Moją uwagę już na pierwszej godzinie zwrócił białowłosy mężczyzna. Wyglądał młodo, być może był ledwo po studiach. Przedstawił się całej klasie jako Bokuto Koutaro. Miał z nami zostać na ten rok. Przynajmniej uwolniłem się od tej starej prukwy, która uczyła nas wcześniej i miałem okazję pokazać temu facetowi kto tu rządzi. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Miałem zamiar zaczynać od czegoś lekkiego, by stopniowo, z dnia na dzień coraz bardziej go wkurwiać. Wydawał się miły, ale taka już moja rola. Poza gadaniem z Yaku, udało mi się rzucić kilka kulek z papieru w tablicę i zwalić na ucznia przedemną. Morisuke śmiał się pod nosem za każdym razem.
W sumie to Bokuto-san nie był taki zły. Miałem zamiar rozkręcić mu jutro fotel od biurka, ale nie byłem pewien czy z tego nie zrezygnować. Starał się w końcu i był zabawny.
Zwrócił na mnie uwagę, dopiero gdy omyłkowo trafiłem w niego kulką papieru. Kazał mi zostać po lekcji by posprzątać. Obyło się bez większego wykładu czy kary. Był spokojny i nie wyczułem w jego tonie złości.
Przez całą sprawę z pierwszą lekcją, jaką odbyliśmy z białowłosym, zapomniałem o pewnym, ważnym zakładzie.
-Czasami was nienawidzę - mruknąłem do Leva i Kenmy, którzy się nabijali. Nie udało mi się wyrwać dziewczyny, o którą się założyliśmy. Tak właściwie to wypadło mi to z głowy, a czas się skonczył. Ceną tego, było noszenie spódniczki do końca dnia a także wracanie w tym do domu. W strój wchodziła też braletka. Pożyczyłem to wszystko od blondyna, więc prawie mnie nie zakrywało. Chociaż musiałem przyznać że nogi to miałem niezłe. Byliśmy w tej sali tylko w trójkę, ale oni już zbierali się do domu. Tylko ja musiałem zostać by sprzątać. Że też dzisiaj zachciało mi się odwalać.
-Też cię kochamy - Kenma rzucił mi słodki uśmiech i złapał swojego chłopaka za rękę. Miło się czasami na to patrzyło. Ufałem Levowi na tyle, by oddać mu mojego Kenmę. Nie byłem zakochany w blondynie, ale byliśmy razem od zawsze. Teraz miał kogoś, kogo darzył prawdziwym uczuciem. Jeżeli on był szczęśliwy, to ja też.
Zostawili mnie samego. Im szybciej skończę, tym szybciej będę mógł iść do domu. Zacząłem ogarniać wszystko po kolei, od zamiatania po wycieranie tablicy.
Po usłyszeniu skrzypnięcia drzwi, serce zaczęło mi walić w piersi. Będę skończony, jeżeli ktoś z znajomych mnie zobaczy w spódniczce.
W drzwiach stanął Bokuto-san, wtapiając się we mnie. Po chwili stania w miejscu, wszedł dalej i zamknął za sobą drzwi. Zrobiło mi się strasznie wstyd, gdy ilustrował mnie wzrokiem. Prawdopodobnie moje policzki były już całe czerwone. Cisza była niezręczna.
Gdy podszedł, prawie dostałem zawału. Zbliżył się do mnie, a ja się cofnąłem. Oczywiście do momentu w którym nie natrafiłem na biurko. Oparł dłonie po obu stronach moich bioder i zbliżył się bardziej. Nasze twarze dzieliły centymetry. Moja klatka szybko się unosiła i opadała.
-Zapomniałem wziąć dziennika. Nie widziałeś go może? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Pokręciłem głową na nie - w takim razie sprawdź czy nie ma go w biurku.
Wiedziałem, że muszę się schylić. Pozwolił mi wyjść z pod jego ciała i poszukać zaginionej rzeczy. Gdy grzebałem w szafce, trzymał dłoń na moim odsłoniętym pośladku i masował w dłoni. Sparaliżowało mnie, gdy ściągnął mi bokserki.
-Kontynuuj - polecił, dotykając dwoma palcami dziurki. Zacisnąłem dłoń na krawędzi biurka, bo kurwa, nakręcił mnie.
Gdy znalazłem dziennik, położyłem go na biurko i się wyprostowałem. Wtedy z powrotem popchnął mnie na mebel.