smak jego przyrodzenia. Wsunął się w moje usta, trochę zbyt głęboko. Jego członek nie był jeszcze twardy, więc musiałem sprawić by stanął.
W ustach starałem się pracować językiem, ale nie było to proste gdy on sam wykorzystywał moje usta. Uderzał w ścianki gardła, ale nie miałem odruchu wymiotnego. Prędzej brakowało mi powietrza. Szczególnie przez to, że mnie podduszał, ciągnąc za obrożę. Twardniał podczas pieprzenia moich ust, a mi powoli robiło się słabo, przez mały dostęp do powietrza. Nie miałem jak mu powiedzieć, żeby przestał. Zacisnąłem skrępowane dłonie i starałem się wytrzymać.
Odsunął się ode mnie i musnął usta, dając mi chwilę przerwy. Mieliśmy bezpieczne słowo, ale z wypełnionymi ustami ciężko było mi go użyć. Alternatywą było klepnięcie go w udo, ale to też ciężko było zrobić z związanymi rękami.