72.

2.9K 140 6
                                    

Bujałam się na hamaku dobre kilka godzin oczekując, kiedy Logan i jego ojciec się wyniosą. Nie miałam ochoty oglądać jego twarzy, chociaż w głębi serca chciałam aby ten wynik badań, o których mówił Theo sprawdziły się, ale w dalszym ciągu nie rozumiem dlaczego ona miałaby to robić. Rozumiem, jest wielce zakochana i pizda ją swędzi, ale wokół ma innych chłopców. Logan nie jest tym jedynym na całym świecie. 

- Pogadaj ze mną. - Wystawiłam mu środkowy palec. - Czemu chociaż tego nie chcesz zrobić? 

- Już rozmawialiśmy, znaczy ty mówiłaś, a ja słuchałam co masz do powiedzenia. Wystarczy. 

- Jeżeli dobrze pójdzie za tydzień będą wyniki badań. - Uniosłam brew. - Domyślam się, że Theo Ci mówił. 

- Mówił, ale co ma piernik do wiatraka? Sam przecież nie wierzysz, że te badania coś dadzą, więc po co w ogóle się tym przejmować. Było minęło. Nasze drogi się rozejdą tak czy siak. - Westchnął. 

- Tylko, że naprawdę nie wiedziałem co robię. 

- To taka rada na przyszłość, nie zostawiaj szklanek, kubeczków czy czegoś innego na imprezie. - Nachylił się nade mną i złożył szybki pocałunek na moich wargach, po czym udał się w stronę bramy.

*******

Minęło kilka dni od kiedy Logan był u mnie. Praktycznie nic się nie zmieniło od tamtego czasu, może jedynie to, że ojciec zaczął jeszcze bardziej zwracać na mnie uwagę. Nie ukrywam, że jestem przerażona jego zmianą, nawet próbowałam znaleźć jakieś pisma od lekarzy, że ma raka i umrze w ciągu pół roku. Nic takiego nie znalazłam i w sumie nie wiem czy mam się cieszyć czy jeszcze bardziej się zacząć bać. Kilka razy wyciągnął mnie na kręgielnie czy na obiad, za każdym razem wypytywałam się czego chce i co się stało, że aż tak się zmienił. Cały czas odpowiadał, że zrozumiał jaki popełnił błąd i chce go naprawić. Okej, mogę dać mu szansę, ale i tak nie zamydli mi oczu. 

- Becky! Wstawaj! - Przekręciłam się na drugi bok. 

- Jeśli znowu zapomniałeś jak się włącza piekarnik to sprawdź sobie w instrukcji, która jest w twoim biurze, w komodzie po prawej stronie, w trzeciej szufladzie gdzieś na końcu drugiej teczki! - Usłyszałam śmiech ojca. 

- Jest czternasta, wstań w końcu. - Powiedział wchodząc do mojego pokoju. 

- Mam jeszcze wakacje i korzystam póki mogę. 

- Jasne, a potem w każdy weekend będziesz mówiła to samo. - Potwierdziłam. - Wstawaj, jedziemy. 

- Gdzie znowu? 

- Do cioci? Theo też tam będzie. 

- Muszę? 

- Musisz. - Zakryłam się bardziej kołdrą. 

- Jak będzie Theo to będzie też Logan. Ni chu chu, zostaje. 

- Logana nie będzie, wstawaj. 

- Boże, jak ty trujesz dupę. 

- Od tego tu jestem, wstawaj, bo Cię zrzucę z tego łóżka. 

- Nie waż się. - Mruknęłam. - Wstanę za pięć minut. 

- Jak zobaczę, że jeszcze śpisz, wyleje na Ciebie wiadro zimnej wody. 

Ojciec wyszedł, a ja ponownie zamknęłam oczy. Znów zrobiło mi się ciepło i zaczęłam odpływać w krainę Morfeusza, ale przeszkodziła mi w tym woda. Wyskoczyłam z łóżka i natychmiast się napuszyłam jak kot, co rozbawiło mojego ojca. 

- Masz coś z głową!? - Wykrzyczałam.

- Tak. - I tak po prostu wyszedł.

Chcąc nie chcąc poszłam się ogarnąć. Zmieniłam bieliznę, ubrałam czarne jeansowe spodenki i szary krótki top. Na stopy założyłam białe forsy, po czym chwyciłam za szczotkę i rozczesałam włosy. Wzięłam plecak i spakowałam kilka niezbędnych rzeczy.

- Zadowolony?- Zapytałam wchodząc do kuchni. - Wstałam, ogarnęłam się.

- To teraz zjedz śniadanie. - Chcesz mnie otruć?

- Nie, spokojnie.

- To żyje?

- Boże, kto Cię wychował. - Przewróciłam oczami.

Po trzydziestu minutach byliśmy już w drodze. Na szczęście samochód ojca był bardzo wygodny i mogłam spokojnie się rozłożyć, ojciec pozwolił mi włączyć swoją muzykę, dlatego droga wydawała się przyjemniejsza.

________
Miłego dnia! 💖

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz