Kilkadziesiąt par oczu było wpatrzone we mnie i w kobietę przede mną. Szczególnie te jedne powodowały wewnętrzny konflikt. Czułem że popełniam błąd, biorąc za żonę kobietę, której nie kocham. Bycie z nią, było tylko przyzwyczajeniem. Uśmiech szarowłosego mężczyzny w tłumie, powodował coraz więcej wątpliwości. Ten uśmiech, który kiedyś znaczył dla mnie wszystko.
Rozstałem się z Sugą, bo nasz związek był ogromnym wyzwaniem. Brak akceptacji w szkole jak i w domu zaczął nas w końcu przerastać. Byliśmy zbyt młodzi, by wtedy sobie z tym poradzić, więc poszliśmy w swoje strony. Utrzymywaliśmy przelotny kontakt, a ja ciągle czułem się przy nim inaczej, niż przy innych.
Z drugiej strony miałem przy sobie cudowną kobietę. Uwielbiałem Michimiyę, ale to nie była miłość. Co najwyżej, delikatne zauroczenie. To co planowałem zrobić, było paskudne, ale naprawię to później.
Zamiast "tak", wyszeptałem do niej ciche "przepraszam" i puściłem jej dłonie. Idąc w stronę tłumu wziąłem Sugę za rękę i odeszłem w stronę swojego samochodu. Był zaskoczony, ale nie powiedział słowa dopóki go na osobności nie pocałowałem.
-Co ty... - wyszeptał, patrząc mi w oczy. Pogłaskałem go po policzkach, opierając czoło o te jego.
-Tęskniłem - złożyłem pocałunek na jego skroni - bardzo. Dasz mi szansę? - wypaliłem, odrobinę zbyt impulsywnie. Adrenalina buzowała mi w uszach.
-Wiesz, że zawsze będę na ciebie czekał. Do momentu w którym będziesz gotowy stawić temu wszystkiemu czoła.
-Jestem gotowy. Chcę spróbować.
Jego odpowiedzią było lekkie muśnięcie moich ust, a dłonie ułożył na torsie. Przyciągnąłem go bliżej, wkładając w pocałunek wszystkie uczucia jakie tłumiłem przez lata.
-To jak, gotowy zachować się niezbyt dojrzale? - zaśmiałem się cicho, widząc że pierwsi goście już nas zauważyli. Michimiya także. Wpatrywała się w nas z oddali, ale nie dostrzegłem cienia złości na jej twarzy.
Wsiedliśmy do samochodu, dosłownie uciekając z mojego ślubu. Podczas jazdy nasze dłonie były splątane, a ja czułem lekkie głaskanie po dłoni. Miałem w głowie te wszystkie randki, na których baliśmy złapać się za ręce, więc wzmocniłem uścisk. Teraz nie chciałem go puszczać.
-To było strasznie głupie - odetchnął, opierając głowę o fotel - lubisz ją.
-Zrozumie. Pomagała mi cię wyrwać w liceum - usmiechnąłem się lekko, głaszcząc jego dłoń - może i... Zrobiłem głupotę. Ale mówiłem szczerze o tym że tęskniłem.
Uniosłem nasze dłonie do moich ust i pocałowałem gładką skórę szarowłosego. Zajechałem pod apartamentowiec i miałem w planach zaprowadzić do mojego mieszkania.
-Mieszkacie razem? - zapytał, opierając głowę o moje ramię. Jechaliśmy windą na samą górę.
-Nie. Planowaliśmy to, ale... Teraz nie jestem pewien czy to wypali.
Nie puszczając jego ręki wprowadziłem mężczyznę do sypialni i pocałowałem. Jego usta były tak miękkie jak zapamiętałem. Moje dłonie dopasowały się do delikatnego wcięcia w talii. Poczułem jak zsuwa mi po ramionach marynarkę i luzuje krawat. Zabrałem się za zdejmowanie jego garnituru, bo pragnąłem ponownie posmakować jego skóry. Przelatywały mi przez myśli te wszystkie wspólne noce, jakie spędziliśmy w sekrecie. Oczywiście jako "przyjaciele".
Oddawał pocałunki, cicho wzdychając gdy mocniej złapałem jego ciało. Wkradłem się językiem pomiędzy jego wargi, sprawnie rozpinając białą koszulę. Z każdą chwilą odsłaniałem coraz więcej delikatnej postury. Chciałem już przejść dalej, więc wylądował pode mną na łóżku. Rozpięta koszula ukazywała tors i to jak oddech mu przyspieszał. Moje usta dotknęły jego szyi, zostawiając mokre ślady pocałunków i gdzieniegdzie malinki. Dłonią gładziłem jego nagi bok, gdy wplątywał dłoń w moje włosy. Delikatnie za nie ciągnął, gdy zajmowałem się obojczykami, a w dłoniach pieściłem sutki. Byłem wsłuchany w jego ciche westchnięcia i jęki. Cicho zamruczał, gdy zszedłem na uda. W jego spodniach dawno stworzyło się wybrzuszenie od samych pocałunków. Pozwolił mi rozpiąć zamek i zsunąć spodnie po smukłych nogach, a ja lekko dotknąłem przy tym erekcji.