-Cześć młody - rzuciłem, zmieniając koszulkę. Mruknął coś pod nosem i sam zaczął się przebierać. Miałem z Oikawą chyba najlepszą relacje z całej drużyny. Podczas jego pierwszego dnia tutaj, zauważyłem że czuje się dość nieswojo w obecności starszych mężczyzn. Wszyscy mieliśmy coś w okolicach dwudziestu pięciu lat. Starałem się być dla niego miłym i zagadałem jako pierwszy. Reszta niezbyt się do tego paliła.
Siedemnastolatek grał u nas tylko chwilowo, ale miał naprawdę spory talent. Potrzebowaliśmy kogoś na zastępstwo, z powodu kontuzji naszego rozgrywającego. Początkowo byłem zdziwiony, że trener zdecydował się na dzieciaka z liceum, ale zrozumiałem decyzję gdy zobaczyłem jego grę.
Cały trening go obserwowałem. Chwiał się odrobinę na nogach, ale starał się tego nie pokazywać. Podczas rozgrzewki dużo szybciej się zmęczył i był cały czerwony na twarzy. Gdy mieliśmy krótką przerwę, porozmawiał z trenerem. Sam podszedłem i zapytałem o co chodzi. Tooru siedział na ławce a głowę miał zwieszoną.
-Przetrenował się. Widzisz zresztą, w jakim jest stanie. Ma w dodatku temperaturę, powinienen teraz leżeć w łóżku, a nie zmuszać się do treningu.
-Odwiozę go - zadeklarowałem, patrząc za okno. Lało jak z cebra i nie było szans, że pozwolę mu wracać autobusem. Podałem Tooru rękę. Złapał za nią i wsparł się na moim ramieniu. Zaprowadziłem go do szatni i chciałem pomoc się przebrać. Odepchnął mnie, gdy tylko moje palce zetknęły się z jego skórą na brzuchu
-Nie dotykaj mnie - powiedział cicho - proszę.
-W porządku - uniosłem dłonie w geście obronnym - napewno nie potrzebujesz pomocy?
-Napewno - mruknął pod nosem, przebierając się.
Sam sobie poradził, a ja objąłem go ramieniem gdy wychodziliśmy. Spiął się, ale nie protestował. Ledwie trzymał się na nogach.
Kilkakrotnie odwoziłem go po treningu, więc wiedziałem gdzie mieszka. Miałem zamiar zostać z nim, póki nie poczuje się lepiej. Wniosłem go na rękach na szóste piętro, bo jak na złość nie działała winda. W mieszkaniu kazałem mu się iść położyć, a sam zająłem lekkim obiadem i zaniosłem mu do sypialni leki.
Następny tydzień z nim siedziałem. Odpuściłem treningi, by móc zająć się młodszym, tym bardziej że mieszkał już sam. Przez większość dnia oglądaliśmy seriale jakie wybierał, a on leżał przy moim ramieniu.
Tylko raz słyszałem jak kłóci się z kimś przez telefon. Gdy wyszedł z kuchni po rozmowie, miał łzy w oczach i pękł dopiero wtedy gdy zapytałem co się stało.
-Mam go dosyć - głos mu się załamał - ciągle wydzwania, nachodzi mnie z kwiatami i chce żebyśmy do siebie wrócili. Ten związek to był koszmar, chcę żeby to sie już skończyło.
Wziąłem go w swoje ramiona, bo nie lubiłem patrzeć jak płacze. Domyśliłem się z tego co powiedział, że ma problemy z byłym chłopakiem. Usiadłem z Tooru na kanapie i dalej go przytulałem.
-Skrzywdził cię? - zapytałem, kołysząc nami. Pokiwał głową, przytulając się do mnie - powiesz mi kto to był? Mogę to załatwić. Już nie będzie cię nachodził, obiecuję.
-Znasz Ushijimę? Wakatoshiego?
Znałem go. Grał jakiś czas w reprezentacji, ale z niewiadomych przyczyn zrezygnował. Mieliśmy przelotny kontakt, ale nie sądziłem że mógłby skrzywdzić Oikawę. Szatyn był jeszcze dzieckiem, które na to nie zasługiwało.
-Miałem niecałe piętnaście lat gdy się poznaliśmy - kontynuował - ja już nie chcę tej relacji. Mam dosyć. Zmusza mnie do.... No wiesz.
-Nie będzie cię dłużej dręczył - powiedziałem cicho, tuląc chłopaka.