Po złapaniu kontaktu wzrokowego z czarnowłosym mężczyzną, szybko odwróciłem wzrok. Gapiłem się zbyt długo, znowu.
Nasza relacja była raczej przelotna. Graliśmy razem w drużynie, ale nic poza tym. Poznaliśmy się jeszcze w liceum, na obozie treningowym. Można powiedzieć, że się zakochałem od razu. Mieliśmy razem pokój i mimo że był oschły, zauważyłem jak świetnym obserwatorem jest. Mogłem przysiąc, że o najbliższych się troszczy. O ile takich ma.
Widziałem, że dzisiaj nie mógł się skupić na atakach. Nie chciałem go o to pytać, bo nie byliśmy na tyle blisko by się zwierzać. Starałem się za to dopasować wystawy do niego.
Po treningu wyszedłem trochę później, a Sakusa czekał przed wejściem. Było zimno, moje policzki już były czerwone mimo szalika, który je ogrzewał.
-Miya. Masz czas w sobotę? - rzucił, gdy przechodziłem obok.
-Jasne. A o co chodzi? - spojrzałem na niego wyczekująco, bo chciałem się już znaleźć w ciepłym domu. Stanie na mrozie nie było teraz moim marzeniem.
-Chciałem tylko zapytać, czy może nie byłbyś zainteresowany kolacją. U mnie o dwudziestej.
Był męski, pewny siebie i zawsze mi to imponowało. Miałem szczęście że moje policzki pokrywała czerwień z powodu mrozu, a nie tego że się rumieniłem. Znaczy może tylko trochę.
-Chętnie - lekko wzruszyłem ramionami a na moją twarz wpłynął uśmiech. Strasznie mi się podobał, ale musiałem zachować pozory. Nie mogłem być jak nastolatka która się zaraz na niego rzuci.
Byle nie dać mu dupy na pierwszej randce.
***
Sakusa kompletnie mnie zachwycił. W domu było klimatycznie, a rozmowa przyjemnie nam się ciągnęła przy cichej muzyce i świeczkach. Było późno, ale naprawdę się zagadaliśmy. Odkrywał przedemną kolejne warstwy i pokazywał że wcale nie jest zimnym chujem, mającym wszystko w głębokim poważaniu.
Ciepło jego dłoni oddziaływało na moją, którą delikatnie głaskał. W końcu odważył się ją ująć i gestem poprosić mnie o wstanie. Zbliżył się i z pasją spojrzał mi w oczy. Bezgłośnie prosił o pozwolenie na skosztowanie moich ust, na co się nie opierałem. Jego wargi były słodkie i ciepłe, aż się prosiły na zaczepienie go językiem. Przyciągnął mnie bliżej, kładąc dłonie na moich biodrach. Rozpływałem się pod jego dotykiem. Marzyłem o nim od tak dawna. Po jednym z obozów podkradłem mu koszulkę, by móc w niej spać go momentu w którym nie straciła zapachu.
-Sypialnia? - zapytał cicho, składając pocałunki także pod moim uchem. Zadrżałem, czując mrowienie w dolnych partiach. Głaskał mój policzek, a ja mu uległem.
-Proszę - wyszeptałem błagalnie, chcąc by mnie dotknął.
Delikatnie ujął moją dłoń i zaprowadził na górę. Planował nasz stosunek, bo po satynowej pościeli były rozsypane płatki róż. Miałem ochotę rozpłakać się na ten romantyzm, bo uwielbiałem takie rzeczy.
Wziął mnie na swoje kolana, siadając na łóżku. Wodził dłońmi po udach, podczas gdy ja muskałem palcami jego kark. Wymienialiśmy czułe pocałunki, zatracając się w strukturze swoich ust. Wsunął język pomiędzy moje wargi, na co niekontrolowanie jęknąłem. Francuskie pocałunki były zbyt dobre, by powstrzymać okazywanie rozkoszy. W brzuchu czułem uścisk, gdy położył tam dłonie. Tak strasznie męskie i ozdobione żyłami.
Nie przerywałem, nawet gdy próbował rozpiąć moje spodnie. Bez oporu mu na to pozwoliłem, nadal lekko walcząc o dominację w pocałunku. Był jednak uparty i mi na to nie pozwolił. Posłusznie się poddałem, gdy położył mnie na łóżku.