Starałem się opanować nerwy, podczas grzebania w silniku. Każde najmniejsze słowo było mnie teraz w stanie zdenerwować.
-'Samu... - zaczął Rintaro. Mój brat w końcu pobierał się z Sakusą, więc jechaliśmy na to wesele razem. Nie chciałem zawieść brata i nie przyjechać. To był jeden z ważniejszych dni w jego życiu.
-Nie mów do mnie teraz, proszę. Nie chcę się na ciebie zdenerwować.
Byłem tak bliski wybuchu, a nie chciałem by odbiło się to na Sunie. Czułem, że mógłbym niechcący się na niego wydrzeć z powodu tej całej sytuacji.
-Chciałem tylko powiedzieć, że wezwałem lawetę i taksówkę. Będą najwcześniej za godzinę.
-Okej... - odetchnąłem - nic z tym teraz nie zrobię - mruknąłem, patrząc na silnik.
Podszedłem do młodszego i oparłem czoło o jego bark. Potrzebowałem jakiejś ostoi spokoju. Czule mnie objął, głaszcząc po plecach.
-Masz tu zasięg? - zapytałem. Kiwnął głową - ja nie. Napisz do Atsumu że trochę się spóźnimy, ale będziemy.
Wysłał szybką wiadomość i schował telefon. Kontynuował uspokajanie mnie, bo naprawdę nie miałem najlepszego humoru. Że też mój brat musiał wynieść się do miasta obok, a jazda trwała tak długo.
-Mówisz, że mamy godzinę dla siebie? - zagadałem, także go obejmując.
-Mhm...
Zanim zdążyłem powiedzieć coś jeszcze, z nieba zaczęły spadać krople deszczu. Wsiedliśmy na tył samochodu, bo padało coraz mocniej. Cudowny dzień.
-Chodź do mnie - poklepałem kolana. Usiadł na nich, a ja go objąłem. Właśnie tego mi było teraz trzeba. Jego.
Musnąłem delikatnie jego usta, nie oczekując niczego więcej. Seks na rozładowanie emocji zawsze jest dobry, ale nie byłem pewien czy Suna tego chce.
Dobre piętnaście minut spędziliśmy na całowaniu się. W samochód walił deszcz i grad, a my byliśmy zajęci sobą.
-Hej... Chciałbyś może coś z tym zrobić? - przeniosłem jego dłoń na swoje krocze. Formował się już tam namiot. Wszystko przez to, że młodszy był tak rozkoszny i słodki. W dodatku napierał kroczem na te moje.
-Mam klęknąć czy chcesz...
-Byłoby bardzo miło, jakoś rozładować te emocje - musnąłem ustami jego nos. Zrozumiał.
Pozbyliśmy się garniturów, bo nie chcieliśmy ich ani pognieść, ani ubrudzić. Poprosiłem Sunę by sięgnął do schowka, po prezerwatywy. Pochylił się, więc miałem idealny widok na jego tyłek. Nie mogłem się powstrzymać przed włożeniem nawilżonych śliną palców. Jęknął zaskoczony i przytrzymał się mocniej przednich fotelów. Rintaro zawsze bardzo szybko się rozluźniał. Nie musiałem zbyt długo go rozciągać, ale i tak lubiłem zaspokajać go palcami.
Przypomniały mi się czasy liceum, kiedy zrobiłem mu szybką palcówkę za szkołą. Chyba nawet mi po tym obciągnął. Naprawdę dobrze wspominam nasze szybkie numerki. Było takich mnóstwo.
-Chcę więcej - wysapał, kręcąc tyłkiem, przez co nabił się na palce bardziej. Trochę przyspieszyłem ruchy, co spotkało się z jego jęczeniem. Droga była całkiem pusta, więc mógł sobie na to pozwolić.
-Już starczy, lisku. Chodź do mnie - pogłaskałem jego piękne uda.
Podał mi prezerwatywy i trochę zmieniliśmy pozycję. Leżał podemną z rozłożonymi nogami, czekając aż go przelecę.
