Po trzech godzinach wróciliśmy do domu, bylibyśmy wcześniej, ale Logan musiał kupić piwo, które on pije, bo takich "siuśków" pić nie będzie. W końcu pojechaliśmy do większego miasta, w którym obeszliśmy praktycznie wszystkie monopolowe sklepy, a tylko w jednym z nich było jego piwo. Do tego kupił jeszcze wódkę, bo stwierdził, że po trzech piach nawet nie zakręci mu się w głowie. Debil. Tak szczerze powiedziawszy nawet mogłabym się do niego przekonać, ale jestem więcej niż pewna, że jeszcze się na nim przejdę, a kłótni będzie z tego jeszcze więcej.
- Dziwny jesteś.-Mruknęłam opierając głowę o ścianę.
- Czemu? - Patrzył na mnie zatrzymując się na światłach.
- Tyle jeździć za piwem. - Kilka razy uderzyłam się palcem w czoło dając mu do zrozumienia, że jest coś nie tak.
- Ja nie będę.. - Zaczął
- Tak, mówiłeś, że "siuśków" pić nie będziesz. - Przewróciłam oczami.
- No właśnie, więc w czym problem. - Mruknęł, a ja wzruszyłam ramionami.
- W niczym, powiedziałam tylko, że jesteś dziwny. - Westchnął. - Nie wzdychaj, nie ma do kogo.
Po kolejnych kilkunastu minutach byliśmy pod moim domem, Theo od razu wyskoczył z mordą i zaczął dramatyzować, a kiedy dowiedział się dlaczego tak długo nas nie było zaczął się śmiać i zgodził się z moim zdaniem, że Logan jest dziwny, a ten po raz kolejny wyjaśnił o co chodzi. Przez następną godzinę ogarnialismy tego grila, ja z Darcy w kuchni, a chłopaki na dworze. No bo jakby inaczej.
- Śmieszne to. - Powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
- Co takiego? - Zapytałam patrząc na nią kątem oka.
- No to trochę wygląda jak dwie pary przyjaciół spotykają się żeby pogadać przy piwie i tak dalej.
- Pary? Co masz na myśli? - Zapytałam zupełnie nie wiedząc o co jej chodzi.
- No wiesz tak jak ja bym była z Theo, a ty z Loganem.
- Po moim trupie i milion lat później. Już wolę Dylana. - Przyznałam, ale zbytnio nie wiedziałam czy zgodnie z prawdą, bo szczerze mówiąc, to Logan jest o wiele bardziej przystojny od Dylana.
- Przystojny jest. - Przyznała. - Ale bardziej pasuje do Ciebie Logan. - Zaczęłam rechotać jak żaba, przez co prawie się wywróciłam.
- A jej co? - O wilku mowa, do kuchni wszedł Logan z bananem na mordzie. - Myślałem, że żaby kroicie. - Zaprzestałam śmiechu i popatrzyłam na niego jak na zielonego ufoludka.
- Specjalnie dla Ciebie, dodatkowo doda się trutke na szczery i łupież szatan. - Powiedziałam po chwili.
- Nie chce twojego łupieżu. - Uderzyłam go w bok, a on zaczął się śmiać.
- Nie mam łupieżu gnoju. - Wystawił mi język i zabrał piwo i butelkę wódki.
- Alkoholizacja tutaj panuje.- Mruknęłam, a tym razem moja towarzyszka zaczęła się śmiać.
- Dobra, chodź już to zanieść. - Powiedziała nadal się śmiejąc.
Wzięłyśmy wszystko co było niezbędne do zrobienia grila, z czym musiałyśmy się bardzo natrudzić, bo było tego sporo. Chłopaki jak na złość musieli coś zrobić mojemu psu, bo oboje uciekali przed nim, a chwilę później Logan leżał pod nim i krzyczał w niebogłosy, co wywołało nasz śmiech, a także zwróciło uwagę Rexa.
- Zostań! - Krzyknęłam od razu, a pies zatrzymał się w pół kroku.- Idź poszukaj zabawki! - Pies zaczął myrdać ogonem i pobiegł w swoją stronę.
- Jak ty to robisz?! - Zdziwił się Theo.
- Mam swoje sposoby. - Powiedziałam i poszłam w stronę stołu.
-Młoda! - Krzyknął Logan. - Cho no tu.
- Czego chcesz? - Zapytałam podchodząc do niego i sąsiadów (?) - Dobry - Mruknęłam - Jakiś problem?
- Co wy tak tu krzyczycie?
- Przepraszamy, ale Logan zdenerwował mojego psa i później tego żałował.
Kilkanaście minut później wróciliśmy do pozostałej dwójki, a miłym zaskoczeniem było to, że wszystko już zrobili.
- Co chcieli? - Zapytał mój kuzyn.
- Znowu mieli jakieś problemy, nie ma czym się przejmować.
Usiadłam na hamaku i otworzyłam jedno smakowe piwo. Na głośniku włączyłam muzykę, która musiała odpowiadać moim gościom. Theo popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, na co mu odpowiedziałam podniesioną brwią.
- A gdzie Selena Gomez, One Direction czy Justin Bieber?
- Nie słucham tego już. - Powiedziałam.
- Od kiedy? - Zapytałam wielce zdziwiony.
- Od piątej klasy. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Boże.. Tyle mnie ominęło. - Zaśmiałam się. - Od tych wakacji się poprawiam, będę truł Ci tył częściej.
- Starczy raz na dwa lata. - powiedziałam, a Theo zmierzył mnie wzrokiem . - No co? Nie jestem przyzwyczajona do częstych wizyt.
- To się przyzwyczaisz. - Powiedział, a ja przewróciłam oczami. - Też Cię kocham.
- Wiem. - Mruknęłam.
_________________
Wesołych Świąt Wielkanocnych kochani 🐰🐇
U
wierzy ktoś, że ten z rozdział ma ponad 700 słów, a wcześniej miał nie całe 320?
CZYTASZ
I'M FINE
Roman pour AdolescentsBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...