Zadrżałem, gdy tylko Kuroo położył dłoń na mojej talii. Wracaliśmy z zakupów które on sponsorował, a mnie ta bliskość przytłaczała. Sam fakt, że był dużo starszy czasami mnie onieśmielał. Dzieliło nas szesnaście lat, czyli tyle ile w tym roku skończyłem. Do niczego mnie jednak nie zmuszał i na co dzień okazywał miłość.
-Kenma - powtórzył, zerkając na mnie. Zamyśliłem się, a dopiero teraz dotarło do mnie, że coś mówił - pytałem, czy masz ochotę iść do restauracji, czy może zjemy coś w domu. U mnie.
-Będziemy sami? - zapytałem. Chciałem już być w domu, bo miejsca publiczne mnie męczyły, jeżeli przebywałem w nich za długo.
-Nie wiem. Raczej nie. Bokuto jest w domu.
Zmarszczyłem lekko brwi, mimo że nic nie miałem do współlokatora swojego mężczyzny. Był po prostu głośny i na siłę mnie zagadywał.
-Obiecuję, że nie będzie cię zaczepiał. Słowo - zagadał, widząc moją minę - Akaashi wpadł na weekend, więc spędzają razem czas.
-Dobrze, możemy iść do ciebie.
Złapał mnie za dłoń. Ta jego była dużo większa i cieplejsza. Pocałował moją, rozgrzewając pocałunkiem. Podczas jazdy samochodem nie puszczał, trzymając dłonie na moim udzie.
Chciałem dzisiaj odkryć przed nim cząstkę siebie. Niewykluczone że gdy tylko się dowie, drogie randki i zakupy się skończą. Musiał jednak wiedzieć, że nie pokochał stu procentowego chłopaka.
-Co cię martwi? - zapytał, zerkając na mnie. Oderwał wzrok tylko na chwilę od drogi. Gdy coś mnie trapiło, zawsze to zauważał.
-Porozmawiamy w domu - rzuciłem cicho. Pogłaskał mnie po udzie i nie drążył tematu. Delikatnie próbował wchodzić palcami pod dziury w moich spodniach i tego mu akurat nie broniłem. Uwielbiałem jego dłonie.
W domu było dość cicho, co lekko mnie podniosło na duchu. Nie miałem dzisiaj siły na zaczepki Bokuto. Lubiłem go, ale był zbyt nadpobudliwy. Kuroo otulił moją dłoń tą swoją i zaprowadził na górę. Nie raz się już do mnie w tym łóżku dobierał, ale nigdy nie pozwoliłem mu się dotknąć. Skutecznie wszystko ukrywałem, a on nie naciskał.
Uparł się by wziąć mnie na swoje kolana, na co pozwoliłem. Za chwilę i tak mnie z nich zrzuci i każe się wynosić. Dodał mi otuchy pocałunkiem, który zaszedł tylko odrobinę za daleko. Mój puls przyspieszył, gdy tylko ułożył mnie na plecach. Sparaliżowało mnie, bo wiedziałem do czego dążył.
Zamknął mi usta pocałunkiem, a robił to tak czule, że nie mogłem się oprzeć. Pozwoliłem na co o sekundę za długo.
Wsunął dłoń pod moją bluzę, wędrując odrobinę zbyt wysoko. Wyczuł pod palcami materiał taśm i przerwał pocałunek spoglądając na mnie. Spodziewałem się tego, że tą samą dłonią dostanę za chwilę w twarz.
Roześmiał się za to łagodnie i dał mi jeszcze jednego buziaka.
-To właśnie o tym chciałeś porozmawiać? - podniósł się do klęku. Niezauważalnie się odsunąłem, bojąc się konsekwencji. Kiwnąłem głową - chodź.
Zawołał mnie do siebie dłonią. Przyciągnął do siebie i przytulił, komfortowo głaszcząc po plecach. Obdarował mnie kilkoma muśnięciami ust na szyi.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi od razu? - zapytał, łapiąc kontakt wzrokowy - wszystko jest okej, nie musisz płakać - obtarł mi łzę z pod oka.
-Wszystko rozwinęło się jakoś szybko i... Bałem się - odetchnąłem - że ze mną skończysz.