Ramionami otulił mój kark i zerknął mi w oczy. Pogłaskał też czule po policzku i złożył na ustach buziaka. Kochałem go jak mało kogo.
Jego twarz wykrzywiła się w rozkoszy gdy tylko zacząłem wchodzić w jego dziurkę. Wbił paznokcie w łopatki, a ja trzymałem go za talię. Miejsca nie było zbyt wiele, ale nam go wystarczało.
Pierwsze ruchy zawsze były powolne, bym przypadkiem go nie skrzywdził. Szukałem też prostaty, by doprowadzić go na skraj. Zawsze nieziemsko jęczał gdy w nią celowałem. A ja kochałem słuchać jego jęków.
-Nie odbierzesz? - zapytałem, gdy po samochodzie rozszedł się dźwięk telefonu. Jego telefonu.
-S-sam odbierz - przygryzł wargę gdy mocniej pchnąłem. Nie przerywając pieprzenia go, sięgnąłem po telefon. Dzwonił Atsumu.
-Co jest? - zapytałem.
-Raczej ja powinienem zapytać. Wszystko w porządku?
-Taa, samochód nam siadł. Będziemy, ale tak conajmniej za godzinę, bądź dwie. Czekamy na lawetę i taksówkę.
Widziałem jak Rintaro ze sobą walczy, by nie wydać żadnego dźwięku. Mógłbym go podrażnić i dać na głośnomówiący by się przywitał, ale mu tego nie zrobię. Chyba by mnie pogrzebał.
Prawdopodobnie trafiłem w jego prostatę, bo niekontrolowanie się wygiął i mocno zagryzł wargę. Dostrzegłem kropelkę krwi.
-Skoro czekacie, to co robicie? - zapytał i mogłem przysiąc, że poruszył teraz brwiami.
-Nic nie robimy. Siedzimy w aucie bo leje na dworze.
-Jaaasne, jesteście sami, macie dużo czasu i kompletnie nic nie robicie, bo uwierzę. Czekamy na was w każdym razie. Miłego seksu!
Rozłączył się zanim zdążyłem odpowiedzieć. Rzuciłem telefon na stertę naszych ubrań. Suna dopiero wtedy mógł odetchnąć.
-Masz szczęście, że nie doszedłem - syknął.
-Ale chciałbyś, co? - zagadałem, nachylając się nad nim - przyznaj, dobrze ci gdy masz mojego kutasa w sobie.
-Jest bosko - sapnął, odchylając głowę do tyłu. To był dobry moment by dać mu upragniony orgazm. Tylko kilka naprawdę mocnych pchnięć mu wystarczyło, by pobrudzić brzuch, a trochę trafiło nawet na klatkę. Przedłużyłem jego szczytowanie, samemu będąc bardzo blisko.
Wyciągnąłem, zanim się spuściłem. Sperma wylądowała na jego brzuchu, brudząc go bardziej. Miałem przed sobą idealny widok na Sunę, który jeszcze bardziej mnie podniecił. Młodszy był kompletnie rozbrojony, a dziurka jeszcze tak pięknie się zaciskała, szukając dotyku.
-Jesteś tak piękny, że nie mogę się napatrzeć - szepnąłem, całując go w czerwony policzek.
Doprowadziliśmy się do porządku, a deszcz przeszedł. Poprawiłem młodszemu garnitur i teraz ani trochę nie wyglądał jakbyśmy właśnie zaliczyli szybki numerek w aucie. Taksówka przyjechała dziesięć minut po tym, jak skończyliśmy.
Wzięliśmy wszystkie rzeczy i oboje do niej wsiedliśmy. Mój samochód miał zostać odholowany do mechanika. Czekało nas jeszcze czterdzieści minut jazdy. Odnalazłem dłoń młodszego i splotłem nasze palce. Przysunął się do mnie i oparł o ramię. Dostał buziaka w skroń.
Rozładowywał cały mój stres.