Ostatni dzień szkoły, to chyba jedyny dzień w roku, kiedy nie udaje radości. Serio, nawet w święta jestem w swojej roli, mimo że spędzam je z dziadkami, którzy robią dla mnie bardzo wiele i wiem, że mnie kochają, ale ja jakoś nie umiem cieszyć się z tych chwil spędzonych z nimi. Już nie myśląc o tym wyciągnęłam paczkę fajek, z której wyciągnęłam jedną.
- Przestaje palić. - Mruknęłam wyrzucając ścierwo przez okno.
Zrobiłam sobie śniadanie i zjadłam je, oglądając Króla Juliana. Taak! Uwielbiam bajki, mimo że niedługo będę pełnoletnia. No i co z tego?
Kiedy zmyłam naczynie popatrzyłam na godzinę, a później poszłam do swojego pokoju, nie chciało mi się jechać autobusem, żeby musieć samej czekać na apel, a do kościoła nie pójdę, nie ma nawet mowy. Ubrałam czarne leginsy i białą koszulę, po czym zabrałam się za włosy, jak zawsze tylko je rozczesałam i zostawiłam. Nie lubiłam ich wiązać, nie lubiłam mieć odsłoniętej twarzy.
Jak byłam gotowa założyłam moje już przechodzone trampki w moro i wyszłam z domu. Autobus pojechał jakieś pół godziny temu, a ja jeszcze miałam całą godzinę do apelu, w mieście byłam po nie całych trzydziestu minutach, poszłam do sklepu i kupiłam sobie wodę, następnie kierując się w stronę szkoły. Na dziecińcu było już kilkanaście osób, przeważnie były to osoby ze starszych klas.
- Hej. - Przywitałam się z chłopakami, którzy kończyli drugą klasę i poszłam w stronę wejścia. W środku siedzieli już Reece i Brian.
- Cześć Becky! - Powiedział Reece.
- Siema. - Przybiłam z nimi żółwika. - W końcu wakacje. - Powiedział Brian.
- No, w końcu nie będę musiała oglądać waszych szpetnych mord. - Powiedziałam.
- No Reece słyszysz.
- Ciebie też to się tyczyło. - Powiedział, a ja się zaczęłam śmiać.
Pół godziny później przyszli pozostali, przywitałam się z każdym i zaczęłam prowadzić luźną rozmowę. Kilka minut później przyszedł nasz wychowawca i kazał iść do klasy. Tam omówił kilka spraw, podziękował za wspólny rok pracy, rozdał świadectwa i kazał iść do domu tak, aby nikt nas nie zauważył. Wszyscy poszliśmy tylnym wejściem i jakoś udało nam się przemknąć. Znowu Jess chciała do mnie przyjść, ale powiedziałam, że chciałam zrobić porządek w domu zanim rodzice wrócą. Co z tego, że żadne z nich nie wróci.
W domu byłam przed jedenastą, musiałam zrobić też małe zakupy, bo w lodówce nic prawie nie miałam, no i mój zapas alkoholu się powoli wyczerpywał. Poszłam do supermarketu i kupiłam to, co mi potrzebne, alkohol kupił mi jakiś osiemnastolatek, znałam go tylko z widzenia, bo czasami bywał z Dylan'em, który zawsze kupował mi alkohol, a na dożynkach czy innych okolicznych imprezach, na których bywałam piłam z nim i jego przyjaciółmi oczywiście nie pomijając moich znajomych z klasy czy ogólnie ze szkoły. Kiedy wszystko rozpakowałam poszłam przebrać się w czarne szorty, w których było widać drobne "zadrapania" i do tego szary top do pępka. Wzięłam dwa piwa, słuchawki, telefon i wyszłam na dwór. Rex zaczął od razu na mnie skakać, przez co prawie się przewróciłam i pobiłam "napoje chłodzące". Rzuciłam mu jego zabawkę, po czym skierowałam się w stronę hamaku, który wisiał między dwoma wielkimi drzewami, dający cień. Wyłożyłam się na nim zatracając się w dźwięk trapów.
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu, na oślep odebrałam:
Becky: Czego dusza pragnie? - Zapytałam nawet nie patrząc kto dzwoni.
Theo: Cześć kuzyneczko. - Uniosłam brew. - Jesteś w domu?
Becky: To zależy czego chcesz?
Theo: Będę za pół godziny. - Rozłączył się.
Z wielką niechęcią zeszłam z hamaka i poszłam do domu chowając butelki. Theo wie, że mieszkam sama, każdy z mojej rodziny to wie, ale jakoś nigdy nie pałałam radością jak ktoś z nich mnie odwiedzał. Zawsze źle to się kończyło..
_____________😁😁

CZYTASZ
I'M FINE
Подростковая литератураBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...