-Ile można się ubierać - mruknąłem pod nosem, gdy Kageyama w końcu wsiadł do samochodu. Zajechałem po niego, bo mieliśmy razem iść na imprezę.
-Nie przesadzaj - przewrócił oczami.
-Stoję na podjeździe od trzydziestu minut i to niby ja przesadzam? - obrzuciłem go wzrokiem - mógłbyś chociaż na
mnie spojrzeć! Z kim piszesz?-Z Ushijimą - rzucił - mamy zamiar wyjść gdzieś w sobotę - uśmiechnął się wrednie. Celowo robił mi na złość, bo wiedział jak nienawidzę Wakatoshiego. Tobio zaproponował mi wcześniej wyjście do kina, ale byłem już umówiony z Sugą na zakupy.
-Rób co chcesz. Będzie po twojemu - syknąłem - tylko potem nie przychodź z płaczem.
Wywiązała się z tego dłuższa kłótnia, do momentu w którym nie podjechaliśmy pod Akaashiego i Kenmę. Sugawara wsiadł wcześniej, więc musiał wysłuchiwać naszego darcia się po sobie. Współczułem mu. Później, nie odzywaliśmy się do siebie przez całą imprezę.
Sam dostrzegłem, że trójka mężczyzn patrzy w naszym kierunku. Najbardziej spodobał mi się facet w czarnym podkoszulku, odsłaniający umięśnione ramiona.
-Puściłbym się - rzuciłem, by trochę zirytować Tobio za tą kłótnię - nieźli są.
-Droga wolna - syknął niebieskooki, piorunując mnie wzrokiem - skoro tak bardzo ci nie wystarczam.
-Spokój - westchnął Suga, przewracając oczami - już wystarczająco sobie wygarnęliście w samochodzie. Idźcie się lepiej napić.
Gdy Kenma i Akaashi znaleźli sobie przystojnych facetów, mnie także zaczepił ich kumpel. Dosiadł się, obejmując mnie ramieniem.
-Cześć, piękny. Skoro siedzisz tak sam, pomyślałem, że może dotrzymam ci towarzystwa? - puścił mi oczko. Zupełnie zignorował Kageyamę, siedzącego naprzeciwko. I dobrze.
-Byłoby miło - uśmiechnąłem się flirciarsko, kładąc dłonie na jego torsie - Oikawa Tooru - przedstawiłem się.
-Iwaizumi Hajime. Ładnie dzisiaj wyglądasz, gwiazdko - zaczesał kosmyk moich włosów za ucho.
Przyjąłem komplement z uśmiechem, flirtując z nim jeszcze przez chwilę. Z każdym zdaniem trochę się do siebie zbliżaliśmy. Przełożyłem nogi przez jego uda, a on mnie po nich głaskał dłonią. Dłoń była duża i stanowczo mnie trzymała.
-Daj buziaka - wymruczał, przechylając głowę. By dostatecznie wkurzyć Kageyamę, przybliżyłem się do mężczyzny i go pocałowałem. Iwaizumi całował dobrze, dość namiętnie, jednocześnie dominująco mnie trzymając. Przyciągnął mnie na swoje kolana.
-Może znajdziemy sobie bardziej odosobnione miejsce? - zapytałem, zaraz po pocałunku. Potrzebowałem jakoś poprawić sobie humor, po kłótni z Kageyamą.
-Bardzo chętnie, słodki.
Zszedłem z jego kolan i objąłem umięśnione ramię. Poprowadził nas do pokoi i zapłacił za jeden z nich.
-Wybierzemy się później na przejażdżkę? - zaproponował, obejmując mnie za biodra - spodoba ci się, obiecuję.
-Bardzo chętnie - dotknąłem dłońmi jego karku, cofając się do łóżka - ale zajmij się już mną - zamruczałem, składając pocałunki na jego szyi.
Klęczał między moimi nogami i szybko przejął kontrolę. Trzymał moje nadgarstki nad głową, przez co nie mogłem się ruszyć. Byłem zdany tylko na niego.
-Dobrze wyglądasz z skrępowanymi rękami - przyjrzał się mi, przerywając tworzenie malinek na szyi - mogę cię związać?
-Możesz - zgodziłem się. Puścił mnie na chwilę i wstał, by przeszukać szafki. Przyjrzałem się jego szerokim plecom, które miałem ochotę zadrapać. Z związanymi rękami raczej tego nie zrobię.