12.

5.1K 231 20
                                    

Przez kilka następnych dni w ogóle nie wychodziłam z pokoju. Nie jadłam, piłam tylko to co mi zostało z "maratonu filmowego". Theo nie raz próbował do mnie wejść, ale zamknęłam się na cztery spusty i za każdym razem kazałam mu odejść albo odwieźć do domu.

-Beck! Otwórz drzwi, porozmawiajmy! - Krzyknął Theo.

-A masz o czym ze mną rozmawiać? - Zapytałam podchodząc do drzwi.

-Chyba mam dla Ciebie propozycje.

-Jaką niby?

-Otwórz to Ci powiem. - Otworzyłam drzwi i oparłam się o framugę. -Chcesz jechać do domu tak? - Kiwnęłam głową. - Możemy pojechać tam na jakiś czas. -Uniosłam brew.

-Możemy?

-Nie chce żebyś siedziała całymi dniami w domu z tym psem. - Rex podniósł głowę.

-Dobra.-Powiedziałam. -To ja się idę spakować. -Złapał mnie za rękę.

-Pierw pójdziesz coś zjeść. - Zaczął ciągnąć mnie na dół. -I od razu mówię, że nie odejdziesz od stołu póki nie zjesz wszystkiego.

-Mówisz tak jakbym była anorektyczką. - Mruknęłam.

-Jak nie będziesz jeść jeszcze przez jakiś czas w końcu się nią staniesz.

-Dramatyzujesz. - Na stoliku przed telewizorem był talerz z trzema naleśnikami z czekoladą bitą śmietaną i owocami. -Ja mam to zjeść? -Kiwnął głową. -Chcesz, żebym wymiotowała przez pół drogi?

-Jedz nie marudź. - Powiedział i posadził mnie na kanapie.

Kilka minut później przyszedł Logan i Darcy, on popatrzył na mnie dziwnie i poszedł poszukać mojego kuzyna, a Ada dosiadła się do mnie.

-Naleśnika? - Kiwnęła głową.

-Kto robił?

-Chyba Theo. - Powiedziałam.

-A gdzie on? - Zapytała.

-Chyba się pakuje.

-Jedziecie gdzieś?

-Do mnie. -Powiedziałam.

-Na długo?

-Mam nadzieję, że ja już tam zostanę do końca wakacji.

-Nie polubiłaś nas? - Popatrzyłam na nią nie wiedząc co jej odpowiedzieć. Nie jestem osobą, która mówi prosto w twarz osobie, której praktycznie nie znam, że jej nie lubię. -Logana mogłaś nie polubić, bo on różne rzeczy odwala, ale my się praktycznie nie widzimy. -Powiedziała. - Tak szczerze to wydajesz się fajna i chciałabym Cię poznać. Co ty na to?

-Okej. - Powiedziałam.

-Masz.-Podała mi swój telefon. -Wpisz swój numer.

-Trzymaj. - Oddałam jej przedmiot.

*****

Pięć godzin później byłam już spakowana i zapakowana do samochodu. Czekałam jeszcze na Theo, który czekał na Logana. Co oni nie mogą przez telefon gadać?

-Ten twój kolega może się pośpieszyć?

-Nie może. -Odpowiedział Logan. - A wy gdzie?

-W pizdu. -Odpowiedziałam, a ten mnie zmierzył wzrokiem.

-Do niej. - Powiedział mój kuzyn.

-Kiedy wracacie?

-W szóstek.

-Beck. - Wzruszyłam ramionami.

Kiedy w końcu olbrzym sobie poszedł w końcu ruszyliśmy w drogę, Rex na tylnych siedzeniach spał jak zabity, mi też się chciało spać dlatego wzięłam poduszkę i oparłam się o szybę. Minęła godzina, a ja nadal nie mogłam zasnąć, czemu? Theo postanowił jechać nie wiadomo jaką drogą i samochód cały czas podskakiwał.

-Boże czemu nie jedziesz autostradą.

-Zaraz na nią wyjadę! - Powiedział, a od razu usłyszeliśmy huk. -Kurwa!

Wysiedliśmy z samochodu, jedna z opon była przedziurawiona, popatrzyłam wzrokiem mordercy na kuzyna, a ten kazał mi się nawet nie odzywać i wyciągnął telefon.

-Jesteś zajęty? ...Taa, przebiłem oponę...Nie, na jakimś zadupiu...Nie rób kazań, od tego jest Becky. -Wystawiłam mu środkowy palec. - Dobra, jak będziesz przy wyjeździe z miasta skręć w prawo i jedź dwadzieścia kilometrów i skręć w lewo, a potem cały czas prosto...Dzięki.

-Jesteś zjebany. - Powiedziałam.

_________________

Tsaaa... przyznam się bez bicia, że wczoraj zapomniałam dodać rozdziału XD 


I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz