Wróciłam do domu po południu następnego dnia. Theo był na mnie wściekły, ale nic sobie z tego nie robiłam. Powiedziałam mu tylko, że byłam u Jess i go przeprosiłam. On mi tylko odpowiedział westchnięciem. W moim pokoju siedziała Darcy, która była wściekła, że tak zniknęłam. Przeprosiłam także ją i poprosiłam o kilka godzin "wolności", chciałam się ogarnąć i pójść spać, bo prawda była taka, że nie spałam całą noc , tylko myślałam o tym co powiedział mi Logan. Bo w pewnym sensie mógł mieć rację, swoim zachowaniem mogłam doprowadzić do czegoś, czego bym nie chciała. Theo jako jedyna osoba nie odpuszcza tak szybko, wiem, że to jest wywołane tym, że od małego byliśmy razem i pomagaliśmy sobie nawzajem.
******
- Becky... Wstawaj, jest przed siedemnastą. - Otworzyłam leniwie oczy.
- Nie chce mi się. - Mruknęłam.
- Ile można spać? - Zapytała siadając koło mnie.
- Jak śpię całe życie. - Odpowiedziałam.
- Widać. Wstawaj. - Westchnęłam, po czym usiadłam na łóżku starając się odzyskać jakość widzenia. - Gdzie byłaś przez całą noc?
- Mówiłam wam już. - Odpowiedziałam.
- Pisałem do Jess, nie było Cię u niej. - Kurwa, nie mogę mu powiedzieć, że przez całą noc byłam w lesie, ani o rozmowie mojej i Logana.- Becky.. Tylko nie kręć.
- Dobra.. Spalam u Dylana. - Powiedziałam tak, bo wiedziałam, że on będzie krył mi dupę.
- Kim jest Dylan? - Aż tak krótką masz pamięć kuzynie?
- Ten chłopak, który podszedł do nas wczoraj.
- Wiesz, to ciekawe bo Logan mówił, że poszłaś w głąb lasu. - Szmaciarz.
- Owszem, ale potem poszłam do Dylana. - Chłopak zmierzył mnie wzrokiem szukając jakiegoś znaku, że kłamie, ale jak takiego nie znalazł odpuścił sobie i z westchnięciem opuścił moje sanktuarium a w zamian za niego przyszedł Logan. Pokoje mu się popierdoliły czy fakty? - Czego chcesz?
- Pogadać. - Usiadł na moim biurku. - Trochę wczoraj przesadziłem. - Przyznał. - Ale nie mam zamiaru ranić swojego kumpla, bo ty mnie nie lubisz.. - Zaczęłam wątpić w to, że jest jakimś super bad boyem, który wszystkich ma w dupie.
- Jeżeli twoja wypowiedź ma jakieś sedno to lepiej zacznij od tego. - Powiedziałam nie chcąc zaczynać kolejnej sprzeczki i to nie dla tego, że chciałam być miła, po prostu łeb mi pękał.
- Chciałbym żebyś się do mnie przekonała. Spędź ze mną jakiś czas, a sama zobaczysz, że nie jestem taki zły. - Parsknęłam śmiechem, ale chwilę rozmyślając zdałam sobie sprawę, że zgadzając się na to mogę go wyautować z mojego jakże cudownego życia.
- Jak się zgodzę dasz mi potem spokój? - Kiwnął głową. - Dobra, można spróbować, ale teraz spieprzaj z mojego pokoju. - Chłopak nic nie mówiąc opuścił pomieszczenie.
Po krótkim prysznicu, ubrana w czarne leginsy, stanik sportowy i szarą bluzę, włosów jak zwykle nie związywałam, ani się nie malowała, poszłam do kuchni i z wielkim westchnięciem stwierdziłam, że trzeba zrobić zakupy, ale zamiast iść po pieniądze i ruszyć spacerkiem do miasta wyciągnęłam piwo w puszce o smaku czarnej porzeczki. Chłopaki w towarzystwie Darcy zeszli chwilę potem.
- Co ty robisz? - Zapytał mój kuzyn siadając koło mnie.
