-Wszystko okej? - zapytałem Akaashiego, trochę zmartwiony. Miał podkrążone oczy i już trzeci raz dzisiaj robił sobie kawę. Była ledwie dziesiąta.
-Mniej więcej. Trudny przypadek - powiedział cicho.
Praca psychiatry nie była prosta. Podziwiałem go za to, że radził sobie z naprawdę ciężkimi chorobami. Miał pacjentów w zaawansowanym stopniu choroby, ale wiedziałem że kocha tą pracę. Ja byłem jedynie terapeutą i miałem odrobinę lżej. Keiji miewał trudniejszych ludzi ode mnie. Chociaż zdarzało mi się pracować z ludźmi poważnie chorymi.
-Chcą go wysłać na oddział - kontynuował - znasz realia szpitali psychiatrycznych. Nie mogę na to pozwolić, to jeszcze dzieciak. Ma dopiero osiemnaście lat, schizofrenia. Koutaro jest przekochany, a hospitalizacja go zniszczy. Zabije w nim tą niewinność - oczy zaszły mu łzami.
-Chodź tu - wziąłem go w ramiona. Akaashi czasami nie radził sobie z pracą - walcz o niego. Na pewno jest jeszcze szansa.
-Tak zrobię. A ty? Co masz na dzisiaj?
Zajrzałem w kartoteki, które z sobą miałem. Było kilka mniej ważnych wizyt i jeden chłopak z depresją, który często przychodził z swoim partnerem. Jedna z kartek zwróciła moją uwagę.
Tsukishima Kei.
Choroba Afektywna Dwubiegunowa.
Było dołączone zdjęcie, na widok którego mnie zemdliło. Nie widziałem tej twarzy od lat. Odkąd tylko się odciąłem od starej pracy, miejsca zamieszkania i poszedłem na studia, miałem spokój. Blondyn przestał mnie nachodzić, a ja byłem pewien że się go pozbyłem. To ile musiałem przejść, kosztowało mnie lata własnej terapii. Zapuściłem nawet włosy, by blizna za uchem nie była widoczna.
-Z gorszych rzeczy, depresja i dwubiegunowość - powiedziałem, będąc otępiałym tym co zobaczyłem. To nie ja powinienem się nim zająć. Patrząc na pustą historię leczenia, potrzebował psychiatry, a nie rozmowy z terapeutą.
-Oh, jego kojarzę - zajrzał w kartki - przyszedł z tydzień temu i prosił o wizytę u ciebie.
Koszmar nie dobiegł końca.
-Dobrze - pokiwałem powoli głową - poradzę sobie z tym.
Został zdiagnozowany w dwa tysiące dwunastym, a historia leczenia aż do zeszłego roku była pusta. To by wyjaśniało, dlaczego raz dostawałem kwiaty i prezenty, a następnego dnia stawał się potworem, wykorzystującym moje ciało. Jeżeli się nie leczył, nie będzie łatwo. Choroba Afektywna Dwubiegunowa wykańczała chorego od środka bardzo szybko. Jeżeli jeszcze z sobą nie skończył, to albo było bardzo źle, albo jednak się leczył. Chociaż próbował, bo miał wpisane w papiery wielokrotne próby samobójcze.
Musiałem zachowywać się profesjonalnie. Z jakiegoś powodu stres wyżerał mnie od środka, bo nie widziałem go od ponad siedmiu lat.
Gdy nastała umówiona godzina wizyty, wszedł bez słowa. Wyglądał marnie. Pod oczami miał cienie, skóra była blada, a wzrok pusty. Stoczył się. W głębi duszy wcale mu nie współczułem. Upadł na dno, a ja dokładnie tego pragnąłem, za każdym razem gdy mnie dotykał.
Na tętnicy szyjnej miał podłużną bliznę. Na nadgarstkach jeszcze więcej. Efekty choroby odczuwał już od dawna i miał za sobą nie jedną próbę.
-Przepraszam - wychrypiał, rozsiadając się na krześle. Ręce trzymał w kieszeniach i usilnie nie patrzył mi w oczy.
Nie odpowiedziałem, bo "przepraszam" nie naprawi dziur w mojej psychice. Ciężko wybaczyć te miesiące cierpienia.