42.

3.7K 160 8
                                    

Następnego dnia byliśmy w trakcie pakowania się. Loganowi zachciało się jechać nad morze na trzy cztery dni. Moim zdaniem się nie opłacało, bo mieliśmy spory kawałek drogi do przejechania, ale nie chciałam z nim dyskutować, bo i tak chodził struty i podenerwowany. Jego ojciec wydzwaniał do niego prawie co godzinę i zawsze coś mu nagadał, przez co był wkurwiony. Oczywiście nie pokazywał tego, bo nie chciał aby między nami było jakoś niezręcznie, "bo to mi nie pomoże". Mówiłam mu, ba! Zapewniałam, że nie musi udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale się uparł.

- Masz wszystko? - Zapytał wchodząc do mojego pokoju. Na sobie miał siwe dresy i czerwoną koszulkę, pod którą było widać idealnie wyrzeźbione mięśnie. Na głowie miał full capa odwróconego daszkiem do tyłu, a na nogach białe forsy.

- Tak. - Uśmiechnęłam się. - Mam prośbę. - Powiedziała z lekkim zawachaniem. - Dzwonił do mnie Dylan i chciał porozmawiać..

- Jasne. - Uśmiechnął się. - Tylko nie długo, bo będę zazdrosny. - Zaczęłam się śmiać.

- Na pewno Romeo.

- Chcesz się przekonać? - Zapytał krzyżując ręce na piersi.

- Może kiedy indziej. - Roześmiał się.

Zapakowaliśmy nasze walizki do samochodu, po czym prawie siłą zaciągnęłam tam Rexa. Ostatnio go trochę zaniedbałam przez co się na mnie obraził. Musiałam mu kupić trzy zabawki i jego ulubioną karmę, a dodatkowo jeszcze kawałek mięsa, żeby było w porządku. Tak, ten pies mnie wykorzystuje!  Logan miał niezły ubaw z tego wszystkiego, póki ten na niego nie zaczął warczeć i szczękać, skończyło sie na tym, że także on musiał mu coś kupić. Trafił się pies materialista..

- To gdzie on będzie? - Zapytał.

- Powiedziałam mu żeby był na daszkach.

- Gdzie?

- Byłam tam z Darcy na tych dozynkach.

- Nie szedłem za Tobą wtedy.

- A no fakt. - Zaśmiał się.

- To jak mam tam dojechać?

- Z głównej wyjeżdżasz w ten główny zjazd, objeżdżasz cały rynek, jedziesz tą obskurną uliczką, potem skręcasz w prawo i masz daszki. - Kiwnął głową.

Po kilku minutach byliśmy na miesjcu. Chłopak nie chciał mnie spuszczać z oka, bo powiedział, że nie ufa "blondaskowi". Powiedział, że za bardzo jest podobny do Simona, którego poznałam w parku, kiedy byłam na spacerze z Rexem i dałam mu i Drew fajki.

- Ale się pospiesz. - Złapał mnie za rękę, kiedy wysiadałam z samochodu.

- Kilka minut i wracam. - Uśmiechnęłam się, co odwzajemnił. Podeszłam do Dylana, który wyglądał strasznie. Miał podbite oko i rękę w gipsie. Otworzyłam szeroko oczy i nawet się nie przywitałam. Od razu zapytałam co mu się stało.

- Mały wypadek, nic wielkiego.

- Ale kiedy? - Westchnął.

- Kilkanaście minut później, kiedy poszłaś ze stawów.

- Co?

- No, ale to innym razem Ci opowiem.

- A o czym chciałeś porozmawiać?

- Pomyślałem, że może byś poszła ze mną na randkę, za na przykład dwa dni.

- Em, nie będzie mnie. Właśnie jadę nad morze.

- Z rodzicami? - Zapytał.

-  Z Loganem. - Podrapałam się w kark. Na jego twarzy widać było wkurwienie, co było dla mnie bardzo niezrozumiałe, bo byliśmy tylko znajomymi.

- To ja Cie dłużej nie zatrzymuje. - Powiedział z fałszywym uśmiechem. - Ale może jak wrócisz dasz się namówić.

- Zgadamy się jeszcze okej? - Kiwnął głową.

- To przytulas dla kaleki i już Cię nie zatrzymuje. - Przytuliłam go lekko i wróciłam do samochodu.

- Co tak długo? - Zapytał.

- Powiesz mi coś?

-  A co?

- Jak szukaliście mnie wtedy co byłam z Dylanem gadaliscie z nim? - Westchnął. - Szczerze.

- Gadaliśmy.

- Pobiliście go? - Kiwnął głową. - Dlaczego? Co on wam takiego zrobił do chuja?

-Powiedział kilka słów za dużo. Nie przejmuj się tym.

- Co powiedział?

- Kochanie, daj spokój z tym. Wkurwił Theo swoją arogancją i brakiem szacunku to dostał wpierdol i popływał sobie w stawie potem.

- Jejku, wy nie jesteście normalni. - Złapałam się za głowę, a on się zaśmiał.

- Dobra, a teraz mów co chciał od Ciebie, bo muszę mieć pretekst, żeby poprawić to co mu zostawiliśmy. - Uderzyłam go w głowę. - Nie bij mnie jak prowadzę. - Powiedział poważnie. - To co chciał?

- Chciał iść ze mną na randkę. - Zmroził mnie wzrokiem.

- Ni chuja, nie pójdziesz. - Uniosłam brew. - Kiedy?

- Za dwa dni chciał.

-Ups, nie będzie Cię. Będziesz ze mną. Jak mi kurwa nie przykro. - Zaczęłam się śmiać.

- Jejku, nie mogę z Ciebie. - Cmoknął w moją stronę.

*******

- Mała, wstawaj. - Otworzyłam oczy, chłopak głaskał mnie po głowie. - Chcesz coś jeść czy coś?

- Siku mi się chce. - Powiedziałam.

- To leć na stację.

- Weźmiesz mi kawę i jakaś kanapkę czy coś?

- Wezmę, chodź.

- Jeny.. Czenu to pada!

- Masz bluzę. - Podał mi z tylnych siedzeń.

- I będę pachnąć Tobą. - Zaśmiał się, a ja szybko zarzuciłam na siebie jego bluzę. - Nie oddam.

- Sam se wezmę. - Zaczęliśmy się śmiać, po czym rozeszliśmy się. On do kasy, ja do toalety.

Kilka chwil później wyszłam, włosy sterczały mi na każdą stronę, dlatego szłam rozczesując je palcami i jednocześnie szukałam wzrokiem chłopaka. Nie było go w środku, dlatego wyszłam na zewnątrz. Stał oparty o samochód i rozmawiał z jakąś dziewczyną. Była wysoka, miała falowane włosy do ramion i na pierwszy rzut oka widać było, że się do niego przystawia. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się trochę przykro, chyba jednak się do niego przywiązałam, a to jest jedna z najgorszych rzeczy, które mogłam zrobić.

_____________

825 słówek

Przeżyje?

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz