Przez kilka następnych dni w ogóle nie wychodziłam z pokoju. Nie jadłam, piłam tylko to co mi zostało z "maratonu filmowego". Theo nie raz próbował do mnie wejść, ale zamknęłam się na cztery spusty i za każdym razem kazałam mu odejść albo odwieźć do domu.
-Beck! Otwórz drzwi, porozmawiajmy! - Krzyknął Theo.
-A masz o czym ze mną rozmawiać? - Zapytałam podchodząc do drzwi.
-Chyba mam dla Ciebie propozycje.
-Jaką niby?
-Otwórz to Ci powiem. - Otworzyłam drzwi i oparłam się o framugę. -Chcesz jechać do domu tak? - Kiwnęłam głową. - Możemy pojechać tam na jakiś czas. -Uniosłam brew.
-Możemy?
-Nie chce żebyś siedziała całymi dniami w domu z tym psem. - Rex podniósł głowę.
-Dobra.-Powiedziałam. -To ja się idę spakować. -Złapał mnie za rękę.
-Pierw pójdziesz coś zjeść. - Zaczął ciągnąć mnie na dół. -I od razu mówię, że nie odejdziesz od stołu póki nie zjesz wszystkiego.
-Mówisz tak jakbym była anorektyczką. - Mruknęłam.
-Jak nie będziesz jeść jeszcze przez jakiś czas w końcu się nią staniesz.
-Dramatyzujesz. - Na stoliku przed telewizorem był talerz z trzema naleśnikami z czekoladą bitą śmietaną i owocami. -Ja mam to zjeść? -Kiwnął głową. -Chcesz, żebym wymiotowała przez pół drogi?
-Jedz nie marudź. - Powiedział i posadził mnie na kanapie.
Kilka minut później przyszedł Logan i Darcy, on popatrzył na mnie dziwnie i poszedł poszukać mojego kuzyna, a Ada dosiadła się do mnie.
-Naleśnika? - Kiwnęła głową.
-Kto robił?
-Chyba Theo. - Powiedziałam.
-A gdzie on? - Zapytała.
-Chyba się pakuje.
-Jedziecie gdzieś?
-Do mnie. -Powiedziałam.
-Na długo?
-Mam nadzieję, że ja już tam zostanę do końca wakacji.
-Nie polubiłaś nas? - Popatrzyłam na nią nie wiedząc co jej odpowiedzieć. Nie jestem osobą, która mówi prosto w twarz osobie, której praktycznie nie znam, że jej nie lubię. -Logana mogłaś nie polubić, bo on różne rzeczy odwala, ale my się praktycznie nie widzimy. -Powiedziała. - Tak szczerze to wydajesz się fajna i chciałabym Cię poznać. Co ty na to?
-Okej. - Powiedziałam.
-Masz.-Podała mi swój telefon. -Wpisz swój numer.
-Trzymaj. - Oddałam jej przedmiot.
*****
Pięć godzin później byłam już spakowana i zapakowana do samochodu. Czekałam jeszcze na Theo, który czekał na Logana. Co oni nie mogą przez telefon gadać?
-Ten twój kolega może się pośpieszyć?
-Nie może. -Odpowiedział Logan. - A wy gdzie?
-W pizdu. -Odpowiedziałam, a ten mnie zmierzył wzrokiem.
-Do niej. - Powiedział mój kuzyn.
-Kiedy wracacie?
-W szóstek.
-Beck. - Wzruszyłam ramionami.
Kiedy w końcu olbrzym sobie poszedł w końcu ruszyliśmy w drogę, Rex na tylnych siedzeniach spał jak zabity, mi też się chciało spać dlatego wzięłam poduszkę i oparłam się o szybę. Minęła godzina, a ja nadal nie mogłam zasnąć, czemu? Theo postanowił jechać nie wiadomo jaką drogą i samochód cały czas podskakiwał.
-Boże czemu nie jedziesz autostradą.
-Zaraz na nią wyjadę! - Powiedział, a od razu usłyszeliśmy huk. -Kurwa!
Wysiedliśmy z samochodu, jedna z opon była przedziurawiona, popatrzyłam wzrokiem mordercy na kuzyna, a ten kazał mi się nawet nie odzywać i wyciągnął telefon.
-Jesteś zajęty? ...Taa, przebiłem oponę...Nie, na jakimś zadupiu...Nie rób kazań, od tego jest Becky. -Wystawiłam mu środkowy palec. - Dobra, jak będziesz przy wyjeździe z miasta skręć w prawo i jedź dwadzieścia kilometrów i skręć w lewo, a potem cały czas prosto...Dzięki.
-Jesteś zjebany. - Powiedziałam.
_________________
Tsaaa... przyznam się bez bicia, że wczoraj zapomniałam dodać rozdziału XD

CZYTASZ
I'M FINE
Teen FictionBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...