Oderwałem się od gry z Kenmą, tylko po to by otworzyć drzwi. Zaskoczył mnie widok Yaku, który w dodatku pociągał nosem. Usilnie odwracał wzrok i próbował ukryć zaszklone oczy. Na ramionach miał moją szarą bluzę, którą kiedyś mu pożyczyłem.
-Chodź - powiedziałem cicho wyciągając ramiona. Przyległ do mnie i wtedy coś w nim pękło. Dotarł do mnie cichy szloch, gdy głaskałem go po przemoczonych włosach. Strasznie padało.
Czułem jak zimne ma dłonie, bo w końcu był już listopad, a on przyszedł do mnie w krótkich spodenkach. Musiał znowu uciec z domu.
Znałem jego sytuację, więc nie musiał mi się z niczego tłumaczyć. Jeżeli chciał przyjść po prostu się wypłakać i przytulić, mogłem mu to dać.
Już od dziecka doświadczał przemocy psychicznej, wiecznego powtarzania że do niczego się nie nadaje, a także sugerowania że lepiej by było, jakby się zabił. To była tylko mała część tego, co musiał przeżywać.
Często u nas nocował, bo tu mógł poczuć się bezpieczniej. Zazwyczaj mieliśmy cały dom tylko dla siebie i mógł w spokoju płakać. Wyrażanie emocji było ważne. Moja siostra z którą mieszkałem, nie raz sugerowała że może zatrzymać się na dłużej. Byliśmy tu tylko we dwójkę, więc dodatkowa osoba nie była problemem. Yaku jednak nigdy nie chciał siedzieć nam na głowie.
-Dam ci suche ubrania - powiedziałem cicho, biorąc go za rękę na górę. Otarł łzy i starał się przestać płakać.
Miał tu parę swoich ubrań, właśnie na takie dni jak ten. Poprosił jednak o moją bluzę, więc mu ją dałem. Sięgała mu do połowy ud.
Zazwyczaj włączaliśmy serial czy film i po prostu spędzaliśmy razem czas. Yaku nie chciał zbytnio o tym rozmawiać, tylko potrzebował czegoś, co pozwoli mu odpocząć.
Siedział właśnie między moimi nogami, z dużym kubkiem herbaty w dłoni. Byliśmy pod kocem i oglądaliśmy film na Netflixie. Opierałem brodę o jego ramię, gdy był wciśnięty w moje ciało.
-Lev - zaczął cicho - dziękuję.
-Za co? - dopytałem głaszcząc go po brzuchu.
-Za wszystko - odwrócił się bokiem. Obejmowałem go, gdy przylegał do mojej klatki - znowu chciałem to dzisiaj zrobić, ale pomyślałem że jak do ciebie przyjdę, to poczuję się lepiej.
Kontrolnie uchyliłem jego rekawy, by się upewnić że na pewno nic sobie nie zrobił. Tylko raz byłem świadkiem jego próby i zapewne zapamiętam to do końca życia. Podciął sobie żyły pod prysznicem, zaraz po treningu. Gdyby wtedy Kuroo nie zwrócił uwagi na to, że długo nie wychodzi, teraz bym nie przytulał do siebie jasnowłosego. Pamiętałem tylko ogromne ilości krwi i to, jak mnie sparaliżowało na ten widok.
Podniósł się na chwilę, by ucałować mnie w policzek. Uśmiechnąłem się delikatnie i skradłem mu buziaka z ust. Byłem z niego dumny. Wytrzymał już pół roku, bez samookaleczenia.
Zmienił pozycję, siadając mi na kolanach. Ujmował moją twarz w dłonie i delikatnie całował. Ja w tym czasie dotykałem jego ud i pośladków. Zakradłem się pod bluzę, którą miał na sobie. Jego skóra była aksamitnie gładka i ciepła.
-Chcesz iść na górę? - zaproponował, dotykając dłonią mojej klatki.
-Możemy zostać tutaj - przyssałem się do jego szyi.
-Alisa jest w domu? - dopytał.
-Nie. Inaczej bym tego nie proponował - podwinąłem jego bluzę, by dobrać się do klatki piersiowej. Uniósł ręce w górę, by ułatwić mi jej zdjęcie.