- Nie chce mi się iść na zakupy to głód zaspakajam piwem. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie za bardzo się rozpiłaś? - Westchnęłam i popatrzyłam na niego z politowaniem.
- To ma tylko dwa procent. To nie alkohol!
- A ten twój barek? - Drążył temat, co mnie coraz bardziej irytowało.
- Okej, pije czasami, ale to tylko lampkę wina, drinka czy jedno piwo na jeden weekend, to nie alkoholizm.
- Jak chcesz to mogę z Tobą na zakupy pojechać. - Zaproponował Logan, a ja popatrzyłam na niego jak na skończonego idiotę, ale w sumie to był dobry pomysł, bo nie chciało mi się spacerować.
- Daj mi chwile. - Podreptałam do swojego pokoju po telefon, a potem do biura, w którym niegdyś mój ojciec urzędował, po pieniądze. Wzięłam dwieście pięćdziesiąt dolarów jednocześnie patrząc na obraz mojego ojca, w którym zostały wbite dwa noże. Wychodząc zamknęłam drzwi na klucz. - Masz, schowaj i pilnuj jak oka w głowie.
- Do czego ten klucz? - Zapytał Theo patrząc jak na klucz jakby był nie wiadomo czym.
- Do biura ojca, tam ma nikt nie wchodzić. - Powiedziałam od razu.
- Nawet ja? - Zapytał.
- Wolałabym nie. - Kiwnął głową. - Jedziemy?
Wsiedliśmy do jego samochodu, na wstępie poprosiłam go, żeby nas nie zabił, on śmiejąc się powiedział, że to przemyśli. Przez całą drogę żadne z nas się nie odzywało, a mówiąc szczerze miałam nadzieję, że on nie zacznie próbować ze mną gadać. Zastanawiało mnie to, czemu chce się ze mną dogadać, w końcu jestem tylko głupią kuzynką jego kumpla, a nie uwierzę w to, że zrobił to bezinteresownie, bo w tym, świecie nie ma takich ludzi. Zawsze o coś chodzi, a ja chciałam się dowiedzieć czego on chce.
- Weźmiesz koszyk? - Kiwnął głową. - Zaraz przyjdę. - Podeszłam do grupki nastolatków, z którymi siedział Dylan. Oprócz niego nie lubiłam nikogo, ale jeśli chciałam, żeby krył mi dupę to musiałam do nich podejść. - Hej Dylan, chodź na chwilę.
- O Becky..
- Zamknij ryj. - Warknął Dylan. - Co jest młoda? - Zapytał uśmiechając się.
- Znowu potrzebuje krycia dupy. - Zaśmiał się. - Powiedziałam kuzynowi, że spalam u ciebie.
- A może ze mną? - Zaśmiał się, a ja uderzyłam go w ramię. - Żartuję, a gdzie byłaś w nocy?
- Błąkałam się po lesie. - Chłopak westchnął. - Nie oceniaj mnie.
- Wiesz, że Cię lubię i nie mam zamiaru oceniać ciebie w jakimkolwiek kontekście, ale obiecaj mi, że od teraz na siebie bardziej uważasz.
- Czemu Ci na tym zależy?
- Bo Cię lubię i zależy mi na Tobie. - Trochę sztucznie się uśmiechnęłam, a on mnie przytulił.
- Przestrzeń Dylan, przestrzeń. - Zaczął się śmiać, ale odsunął się ode mnie. - Do zobaczenia blondasku.
- Pa młoda. - Podeszłam do Logana, który grzebał coś w telefonie.
- Idziemy? - Kiwnął głową i weszliśmy do supermarketu.
- Theo pisał, że zachciało mu i Darcy grila, więc mamy kupić wszystko.
- Wymyśla..
- Alkohol masz?
- Ponoć widzieliście mój barek.
- Ale same smakowe wino tam było, piwa tak samo.
- To trzeba kupić. - Kiwnął głową.
____________________
Zabijcie mnie!
Zapomniałam
Miał być o 18
😬🔫

CZYTASZ
I'M FINE
Fiksi RemajaBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...