-Na pewno znajdziesz jakąś sztukę dla siebie, to najlepszy klub w Tokio - Kuroo klepnął mnie w plecy - przychodzę tu co kilka dni, mam na oku ładną blondyneczkę. Jest mój, więc go nie ruszaj, jasne?
-Ta, cokolwiek - przewróciłem oczami. Doskonale widziałem jak zawieszają na nas wzrok, gdy tylko tu weszliśmy. Odwracali go, gdy tylko patrzeliśmy w ich stronę. Każdy wiedział kim jesteśmy i do czego jesteśmy zdolni. Moglibyśmy wszystkich powystrzelać, gdybyśmy tylko zapragnęli.
Rozdzieliliśmy się. Kuroo odnalazł blondyna, o którym mówi i praktycznie od razu przeszli do rzeczy. Trzymał go w loży na kolanach i bezwstydnie dotykał pod spódniczką. Musiał tu pracować. Kuroo podwinął ją w taki sposób, by dłoń trzymać na pośladku. Mogłem dostrzec przez to bieliznę młodszego, ale chyba żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Nikt nie odważy się teraz podejść do Tetsuro i mu przeszkodzić.
Miałem zamiar tylko trochę wypić i przy okazji pilnować przede wszystkim Tendou. Był momentami nieobliczalny, więc miałem na niego oko. Nie byłoby zaskoczeniem, gdyby ktoś go przypadkiem szturchnął a Satori tego kogoś postrzeli.
Przede mną przemknął szczupły chłopak. Miał na sobie krótkie, skórzane spodenki, siateczkowy top i wysokie buty, w których poruszał się sprawnie, a w dodatku seksownie. Zawieszałem na nim wzrok, dopóki nie wszedł na zaplecze. Musiałem go mieć.
Parę minut później, wszedł na podest z rurą do striptizu. Rozsiadłem się w loży i go obserwowałem. Parę razy złapaliśmy kontakt wzrokowy. Wychwytywałem każdy jego najmniejszy ruch. Nawet to jak się speszył, gdy zauważył że na niego patrzę.
Zaczepiłem go dopiero, gdy znowu przemknął przez salę. Poklepałem kolano i kazałem mu na nim usiąść. Zrobił to, ale zauważyłem, że się mnie boi. Nie zdziwiło mnie to jakoś.
-Jak ci na imię? - zapytałem, gładząc jego nagie uda.
-Tadashi - powiedział cicho. Usilnie nie chciał patrzeć mi w oczy.
-Tadashi... Pójdziesz ze mną - gdy wstałem, zadbałem o to by go nie zrzucić z kolan. Postawiłem młodszego na nogi i złapałem za nadgarstek.
Poprowadziłem go do prywatnych pokoi. To było oczywiste, że nie musiałem za niego płacić. Ochroniarz nas przepuścił bez słowa. Byli ludzie ważni i ważniejsi, a nikt raczej nie chce zostać rozstrzelany.
Weszliśmy do pomieszczenia, które było oświetlane przez czerwone ledy. Na ogół było dość ciemno, ale widocznie. Dostrzegłem też rozstawione na szawce wibratory. Nie miałem jakoś ochoty ich dzisiaj używać
-Wiesz, że ci nic nie zrobię? - uniosłem brew, widząc jak jego dłoń drży - poważnie. Bez powodu nikomu krzywdy nie robimy. W większości.
-Nie boję się - powiedział cicho. Uniosłem jego głowę, łapiąc za brodę.
-Boisz. I to sprawia, że będziesz grzeczny i ładnie klękniesz. Później po prostu mi się oddasz.
-Dobrze - powiedział cicho.
Usiadłem na łóżku, zaskakując się miękkością materaca. Pieprzenie się tutaj musiało być faktycznie dobre.
Podparłem się dłońmi o materac i czekałem aż zacznie mi obciągać. Rozpiął pasek moich spodni, a ja mu trochę pomogłem, podnosząc biodra. Opuścił moje spodnie do kostek, a wtedy zza paska wysunęła się broń. Patrzył na nią przerażony. Całkiem zamarł.
-Przecież cię nie zastrzelę - przewróciłem oczami - mogę cię ewentualnie tym rozciągnąć, jeżeli chcesz - podniosłem pistolet z ziemi i przesunąłem nim po jego wargach. Drżał - to musi być ciekawsze niż palce - uniosłem delikatnie brwi, mając już plan na wykorzystanie tego. Kazałem mu kontynuować.
