"soulmates" - iwaoi

569 17 7
                                    

Widząc że Tooru przyszedł, wskazałem wzrokiem na swoje kolana. Siedzieliśmy na dość przeludnionej imprezie, ale znaleźliśmy swój kąt na kanapie i spędzaliśmy czas w swoim gronie. Nie było już miejsca, więc pokazałem mu, że może usiąść mi na kolanach. Bez oporów to zrobił.

Nie chodziliśmy ze sobą. Łączyła nas mimo to dziwna więź. Coś więcej niż przyjaźń, ale nie był to też związek. "Chodzenie z sobą" to było za mało by określić relację którą mieliśmy. My po prostu byliśmy. Stworzeni dla siebie i nikogo więcej. Nikt tak do końca tego nie rozumiał, poza nami.

-Zacznijcie się w końcu spotykać - Suga po nas spojrzał - co wam szkodzi?

-Nie łączy nas nic romantycznego - powiedziałem - to... Byłoby dziwne. Nagle zacząć się spotykać.

Tooru przyznał mi rację, oplatając rękami mój kark. Gładziłem jego nogi, bo nie miałem gdzie położyć rąk.

-A jakbyście się mieli przelizać... - zaciekawił się Kuroo - zrobiłbyście to?

Został zbesztany przez Kenmę obok, że nie powinien zadawać takich pytań. Swoją drogą, cieszyłem się patrząc na ich relację i na to, jak czarnowłosy akceptuje Kozume. Tooru był jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o niebinarności Kenmy. Zdradził ten sekret mi, bo wiedział, że się nie wygadam. Wspierał Kenmę przy coming oucie. Trudno było przyzwyczaić się do zaimków, ale koniec końców wszyscy okazaliśmy wsparcie. 

Na to pytanie szatyn tylko wzruszył ramionami i mnie pocałował. Ani trochę mnie to nie zaskoczyło. Oddałem pocałunek, chwilę go przeciągając. To nie był pierwszy raz kiedy się całowaliśmy. Ze dwa razy może się nawet przespaliśmy. Bądź trochę więcej niż dwa, ale o tym nikt nie musiał wiedzieć.

-I totalnie nic nie poczuliście?

-Nie - odparł Tooru, kładąc głowę na moim ramieniu. Wplątałem dłoń w jego włosy.

Porozchodziliśmy się jakoś w swoje strony, by się zabawić. Wlewaliśmy w siebie masę alkoholu. Poczułem dziwne ukłucie w żołądku, gdy Tooru rozmawiał z dziewczyną. Napotkał jednak mój wzrok i ją zostawił. Podszedł do mnie.

-Zazdrosny? - zagadał, zawieszając ramiona na tych moich. Ująłem dłońmi jego biodra.

-Może - musnąłem jego szyję.

Zaciągnął mnie na kanapę w rogu salonu i usiadł okrakiem na moich kolanach. Jego pośladki idealnie pasowały do mojego krocza.

-Przecież wiesz, że jestem tylko twój. Nikogo innego - wymruczał, całując moją szyję. Nieznacznie kołysał biodrami, wzbudzając moją erekcję - a to wszystko jest moje - przejechał dłońmi od mojej klatki, aż do penisa - znajdziemy sobie ustronniejsze miejsce, hm?

-Na łóżku brałem cię już tyle razy, że to nudne. Jak wymyślisz coś kreatywnego, to zgoda.

-Chodź - wstał z moim kolan i wziął mnie za rękę - przejdziemy się kawałek.

Zaprowadził nas do parku, który był z dziesięć minut drogi pieszo. Ten pomysł zaczynał mi się podobać.

-Siadaj. Wystarczająco kreatywnie? - sam zajął miejsce na moich kolanach.

-Oczywiście, słonko - ucałowałem jego usta, trzymając zaborczo za biodra. Park był pusty. Nieszczególnie wierzyłem w to, że ktokolwiek tu przyjdzie o wpół do drugiej w nocy.

-Nie zdejmuj - przerwał pocałunek, gdy podwinąłem jego bluzę do góry - jest zimno.

-Okej okej - rozgrzewałem jego szyję malinkami. Zaraz zrobi mu się ciepło.

Haikyuu lemonsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz