Pov. Logan
Minęło pięć godzin, a Theo i Becky nie wracali. Darcy już zdążyła wstać u tak samo jak denerwowała mnie ich nie obecność i braku kontaktu. Oboje nie wzięli telefonów co całkowicie ograniczyło skontaktowanie się. Kiedy już miałem wychodzić z domu i zacząć ich szukać do domu wpadł Theo. Był wkurwiony.
- Wracam do miasta. - Powiedział. - Nie jestem tu mile widziany. - Poszedł na górę. Popatrzyłem na Darcy, ale nie poszedłem za przyjacielem.
- Co się w tej chwili wydarzyła?? - Zapytała.
- Najwidoczniej rodzinka się pokłóciła. - Mruknąłem.
- Ale czemu?
- Theo miał rozmawiać z Beck o tym co się z nią dzieje i dlaczego ma jakieś zadrapania na nogach.
- Czyli nie przewidziało mi się. - Westchnęła. - To może zrobimy tak, ja z nim wrócę do miasta, a ty z Beck.
- Można spróbować. - Powiedziałem. - Ale wątpię, że ona będzie chciała współpracować.
- Nie będzie miała nic do gadania. Po za tym masz chyba jakiś dar przekonywania, że Becky w jakiś sposób zmieniła nastawienie do Ciebie. Wcześniej nie chciała Cię oglądać, a potem nagle wsiadła z Tobą do auta?
- Masz na myśli, że powiedziałem, że jak będziemy się kłócić i uprzykrzać sobie życie, to Theo będzie wkurwiony i przez jej zachowanie w końcu się od niej odwróci? To tak mam dar przekonywania.
- Starczy. Pójdę z nim pogadać. - Wstała z kanapy i poszła na górę.
Kilkanaście minut później zeszli oboje. Theo był już spakowany i najwidoczniej gotowy do drogi. Nie odzywałem się, popatrzyłem na Darcy, a on westchnęła.
- Zgodził się.
- Doprowadź ją do szału i niech lepiej zacznie gadać. - Mruknął. - Poczekam na Ciebie w samochodzie. - Kiwnęła głową i poszła na górę.
- Co się stało?
- Tnie się. - Powiedział. - Nie chce powiedzieć dlaczego tak robi, nie ufa mi i ma mnie głęboko w poważaniu. No wiesz, nie będę jej się narzucał, ale może ty coś wskórasz. - Kiwnąłem głową. - O i póki ona się nie wygada, nie dzwoń do mnie, nie chce się wkurwiać.
- Jasne stary.
Piętnaście minut później Darcy też była gotowa do drogi. Pomogłem jej z bagażami i pożegnałem się. Kiedy odjechali wróciłem do domu i poszedłem do pokoju dziewczyny. Myślałem, że znajdę coś, co mogłoby mi pomóc z porozmawianiem z nią. Chciałem jej pomóc, zwłaszcza ze względu na to, że się tnie. Zacząłem przeszukiwać jej szuflady w biurku i pierwsze co znalazłem to kilka paczek papierosów, które zabrałem. Ma siedemnaście lat i już niszczy sobie zdrowie? O nie. Kolejne były komody z ubraniami i szafy, oprócz zajebistej bielizny nie znalazłem nic. Pod łóżkiem i poduszkami były kolejne dwie paczki papierosów i butelki po alkoholu. Wziąłem je, zszedłem na dół i wyrzuciłem. Poszedłem do łazienki, przeszukałem każdy zakamarek i zliczając wszystko dokładnie znalazłem jakieś trzydzieści pięć żyletek. Kilka z nich miało ślady zaschniętej krwi. Wrzuciłem wszystkie do kibla i spłukałem.
Kiedy przeszukałem wszystko zszedłem na dół wołając psa. Rex przyszedł i zaczął na mnie warczeć. Kucnąłem przed nim i jak kompletny debil zacząłem do niego nawijać:
- Przestań warczeć i szukaj Becky. - Uniósł uszy. - Zaprowadź mnie do niej. - Pies szczeknął i pobiegł w stronę bramki. Wszedłem do garażu, gdzie był kaganiec, poszedłem do niego i zbliżyłem się. Byłem przygotowany na warknięcia, czy nawet atak, ale ku mojemu zdziwieniu potulnie dał sobie to założyć, a co więcej, przyniósł swoją smycz. Otworzyłem szeroko oczy pierwszy raz w życiu widziałem aż tak mądrego psa. Musiał być bardzo związany z brunetką. Zamknąłem drzwi, klucze schowałem do kieszeni i poszedłem za psem. Doprowadził mnie do lasu, zaczął na mnie skakać chyba prosząc, aby zdjął mu kaganiec i odpiął smycz. Kiedy to zrobiłem pies pobiegł od razu. Biegłem za nim, nie mogłem go zgubić, bo po pierwsze miałem złe przeczucia i bałem się, że coś brunetce się stało, a po drugie, całkowicie nie znałem tutejszego lasu. Pies zatrzymał się jakieś dwa kilometry dalej pod ogromnym dębem, na którym był stary domek. Rex zaczął szczekać i merdać ogonem, nie mając innego wyboru, schowałem latarkę w kieszeń koszuli i wspiąłem się po drabince. Zastałem tam śpiącą Becky, a wokół jej paczkę fajek i co najmniej dwanaście petów nie daleko niej. Powoli wziąłem ją na ręce i tak żeby się nie obudziła, przerzuciłem ją sobie przez ramię. Po wielu trudach zejścia z tej niebezpiecznej drabinki i razem z psem poszliśmy w stronę domu.
______________
4/10
730 słówek!
Kolejny o 15:45

CZYTASZ
I'M FINE
أدب المراهقينBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...